Nie ma naszej kładeczki! Wczoraj po południu poziom wody w Wąskiej zaczął gwałtownie rosnąć. Ruszyła kra, którą w lutym skuło rzekę. Kiedy rankiem wyjeżdżałam z Ewą jasne było, że naszą drogą już nie pojeździmy. Albowiem ta zamieniła się w sporej wielkości ( i szerokości ) bajoro. Przedarłyśmy się wzbijając wokół Jeepika fontanny wody, pobuksowałyśmy chwilę w błocie, ale przejechać się dało. Jednakże jadąc po Ewę po południu zauważyłam, że wody na drodze jest tak jakby więcej, a przyczepność tak jakby mniejsza. Wydostałam się wznosząc na zmianę okrzyki przerażenia i modlitwy do wszystkich możliwych świętych ( a zwłaszcza świętych od dróg i rzeczy niemożliwych ). I postanowiłyśmy zaparkować za rzeką. Sąsiad zobaczywszy, że stawiamy samochód i zmierzamy w stronę kładki o mało przez okno nie wyskoczył. - Nie przejdziesz! - Krzyknął. - Woda zalewa. Wdrapałam się na wał. Patrzę - no faktycznie. Woda podchodzi pod samą kładeczkę. - Do rana zaleje! - Stwierdził sąsiad autorytarnie. Uwierzyłam mu,bo w końcu mieszka nad tą rzeką całe życie. Wsiadłam z powrotem do samochodu. Popatrzyłyśmy z Ewą na siebie. - Jedziemy! Kto nie ryzykuje, ten nie żyje. I przedarłyśmy się drogą błotnisto-wodną pod dom. Bo w piątki Ewa do szkoły ma na siódmą rano i kilometrowy spacerek do utwardzonej nawierzchni w błocie, o tak drakońskiej porze wydał nam się lekką przesadą. Dzisiaj rano Wojtek drogę pokonał zasadniczo bez przeszkód, ale samochód był utytłany od kół aż po dach. Kra i woda schodząca ze śniegów na Wysoczyźnie Elbląskiej zrobiły swoje. Wąska zamieniła się w szeroką rzekę. A nasza kładeczka zniknęła. Nie wytrzymała naporu kry i silnego, spienionego nurtu. Poooszłaaa! Wzdłuż całego biegu rzeki potworzyły się rozlewiska. Najgorzej jest przy moście, gdzie woda podchodzi już pod wały i gdzie nasi strażacy szykują worki z piaskiem ( tak na wszelki wypadek ), i dalej, już w rezerwacie, gdzie w zakolu rzeki kra zatrzymała się na krzaczorach tworząc zator. Momentami woda przelewa się już na okoliczne pola.Monitorujemy sytuację, czy aby woda znowu nie przybiera. A przy roztopach jesteśmy teraz jeszcze gorzej skomunikowani. Bo do samochodu to teraz jest, jak pisałam blisko kilometr. W błocie.
Wąska rozlała się od wału do...wału
Miejscami lód na rzece musiał mieć dobrze ponad pół metra grubości..
Zator przy moście
W tym miejscu wczoraj wieczorem woda przelewała się nad zablokowanymi zwałami kry.
Rozlana rzeka na granicy rezerwatu i kry blokujące nurt.
Na wszelki wypadek...
Kładeczka wczoraj
I to samo miejsce dzisiaj...
Tak wygląda Jeepik po przejeździe do domu...
Tą drogą...
A teraz stoi tam, daleko, hen na horyzoncie...
I jeszcze " jezioro" przed domem. Wczoraj pływały po nim kaczki...
Jak widać jest mokro i momentami dosyć dramatycznie. A jednak wieloletni mieszkańcy naszych okolic twierdzą, że to przecież nic nowego. Idzie przywyknąć. Parę dni wody, a potem przecież jest tak pięknie!
O mamo, hardcor macie... samochód stoi tam, gdzie zostawialiśmy nasz? To ta odległość? Nerwowo musi być Wam nieco. I zawsze macie możliwość usprawiedliwionych Ewowych wagarów w piątek... Pozdrawiam znad naszej drogi błotnistej, ale nawet w części nie tak, jak Wasza...
