niedziela, 13 lutego 2011
Oby do wiosny
Z jednej strony człowiek już by chętnie oderwał się od pieca i wychynął na zieloną trawkę. Z drugiej strony jednak na myśl o kolejnych roztopach robi mi się słabo i włącza mi się tik nerwowy. Bo roztopy u nas mogą przyprawić o kołatanie serca. Budzisz się i zasypiasz z myślą: przejedziemy, czy nie? Wciągnie nas błotko do rowu i trzeba będzie Sołtysa z traktorem wzywać, czy nie? A może zaparkować za rzeką? No, a jak zaleje kładeczkę? Dygać wtedy 3 kilometry? Ot – uroki życia na Żuławach...
Ostatnie ocieplenie dało nam przedsmak tego, co może nastąpić. Rzeka Wąska, która zazwyczaj ma około 5 metrów szerokości – wąską bynajmniej nie była, a miejscami rozlała na metrów blisko 30... Droga gminna, dzięki której nasz dzielny Jeepik dowozi nas do domu zaczęła przypominać bajoro albo fragment wybitnie podmokłej trasy off-roadu. W piwnicy zasadniczo zrobił się mały stawek i pompa chodzi non stop. Szczerze mówiąc pierwszy raz wiosenne roztopy nas dopadły aż w takim stopniu. Miejscowi mówią, że to się zdarza raz na parę lat. Ba – swego czasu Wąska przerwała wały i wokół naszej chałupy utworzyło się rozlewisko. Tylko nasze siedlisko było niezalane – niczym wyspa wśród mrocznych odmętów...
Teraz Wąska opadła, kładeczka znów jest przechodnia i szczęśliwie mróz chwycił – możemy więc dojeżdżać pod dom.
Z drugiej strony - taka zima też swoje uroki posiada. Zwierzyna dzika pod okna podchodzi. Śnieg podsypał aż do połowy ogrodzenia – sarnom i lisom w to graj! Sarny, choć niby zwierzątka płochliwe za nic miały nasze berneńskie, krwiożercze bestie pasterskie. Obżarły nam posadzone w zeszłym roku leszczyny, kompletnie nic sobie nie robiąc z psów wychodzących do ogrodu. Inna sprawa, że i psy chęci do gonienia płowej zwierzyny nie przejawiały... Lis aż tak bezczelny nie był. Wchodził tylko wtedy, gdy nasze futrzaki wygrzewały się w domowych pieleszach. Ale taki zając – wiadomo – rozumek maleńki, a tu tyle smakołyków spod śniegu wystaje. Więc kic do środka! Z mniej pożądanych gości mieliśmy też karczownika i wyeksmitowane od Cioci szczury, że o myszach nie wspomnę. W domu jednak z gryzoniami na razie ( odpukać ) spokój.
Ptasią stołówkę upodobał sobie dzięcioł duży wraz z małżonką i krogulec, który budził popłoch wśród sikorek – rezydentek. Przyznam się, że lubię skubańca. Za jego majestatyczność i jednoczesny spryt...
Rozlana Wąska
A pod tą wodą jest kładeczka...
Bóbr na Wąskiej
Droga gminna...
I po roztopach...
Sarna w ogrodzie
Dzięcioł duży
Krogulec w gałęziach jabłonki
Na Rysiu dzika zwierzyna nie robi wrażenia...
Niuś
Ulubiona pozycja Miluni...
Pozytyw i Negatyw
Nudzi mi się...
Mnie też...
No cóż - nam się jakoś nie nudzi... Zabieram się za pieczenie chleba. O efektach napiszę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
33 komentarze:
Witam serdecznie w niedzielne poludnie. No, ale was zamoklo. Za to mieszkacie bardzo romantycznie. Zazdroszcze zwierzyny pod domem.
