czwartek, 16 grudnia 2010

Zwierzątko Cioci



Parę dni temu Ciocia wyszła ze swojego pokoju z dziwnym błyskiem w oku – Wiecie co, ja chyba mam szczura w pokoju – zakomunikowała nam z zadziwiającym spokojem. Popatrzeliśmy po sobie z lekkim popłochem. Ja rozumiem, że mysz w wiejskim, drewnianym domu to zasadniczo nic dziwnego. Ja nawet lubię myszy ( zwłaszcza polne, bo nie zostawiają po sobie zapaszku ). Ale szczur to zupełnie inna para kaloszy. Jest hmmm – całkiem duży, podejrzanie ineteligentny I generalnie nie cieszy się dobrą sławą. Postanowiliśmy postawić żywołapkę. Bo jednakowoż mordować zwierzątka nie zamierzaliśmy. Ciocia przygotowała posiłek godny króla szczurów I umieściła go w żywołapce. Minął dzień. Szczur się rzecz jasna nie złapał. Żarcie zniknęło, a Ciocia podejrzanie mało narzekała na nowego sublokatora. W końcu się wydało... Ciocia wychodzi od siebie I mówi: - ten szczur to takie ładne zwierzątko jest. Jak on ślicznie wygląda kiedy wyjada chrupki Bazylii ( znaczy się ciocinej kotki ). Bierze chrupkę w łapki, podnosi do pyszczka I tak zabawnie rusza wąsikami jak je! A jak długo wodę pił! - Ciocia była ewidentnie zachwycona! Wojtek miał zgrozę w oczach. - Jezu, ciocia chyba chce go oswoić... wyszeptał. A co będzie jak on całą rodzinę przyprowadzi? - Wiesz, może to taki stary szczurzy samiec, samotnik. Jak taki będzie w domu to już inny nie przyjdzie. - Starałam się go jakoś pocieszyć – z marnym skutkiem zresztą, bo Wojtek już w wyobraźni widział jak ciocia nasza piastuje małe szczurzęta...
Nastepnego ranka Ciocia przyprawiła mnie o kolejny wstrząs: - czy takiego oswojonego szczura można odrobaczyć I zaszczepić? - Pyta. Kubek, który własnie myłam roztrzaskał się w drobny mak... zatchnęło mnie na moment. - Wiesz ciociu, wydaje mi się, że można. Tylko jaki weterynarz by się tego podjął – usiłowałam jakos wybrnąć. - No ten wasz Marcin w Gdańsku. Przecież zawsze mówiłaś, że on wszystkim zwierzętom pomaga... - Ciocia jak widać całą sprawę miała dokładnie przemyślaną. I tak minęło pare dni. Ciocia się zachwycała swoim nowym zwierzątkiem, które coraz śmielej wyłaziło spod szafek, a my obmyślaliśmy sposób dyskretnej eksmisji ciocinego ulubieńca lub ( opcjonalnie ) dostępności ewentualnych szczepień.
Aż tu nagle, wczoraj drzwi cioci pokoju otwierają się z impetem, a ciocia z okrzykiem : dwa! Są dwa! Zrób coś! - Biegnie w moim kierunku. Cóż było robić. Dwa szczry zazwyczaj oznaczają parę. A para szczurów to w najbliższej przyszłości całkiem pokaźne stadko... Ustaliliśmy z Wojtkiem plan batalii. Odsuwamy wszystkie meble od ścian I sprawdzamy, którędy zarazy wlazły. A potem staramy się je z powrotem do dziury zagonić. Łatwiej zaplanować niż zrobić. Po pierwsze meble są pioruńsko ciężkie. Po drugie ciocia miała w nich mnóstwo rzeczy. Po trzecie szczury bynajmniej nie miały ochoty się wynosić. Jeden znalazł szparę przy rurze centralnego ogrzewania I prysnął do pokoju mamy. Przeniosłam się zatem do mamci podejmując walkę z najeźdźcą tam. Wydając gromkie okrzyki I hurgocząc okrutnie kijem od miotły przegoniłyśmy go z powrotem do cioci, gdzie biedak schronił się w szufladzie. Ha! Teraz to pikuś! Zatkaliśmy szpary szuflady I wytachaliśmy mebel na zewnątrz. Po otwarciu biedny, zestresowany szczur czmychnął ile sił w małych łapkach!
Został jeszcze jeden.... Tu pomocna okazała się Bazylia. Szczur bawił się ze mną w berka. Albo w chowanego. Ja hałasuję pod kanapą, to on śmiga do kąta pokoju, Wojtek próbuje go łapać, a on z powrotem pod kanapę. Postanowiliśmy wykończyć go psychicznie. Hałasowaliśmy jednocześnie. Szczur wypadł z kąta, wdrapał się na deseczkę pod ławą I zastygł. Zwisał mu tylko ogon. Po cichutku, na paluszkach podkradłam się do zwierza od tyłu I cap go za ogon. Ale skubaniec uciekł. Metoda jednak okazała się dobra. - A może on ucieknie przez otwarte okno? - Zasugerował Wojtek. Fakt. To się może udać... Szczur rozpaskudzony ciepłem w cioci pokoju nie kwapił się jednak do wyjścia na mróz. Trzeba było wziąć go sposobem. Podczas następnej przebieżki wzdłuż ściany rzuciłam się na niego szczupakiem trzymając w rękach koc. Udało się! Udało! Wyrzuciliśmy łobuza przez okno I ze spokojem sumienia mogliśmy przystąpić do sprzątania labiryntu mebli... Nie wiem jednak, czy zwycięstwo nie było chwilowe, bo słychać skubańca pod podłogą...