OdpowiedzUsuńRany, żeby Was tylko nie zalało!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:)
Kładeczka wygląda na stalową a poszła z nurtem... to budzi szacunek dla sił natury!
U mnie na szczęście sucho, na górce i brak rzek, ale wiatr głowę urywa...
pozdrawiam i byle do wiosny!
Niepokojąco to wygląda .U nas na Bobrze też woda zaczyna przybierać. Trochę mnie te przybory nieoczekiwane zawsze przerażają ,miałam kiedyś wątpliwą przyjemność wiać z zalewanego Sandomierza.....
OdpowiedzUsuńAczkolwiek na przyrodę nie ma siły i trzeba podchodzić ze stoickim sposobem do jej cyklów.
Jeepik super- jak Bear Grylls po przeprawie ;-)
No - to macie rzeczywiście trochę nerwowo.
OdpowiedzUsuńJeziora są piękne, ale niekoniecznie na podwórku.
Dobrze, że macie Jeepika, a nie jakąś osobóweczkę niskopodwoziową!
Kciuki trzymam, żeby jak najszybciej zrobiło się Wam pięknie!
no nie za wesoło...a brak kładeczki to już w ogóle dramat :-( Trzymamy kciuki by woda odpłynęła wraz z zimą do morza!
OdpowiedzUsuńOj to trzymajcie się tam sucho! I oby szybko minęło!
OdpowiedzUsuńTakie horrory przeżywać,to nie dla mnie!!Coraz bardziej podoba mi się woda deszczowa w beczce,albo z kranu w wannie.Pozdrawiam serdecznie i trzymajcie się!!!!!!
OdpowiedzUsuńAsiu kochana, proszę Cię nie obraź się na mnie, ale jak czytam Twoje wpisy to odechciewa mi się narzekać na moje warunki, i błoto, i wodę, i wszystko, bo u mnie rozlewiska głębokie, ale niewielkie w porównaniu do Waszych, błoto, że kalosz wsysa, ale da się żyć! Choć jak już wspominałam, nawet koniom się to błoto po pierwszej radości znudziło.
OdpowiedzUsuńOch! mam nadzieję, że do domu nie dojdzie.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj też dom ratowałam przed zalaniem, niestety szambo zalało, na szczęście mały ciek był i jak wróciłam z pracy zdążyłam zrobić zaporę zanim wybiło na powierzchnię :))) ale miałabym zapachy :))))) ale wywózka jedna nadprogramowo mnie czeka :))))
No pewnie, że się nie obrażam:-)))Pocieszające jest to, że u nas na podwórku błota nie ma. Spływa i gromadzi się po bokach...W charakterze jeziora, jak widać:-)))
OdpowiedzUsuńAneta - my mamy " drobny" problem. Szambiarka aktualnie nie dojedzie...Ale może wytrzyma jeszcze trochę. Tak myślę...
OdpowiedzUsuńJak widzimy Wasze zdjęcia to cieszymy się że mamy w sąsiectwie las a nie rzekę.
OdpowiedzUsuńŻyczymy szybkiego spłynięcia wody i aby sucha ziemia szybko wszystko wciągneła.
Pozdrawiamy
Piękny dom! (ostatnie zdjecie)
OdpowiedzUsuńO mój Boże! to jest żywioł nie do opanowania, mam nadzieję, że u Was troszeczkę wzniesienie; jak ziemia rozmarznie, to wchłonie ten nadmiar wody, a teraz jeszcze zatory lodowe. Myślałam dziś o Was rano, pomna tamtych kałuż z ubiegłego roku, a teraz pewnie jeszcze gorzej, wyobrażam sobie Wasz niepokój; szybkiego spłynięcia wód życzę, pisz, Asiu, jak wygląda sytucja, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGenialna ta kładka :) I pomyśleć, taka krótka zima była a i tak szkód narobiła.
OdpowiedzUsuńO jeju, mam nadzieje ze ta woda szybko opadnie.