Zycze milej niedzieli i pozdrawiam serdecznie. ;-)
I tu mogę Wam tylko pozazdrościć, owych berneńskich bestii, co za nic sarny mają :-) Moje, wydawałoby się, kanapowce goldeny, na widok sarny uruchamiają geny dzikich przodków tak, ze nawet i dwunastoletnia suczka często jest powodem mojego bliskiego spotkania twarzy z podłożem :-) Nie ma mowy o spacerach bez smyczy :-(
Na widok berneńskich śmieje mi się pycho. To moja druga ulubiona rasa. W zasadzie zawsze mieliśmy w planach nabycie jednego takiego, ale coś się nie składa. Pozdrawiam serdecznie :-)
No tak, ale golden retriever jest przecież psem myśliwskim. To dopiero współczesny świat uczynił z niego kanapowca. We krwi goldena płynie żądza przygody i dostarczenia panu zwierzyny. A berneńczyk od zawsze był psem pastersko-gospodarczym. Pilnował stad, dobytku, pracował jako pies...pociągowy ciągnąc bańki z mlekiem, czy opał. I w instynkt ma wdrukowane pilnowanie tego, co jest w obejściu. To nie znaczy, że poza ogrodzeniem nie pogonią za sarną. Owszem, bo lubią jak coś ucieka... Nigdy jednak niczego nie dogoniły i z reguły na komendę wracają ( to znaczy Mila wraca, bo Niuś ma gen włóczykija i wychodzi na spacery tylko na lince:-))) ) A wiesz, że przed laty zastanawialiśmy się: golden, czy bern... Los postawił na naszej drodze nieżyjącego już Czoperka. I od tego czasu berny są z nami już zawsze...
mało nas ,mało nas do pieczenia chleba :D ale u Was stworzeń pod dostatkiem, udanych wypieków, suchego roztapiania :) ja mieszkam pod lipami i wierzbami :)pozdrawiam
A u nas w tym roku nie ma błota. Śnieg spadł na niezamarzniętą ziemię, więc jak sie teraz rozpuszczał mógł od razu wsiąkać w zawsze u nas spragnioną ziemię (nasza góra pochłonie każdą ilość wody)
Pozdtrawiamy roztapiające się Żuławy i żyjących w tym pięknym miejscu Asię Wojtka i Ewę i całą resztę.
Co za cudowne zwierzeta, szczesciarze w dodatku. Psy sa wieksze od wlasciciela!!!! Niesamowite!! Chcialabym takie ocieplacze do mych zawsze zimnych kosci! Te sarenki to raj dla oczu, ale ta rzeczka to po prostu bomba zegarowa!!!! Oby w tym roku nie wybuchla..
kotki to chyba jng i jang tylko kropki w środku brakuje:)Gdy tak popatrzyłam na Wasze roztopy przypomniało mi się ,że na otwarcie sezonu trzeba będzie jak wrona za traktorem podążać za Panem Mężem w samochodzie , bo we dwójkę zakopiemy się w błocie na bank.Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
Droga gminna wygląda po prostu pięknie. Ale powiem Ci że krogulca zazdroszczę! Uwielbiam podpatrywać drapieżne ptaki!
Często odwiedzają nasz też myszołowy ( mają gniazdo nieopodal :-))), kruki ( też "nasze" a i bielik niekiedy krąży nad siedliskiem...
U nas też ostatnio mokrawo, ale na Zielonej Wyspie to nic dziwnego. Poza tym to samo, co i u Was za oknem, do karmnika coraz to nowe gatunki ptaków przylatują (mamy ich tu wiele, a na wysepce nieopodal jest stanowisko obserwatorów z całego świata). W ogrodzie natomiast mamy jelenie, a gdzieś w krzaczorach pochowane ich 'żony' z dziećmi
Asiu, Kochana - bardzo, ale to BARDZO dziękuję za piękne nowe okno komentarzy! :D
Wszechobecnej wody współczuwam, bo i u nas woda stoi w piwnicy już odponad miesiąca - po pierwszych roztopach poświątecznych ogromnie podniósł się poziom wód gruntowych i woda wciąż podchodzi. No nic, trzeba to przeżyć... Drogi współczuwam ogromnie - spróbujcie pogadać z wójtem, może w pobliżu gdzieś coś rozbierają, warto byłoby tam każdą ilość gruzu wrzucić, bardzo by pomogło. Albo zorganizujcie we wsi jak będzie cieplej wspólne ognisko dla mieszkańców, mecz towarzyski jakiś i wspólne zbieranie kamieni z pól i gruzu i wywożenie na drogę, zakończone kiełbaską i flaszeczką. Zintegrujecie się trochę. ;))
Kociarstwo przecudne, rzeczywiście jak ying i yang. A już bernusie - istne sudusie...