Poddaję się! Poddaję!



Ilustracje do dzisiejszego posta są autorstwa mojej Przyjaciółki Joli Magnuszewskiej, której jeszcze raz baaardzo dziękuję! A więcej prac Joli : Tutaj. Stronka jeszcze w robocie, ale część prac już jest, a do niedzieli powinna być gotowa całość( jak moja córka najjedyńsza ją skończy...)

29 komentarzy:

Iza z Kidowa pisze...

Ale jazda była, no nie zazdroszczę!
Nie mam na szczęście problemów z gryzoniami (odpukać w tym sezonie oczywiście). Tak fajnie mieć otwarte drzwi na dwór latem, czy ciepłą jesienią, lecz trzeba liczyć się niestety z tym nie chcianym towarzystwem. Mychy jakoś jeszcze łatwiej znieść ale szczury... paskudy.

Aleksandra Stolarczyk pisze...

wolę nasze polne myszy,które też pchają się jesienią a po zimowej przerwie w przytulisku okazuje się zazwyczaj,że zamieszkały na stałe w naszym domu:)

Ivalia pisze...

Ale heca! Berek ze szczurami!
Dobre... bo nie u mnie :>
Mam nadzieję że się pozbędziecie TRUDNYCH lokatorów, a jeśli chodzi o inteligencję stworzonka - rzeczywiście nieziemska, przekonałam się osobiście :))) Ja walczę z myszami... beznadziejna walka :>
Pozdrawiam i udanych łowów życzę :0

Unknown pisze...

Myszy to Pikuś. Wczoraj nam jedna z lekko dziurawej podłogi wylazła, stanęła słupka, rozejrzał się i czmychnęła z powrotem. Fajna mordka:-)))Ale to potencjalna samobójczyni. Przy naszych kotach nie ma szans. po cichu liczę, że szczura tez Rychu załatwi ( już ma kilka na swoim koncie w tym jednego karczownika! )

Grey Wolf pisze...

jak nic trza węża Boa trzymać :)

Agni pisze...

He, he ciekawe co by ciocia wolala weza czy szczura????

Unknown pisze...

Ciocia ogólnie kocha wszystkie zwierzątka :-)))

Anonimowy pisze...

Niezła historia .Super blog,a dla cioci pozdrowienia

,,Kozi las'' pisze...