OdpowiedzUsuńEkstremalnie o każdej porze roku. Podziwiam Twoją pogodę ducha ;)
OdpowiedzUsuńA to kurczę, macie nawet lepiej, bo u mnie na podwórzu jak widziałaś na zdjęciach - bajorka małe, ale okazałe:)))
OdpowiedzUsuńO Matko Boska !!! Czy Wy jestescie bezpieczni ??!! A co na to meteorolodzy ? Moze czas wnosic na strych manatki i pryskac???!!!
OdpowiedzUsuńteż się trochę przestraszyłam, ale woda oznacza ,że wiosna blisko i tego się trzymajmy.
OdpowiedzUsuńO Matko Boska.... jak możecie przeżywać takie horrory kilka razy do roku ???? na sam widok podnosi sie ciśnienie....a co dopiero tam mieszkac....
OdpowiedzUsuńwiem wiem, kwestia przyzwyczajenia...ale ja chyba nie dałabym rady.... boję się panicznie wody....
Ożesz... Jezioro istne przed domem! Masakra.. Masz chociaż jakieś gumiaki porządne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i podziwiam :*
Straznie to wygląda!
OdpowiedzUsuńAle będzie dobrze, a jak wszystko spłynie, to zrobi sie już wkrótce tak pięknie!
Pozdrawiam!
Ja na szczęście mieszkam na górce... ale i tak w jakimkolwiek zagłębieniu zbierała się woda i było realne zagrożenie wlewu do piwnicy przez okienka... Na szczęście dziś ziemia miejscami rozmarzła i woda powoli zaczeła wsiąkać! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZ ostatnich doniesień: Strażacy przekopali wał i puścili wodę na rezerwat jeziora Drużno. Czyli zasadniczo zagrożenie raczej minęło. Jutro dam cynk jak tam nasze wody:-)))
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę
OdpowiedzUsuńojjej strasznie to wygląda..Trzymam kciuki za strażaków i za Was !
OdpowiedzUsuńDzieki Bogu !
OdpowiedzUsuńoj trzymajcie sie dzielnie, u mnie jeszcze zima sciska
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się dzielnie!Mam nadzieje, że niedługo wszystko wróci do normy.
OdpowiedzUsuńAnia z Pszczółkowego Gotowania
Trzymam kciuki .Mam nadzieje,że ta woda szybko opadnie bo aż strach pomyśleć jakie może wyrządzić szkody.Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńmoja mama mówiła: jak nie urok, to najazd wojsk tureckich! w każdym razie atrakcje macie sezonowe.
OdpowiedzUsuńIt is very hard for the local people...
OdpowiedzUsuńWith your wonderful photos, we saw the problem!
Good weekend!
Wielka woda minie i znów będziecie dziękować losowi za tak piękne miejsce do życia :-))))
OdpowiedzUsuńOjej, wyglada mokro i na dluzej. Zycze przetrwania. Niedlugo wiosna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :-)
Autochtoni mają rację: do wszystkiego można przywyknąć. Przetrwania bez szwanku dla Was i Waszego domostwa życzę. Trzymajcie się dzielnie.
OdpowiedzUsuńAle domu Wam nie zaleje? Z tym bajorkiem przed domem też pięknie wygląda. My podobne problemy z dojazdem mamy, tylko u nas ze wzgórza wszystko spływa i na dole się kałuża robi, ale jak na razie to znów spadł śnieg...
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem i pełen podziwu. Gratuluję hartu ducha i jego mocy . Odwaga przy .... kto nie próbuje ten nie żyje - godna naśladowania .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mojej suchej wsi .
Niewinny Czarodziej .
Dzisiaj w radyju mówili o jeziorze Drużno i okolicy. Trzymacie się jakoś?!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że mityczny mostek bez poręczy, jest niezniszczalny ...
Wszystkiego dobrego!
A ja myślałam że mam trudny dojazd do domu ;) Przesyłam ciepłe myśli, żeby woda spłynęła bez dramatycznych sytuacji i jak mówią wieloletni mieszkańcy zrobiło się pięknie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękno i straszno tam u Was ! Matka Natura pokazuje swój lwi pazur i mówi jasno... ja tu rządzę! Mam nadzieję, że już wszystko wraca do normy.I że za chwil parę zapomnicie o strachu i będzie pięknie! Pozdrawiam wiosennie. S.
OdpowiedzUsuń