Pozdrawiam serdecznie i sosnowo całe Siedlisko pod Lipami! :D
Sosenko jak miło Cię widzieć!!! Warto było zmienić okno komentarzy:-))) _ Co do drogi - sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. W żyznej, żuławskiej ziemi utonęła już pewnie setka ciężarówek gruzu... Dwa lata temu zostało nawiezione kilkadziesiąt. Dzisiaj nie ma po tym śladu. Nasza droga jest w planach gminnych - oby tylko funduszy starczyło to będziemy mieć jumby. A co do integracji - zakładamy stowarzyszenie dwóch wsi - ale to już opowieść na kolejnego posta:-)))
Kasiu, a wiesz może co tam u Was lata? Bo ornitologia to moje hobby...
Jaki słodki zwierzyniec! Pozytyw i negatyw urocze, a zaspany Rysio, mój faworyt, po prostu rozkoszny. Mój gończy Tropik sarny by pewnie pogonił, choć z pewnym dystansem, bo miał już spotkanie pyszczem w pyszcz z rozeźloną sarną, schował się za Pańcia i Pańcio został skopany w goleń... Wiali obaj aż się kurzyło.
Mam nadzieję, że Wąska dostosuje się do swojej nazwy na wiosnę i nie rozleje się rozlegle.
Pozdrawiam cieplutko
Mika
Nius i Milunia - to oni tak moga legalnie sie wylegiwac na lozku ze swoim Panem? zazdroszcze:-)))))))
pozdrawiam
Witam serdecznie.
Zazdraszczam wszystkiego. Właśnie jesteśmy po umowie przedwstępnej i o krok od naszego gospodarstwa, na Mazurach. Miejsce b. podobne do Waszego, ale budynki w stanie agonalnym; dużo pracy przed nami, nie chcę mysleć o inwestycjach póki co. Krajobraz z ostatniej środy, po roztopach, wypisz, wymaluj, jak u Was.
Jak założę bloga to zaproszę.
Pozdrawiam
Witajcie!
Od dzisiaj nie powiemy złego słowa na naszą rozbebłaną drogę...Noo, jestem pod wrażeniem Waszego prywatnego potopu! Widać w niektórych sytuacjach (roztopowych)piaski klasy VI mają swoje dobre strony. Nas z kolei trapią tragiczne susze - żółte, spopielone upałami pastwiska i pożary lasów.
Też uwielbiam obserwować ptaszyska! Tutaj królują żurawie, które wyparły ze swoich żerowisk bociany. Poza tym dużo różnych "rybołowów" i podniebnych drapieżników, więc trzeba uważać na maleńkie koźlątka, a białe kury są bez szans.
Bardzo. baardzo proszę, powiedzcie jak się zmienia okno komentarzy!!! Byłabym zachwycona jak by mi się to udało zrobić! Mogę pisać komentarze tylko "przez Kraków"...
Serdecznie pozdrawiam! Magda
Wcale nie wąsko zalane ;>
Wolnych roztopów Wam życzę... sobie zresztą też :)))
Witaj Asiu,
pięknie u Was mimo wielkiej wody. U mnie podobnie, staw zamiast pastwiska.Owce koniecznie chcą się paść, a tu wielka woda. Psy (już cztery sztuki, w tym dwa komondory i owczarek szkocki) zaś koniecznie chcą je zaganiać więc urządzają im biegi przełajowe oraz skoki przez przeszkody. Koty (sztuk cztery) też biorą udział we wszystkim. Ptaków mamy też sporo. Para kruków mieszka z nami już 10lat, ale w czasie wykotów zimowych muszę pilnować jagniąt. Czarne maleństwa na śniegu są doskonale widoczne. Tej zimy nie mam jagniąt, postanowiłam odpocząć ja i owcom też się to chyba przyda (rodziły dwa razy w zeszłym roku i to same bliźniaki). Pozdrawiam serdecznie
Witaj Owieczko! Cieszę się, że jesteś!