W jednym z poprzednich domów,mieliśmy takiego cwaniaczka(szczura)który wchodził do domu przez komin otwierając t/z wyczystkę(zdradziły go czarne od sadzy ślady pozostawiane na podłodze).Gdy poucztował wychodził tą samą drogą.Radzimy abyście nie byli Joasiu tolerancyjni dla tych gości,one się nie znają na tolerancji,uznają ją za Waszą słabość.

,,Kozi las'' pisze...

Zapomieliśmy, ilustracje do posta reeewelacyjne :)))

Sarenzir pisze...

O matko,odważni jesteście.. łapać dzikiego szczura za ogon! One generalnie są nie tylko bardzo inteligentne, ale również bardzo zwinne i bardzo mocno gryzą ... One wrócą, będą ostrożniejsze, cała nadzieja w domowych drapieżnikach.. bo trutką prędzej kot się otruje niż szczur ( one nie jedzą niesprawdzonego pożywienia ) Podobno bardzo dobre są małe teriery w polowaniu na szczury ;) Ilustracje fantastyczne, od razu przypomina mi się Ratatouille :)

Unknown pisze...

Podziwiam za odwagę i spokój. Strasznie boje się szczurów i tego typu gryzoni. Choć myszy w wiejskim domu to norma, mimo wszystko bardzo się ich boje, i nie potrafię ich towarzystwa ze spokojem zaakceptować. W tym roku odkryłam na poddaszu naszego Lipowego Siedliska nowych lokatorów. Co wieczór i noc na poddaszu słyszałam jakieś dziwne dźwięki. Umierałam ze strachu ze to właśnie szczury. Na szczęście okazało się ze to nietoperze, naliczyłam ich jakieś 20 sztuk. Z jednym mamy nawet sesje zdjęciową, mój mąż nie mógł się oprzeć takiej okazji. Biedny nietoperek pomylił się i zamiast w dziurę pod dachem, wleciał do pokoju przez otwarte okno, dobrze ze biedaka zauważyłam leżącego na dywanie bo byłoby po nim.
Ach z drugiej strony z tymi gryzoniami jest wesoło. Ale szczurów to nie chce , ze strachu bym umarła.
Asiu, bardzo ciekawa historia, życzę powodzenia

Elliza pisze...

fantastycznie opisane!!!!!!
bosko sie czytalo. bedzie wiecej???
sie upraszam
ja lubie szczury i myszki i inne zwierzatka, moglabym robic w zoo, tylko pajaki zabijam bez krepacji do 1.5 cm wieksze juz gorzej mi idzie, choc to pewnie kwestja przyzwyczajenia na Tajladi smaza tarantule i zjadaja prosto z straganu....RATUNKU....widzialam w tv. boo.
;) ale za to Twoja Ciocia super babka musi byc.
moj kot przynosi pol zdechle myszki do domu i nam je puszcza, potem Kiki ta biala poluje, nawet jak tej myszy juz dawno w domu nie ma pies posagiem siedzi pod lodowka i czeka.
najwazniejsze miec hobby, mowie do niej i zostawiam w spokoju.
Wesolych Swiat Zycze bo to juz tuz tuz.

folkmyself pisze...

Olaboga ale historia!
Myślę że cały pościg by się jako film nadał! Podziwiam pomysł łapania szczura za ogon;] A ciocia to niezła aparatka;]

oslun pisze...

Wspaniała historia - bardzo mi brakowało Waszych opowieści. Dziękuję za namiary na Jolę - od lat kolekcjonuję Jej obrazki, ślubny portret mają moje dzieci w Irlandii.
Pozdrawiam, Ewa

ma.ol.su pisze...

Asiu i Wojtku! Prześmieszne opowiadanko, i prześliczne.
Ilustracje Waszej przyjaciółki też urocze.

No a Ciocia, nie ma co się rozwodzić; Klasa!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie

ZiŁ pisze...