Tak z głowy, czyli z niczego, to wam nie powiem, bo nie pamiętam nazw angielskich. Ja mieszkam w Donegalu, na półwyspie Rosses. Tutaj masz linki, ten jest w ogóle na Irlandię, w tej liście Tory Island jest niedaleko mnie http://www.visitireland.com/attractions/birdwatching.asp
natomiast ten link mówi o ptakach w Donegalu http://www.donegalthatchcottages.com/donegal-bird-watching-in-donegal.htm
żaden nie wspomina o maleńskiej wysepce obok Aranmore, a tam się zjeżdzają obserwatorzy. Muszę się dopytac, jak będe coś wiedziałą, dam znać
Fajnie. Zatopienie takiej depresji to pewnie odwieczne marzenie wszystkich bobrów świata. Jeden odważny się znalazł. :D Trzymamy za Was kciuki, (ale duży, wojskowy ponton na strychu na pewno Wam nie zaszkodzi.) Zazdrościmy bielika nad głowami. Pzdr
Pięknie tam macie..ale zdaję sobie sprawę, że Wasz niepokój o pogodę zawsze jednak się gdzieś tam w Was kołacze.. ale jak już będzie sucho i ciepło to będzie pięknie jak w bajce..:)
pojawiają się pytania jak zmienić w blogspocie ustawienia komentarzy tak aby pojawiały się one jako wyskakujące okienko.
Oto instrukcja:
1. logujemy się
2. na Pulpicie Nawigacyjnym klikamy USTAWIENIA
3. w USTAWIENIACH klikamy KOMENTARZE
4. w Miejscu Formularza Komentarzy zaznaczamy "Okno wyskakujące"
5. klikamy Zapisz Ustawienia
i gotowe
Asiu i Wojtku, wspaniałe zdjęcia wszystkich Waszych zwierząt; i tych domowych i tych, co to by udomowić się chyba u Was chciały:)
Trzymam kciuki, żebyście jednak swobodnie mogli pod same drzwi domu podjeżdżać przez cały rok!
widzę go...tego bobra znaczy...widzę...
Hm, hm... A kiedy przyjedziecie do nas? Miała być co najmniej jakaś kawa w lutym... ;)))
Ściskam mocno!!!
milusia całkiem bezpieczną i ufną pozycję przyjmuje,...taki sam dzięcioł wyżerał sikorom..już nie wyżera bo i jego karmię,..nam tu w górach nie grożą roztopy,bardziej przeżywam opady śnieżne wtedy nie dojadę...za pieczenie chleba też się wzięłam po raz pierwszy w tym roku.Pozdrawiam was serdecznie;)
Najlepsze życzenia z okazji Światowego Dnia Kota dla wszystkich domowników i dochodzących. Szczególne życzenia spełnienia wszystkich cicho mruczanych marzeń dla mojego ulubieńca Rysia! Rysiu, pisz!!!!
Mika
Dziękuję bardzo za instrukcję! Nareszcie mogę odpowiadać na komentarze u siebie i pisać u tych, którzy mają opcję "wyskakujące okna"!
Moja klawiatura już nieraz dostawała wysypki z niemożności...
Pozdrawiam serdecznie! Magda
Moja droga do świata wygladała podobnie, choc nie mieszkam na Żuławach. Od kilku lat jest żwirówka i jest spokój. Życzę Wam dużo słońca i ciepłego wiaterku, by osuszył roztopy. Drapanko zauszne dla zwierzaczków :)))
A tu sa-ale superskie. Sunia jaka jest duża? I czy one tak samo jak moja wariatka ciesza że non top i są takie same wariaty i zazdrosniki?
Mila 28 września skończy 4 lata. W domu pieszczotliwie nazywamy ją Kluską, bo ma troszeczkę nadwagi. Ostatnio ważyła 43 kg... To prawdziwa arystokratka - z hodowli Szumiąca Knieja. Niuś jest u nas dokładnie rok. Nie do końca wiemy ile ma lat - na moje oko jakieś 2, może 3. Jest ze schroniska. Najpierw był na tymczasie, a potem...został i jest moim serduszkiem zapasowym bo słodziak z niego straszny. Waży jakieś 55 kg. A pierwszym naszym bernusiem był nieżyjący już Czoperek. Odszedł w zeszłym roku, we Wrześniu z powodu powikłań po skręcie żołądka. Miał 8 lat. Potem był Jed - spędził z nami zaledwie trzy tygodnie. Trzy tygodnie walki o życie. Nerki nie podjęły pracy i umarł. Wielkiego psa pokonał mały pierwotniak bebeszja canis. Objawy choroby pojawiły się już na drugi dzień po przyjeździe do nas z DT. Straszne to było...
Prześlij komentarz