Czarujące ilustracje.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Heh, gdyby szczur w naturze miał tak niewinne oblicze życiowej, dobrodusznej ciamajdy, jak na tych rewelacyjnych ilustracjach, też byśmy go pewnie mieli ochotę dokarmić... Ukłony dla Cioci, pięknie patrzeć na świat jej oczami...
My dołączamy akces swój do tych, którzy wolą myszy :-).
Szczury mogłyby być mniej inteligentne, życzymy Wam takich, co się dadzą wyprowadzić w pole. Dosłownie.
(Nawet jeśli są mniej inteligentne, to może choć mniej zdemoralizowane od "miastowych"... Oby!)

Sad Clown pisze...

Przygoda, że ho, ale nie zazdroszczę :)
Choć zwierza wszelkiego kocham, tak za szczurem raczej nie przepadam.
Choć gdy pomyślę, iż mogliście być świadkami szczurzej ceremonii zaślubin, to uznaję sprawę za dość interesującą.

Niebawem wigilia i tylko patrzeć jak szczur do gminy się uda, ażeby ludzkim głosem wójtowi się poskarżyć, że eksmitowany został i to z narzeczoną, a na dworze...zima :)

Pozdrawiam.

PS.Wspaniałe ilustracje, a zwłaszcza ta pt."Kapitulacja".
Brawo dla autorki!

multanka pisze...

Boższzzzz ... już myślałam, że to prawda była :)
Jesteś niesamowita! :))))) No i ilustratorka też!!!
Pogodnych Świąt!

Anonimowy pisze...

O matko, aż się zasmarkałam ze śmiechu!!!
Ciocia - rewelacja, fantastyczne podejście do świata musi mieć!
Myszki to ja nawet lubię, są ładniutkie i mają słodkie bystre oczka, tylko nie lubię, jak mi bałagan w szafkach robią. ;)
Pozdrówka i życzenia świąteczne najlepsze od nas wszystkich!

domowa kurka pisze...

o matko -przejrzałam pocztę...a tu pusto, a na pewno pisłam, ze nasionka dziewanny wytrzasnął wiatr...raczej nawet halny...a tu nic...przygoda ze szczurami super...mikiedyś Funiś przyniósł małego szczurka( całe szczescie-zagryzionego)....wesołych swiąt kochani!!!

Agni pisze...

Moi Drodzy, wesolych Swiat!!!- Agnieszka

kasiexa pisze...

ciekawa historia ale pozbądźcie się ich natychmiast..bo później będzie ciężko, mój mąż podobnie jak wasza ciocia dokarmiał jedna myszkę w piwnicy..a potem jak się wchodziło..to było jedno..frrr..całe stado czmychało...nie nic przyjemnego...

ki_ma pisze...

bardzo się cieszę, że do Was trafiłam - a raczej, że Wy do mnie trafiliście :D Fajnie poznawać nowych ludzi o podobnych zboczeniach ;P
świetna historia, cudowne ilustracje, pozdrowienia dla Cioci!
na życzenia świąteczne za późno ale z noworocznymi zdążę - jeszcze 3 i pół godziny do północy :D ściskam Was cieplutko :D

markosia pisze...

Ale historia !!! A rysunki fantastyczne...Pozdrawiam ciepło Gośka

Ania z Siedliska pisze...

Myszy toleruję, w końcu na wsi to rzecz zwyczajna, ale szczurom mówię stanowcze NIE ! Ciocia mnie zadziwiła, że nie bała się tego zwierzaka - chyba w końcu go oswoi i nauczy sztuczek :))). Serdeczne pozdrowienia dla Was i szczególnie dla Cioci !

Tomaszowa Chata pisze...

Super się czyta opowieść z humorem:) Ale rzeczywistość już nie jest taka różowa, szczególnie przy powiększającej się szczurzej rodzince. A to chyba jedne z mądrzejszych stworzeń i szybko się skubane uczą.

Pozdrawiam i powodzenia w nowym roku!
Tomaszowa:)

Nela pisze...

Właśnie trafiłam tu dzięki tym ilustracjom - świeże odkrycie, więc wpadłam po uszy:):) Myszy to się boję. Gorące pozdrowienia.