środa, 23 lutego 2011

Żegnaj Joleczko




I nie ma już naszej Jo.
Była piękną, silną i zdrową kotką. Mówiliśmy na nią Ciocia Jo – przewodziła całej naszej futrzastej gromadce. Zawsze przylepna i mrucząca. Wystarczyło, że przysiadłam gdziekolwiek, a już na kolanach materializował się trójkolorowy kłębuszek. Spędziliśmy razem prawie 14 lat. A teraz Jo już pobiegła za Tęczowy Most. Zabrał ją rak w ciągu niecałych dwóch miesięcy. Mam nadzieję, że śpi teraz za Mostem przytulona do Czoperka i Jeda. Mruczy i jest jej dobrze. I tylko nam jest pusto i źle.

35 komentarzy:

Słoneczne Niezapominanie pisze...

Oj... :(

Agni pisze...

Usciski....

amelia10 pisze...

Ale Ona jest z Wami, tylko ze zmienila swiaty! I patrzy z tej swojej "gory" na swoich bliskich z miloscia i otacza opieka.
Tak jak i mnie moje "odeszle" zwierzatka otaczaja opieka i ja to naprawde czuje.
Bo to wszystko co zrobi sie zwierzeciu wraca do czlowieka.
Tak wiec opieke Waszej kici macie zapewniona.
Ale to nie zmienia faktu, ze BOLI.
Mnie jeszcze do dzisiaj boli... gdy pomysle, choc to juz lata minely...
Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Ja wiem, że pusto teraz i smutno. Wiem, też żegnałam... Przytulam mocno i serdecznie. I na wieści jakieś dobre na maila czekam.
Pozdrawiam najserdeczniej!!!

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Jaka ona do złudzenia podobna do naszej kici! Takie samo umaszczenie.
Przeżyła z Wami 14 wspaniałych lat. Żal stracić przyjaciela, łączymy się z Wami w smutku. Pozdrawiamy serdecznie.

Monika pisze...

Zawsze trudno stracic przyjaciela. Jesli wierze w "nieba" to tylko z powodu smierci moich zwierzat.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Serdecznie współczujemy. Dobrze jest jednak, kiedy zwierzęta odchodzą przed swoimi ludźmi, a nie odwrotnie. Pzdr.

Lovely Home pisze...

Wy na świeżo,my wracamy wspomnieniami.
Pozdrawiam ciepło.
Pat

oslun pisze...

Daliście sobie wzajemnie 14 pięknych i dobrych lat - to jest najważniejsze. A i tak żaden kot tego miejsca nie zajmie, będzie miał swoje.

Dorota C pisze...

Bardzo, bardzo mi przykro. Też pożegnałam mojego ukochanego Filipka w 12 dni. Najgorszych dni w moim życiu, przepełnionych beznadziejną walką. Szok i smutek nie do ogarnięcia, tylko tyle czuję do tej pory...Trzymajcie się, pozdrawiam.

Magda Spokostanka pisze...

Bezcenne dla Was i dla niej jest te 14 szczęśliwych lat! Serdecznie pozdrawiam! Magda

ma.ol.su pisze...

Asiu i Wojtku!
Płaczę z Wami!

Anonimowy pisze...

Wiem, co czujecie... Też przez to przeszłam. Moja kicia miała tylko rok i to było jeszcze bardziej niesprawiedliwe. A Jo była z Wami szczęsliwa i to jest piękne. Nawet odejść mogła z godnością, jakiej wielu zwierzętom nie jest dane poznać... Pozdrawiam i życzę, żeby nie bolało... aguti

Anonimowy pisze...

Wyrazy współczucia.... Taka piękna koteczka....

Jacek Kobus pisze...

Trzymajcie się! Taki jest, niestety, naturalny porządek rzeczy...

Renata pisze...

Szkoda, taka piękna koteczka... ciężko rozstawać się ze zwierzakami. Właśnie dziś wspomniałam mojego Kabareta, a nie ma go z nami już ponad rok...

Ściskam....

ika pisze...

Asiu, bardzo mi przykro. Trzymaj się ciplutko!

Sarenzir pisze...

Bardzo mi przykro... przesyłam cieplutkie myśli ...

Maro pisze...

Przykro mi strasznie. Wiem co mówię bo sam miałem kiedyś taki stan po naszym Blekim
pozdrawiam i uściski
maro

Anonimowy pisze...

przykro mi rowniez...
nasza kicia odeszla tydzien przed Wigilia i to byly moje (nasze) najgorsze swieta...dla mojego dziecka kotka byla najlepsza towarzyszka,o wiele blizsza niz np babcie gdzies daleko w swiecie. byla przez cale jej zycie...
mimo,ze mamy inne koty-to zadna pociecha-bo kazdy z nich jest niepowtarzalny...
aska

Ananda pisze...

Asiu i Wojtku! Bardzo współczuję i jestem z Wami myślami, ściskam mocno.

Anonimowy pisze...

Tak mi przykro, taka cudna kicia... Ale wiem, że miała 14 lat szczęśliwego życia i że kiedyś się ze wszystkimi naszymi zwierzakami spotkamy. Co by to było za niebo bez nich...
Ściskam was mocno
Mika

folkmyself pisze...

Sciskam mocno i wierzę że za tęczowym mostem lata za myszami!

Aga pisze...

My mieliśmy kota "Fikołka"... kot nad koty...zginął pod kołami Tira... cóż takie pokręcone te kocurze żywoty...
Mamy nadzieje że kiedyś będziemy mieli takiego który mu dorówna..
Do dzisiaj zdjęcia z nim przęglądamy jakby wolniej...

Elliza pisze...

Rozumiem ta pustke po slicznej Jo,
Ja wierze ze mieniaja swiat i tam na nas czekaja.
Serdecznie Pozdrawiam.
Trzymajcie sie.
:*

Piotr Sztukowski pisze...

Koty przychodzą i odchodzą...tak to już jest...i nie zawsze mamy na to wpływ. Do tej pory "winien" córce jestem kotecka... bo ten, którego mi "pożyczyła" - (czytaj mama miała go już dość) po szybkim kursie wychodzenia na dwór - szybko zrozumiał, że za oknem będziemy mu lepiej i któregoś razu nie wrócił... Ale kiedy wychodzę na dwór i widzę podobnego stwora, zaraz Pita mi pogłowie chodzi... Pewnikiem i CiotkaJo będzie Was odwiedzać!

kasiexa pisze...

och to smutne....

Anonimowy pisze...

Przykro mi. Niedawno odszedł mój chrzestniak - był jeszcze kociakiem. Nie skończył nawet roku. To Tygrysek - pół-pers, pół-syjam. Rudy i uroczy. Też mi Go brakuje.

Anonimowy pisze...

A, zapraszam też na mojego bloga:
www.klub-koci-swiat.blogspot.com

Są tam również zdjęcia Tygryska...

kasia.eire pisze...

kocham przebywać w towarzystwie zwierząt, nienawidzę, kiedy odchodzą.

GAJA pisze...

Witajcie! Patrzę sobie, ko mnie podpatruje i oczom nie wierzę, że Asia i Wojtek to Wy z Siedliska, gdzie tyle razy zaglądałam w życiu przedblogowym.
Pozdrawiam przedwiosennie!

Unknown pisze...

Kochani! Dziękujemy Wam za zrozumienie i to, że byliście z nami. Teraz, po prawie dwóch tygodniach nasza czarna Norka przestała już nawoływać Joleczkę. Przez pierwsze dni właściwie cały czas słychać było jej miauczenie, bo przecież tyle się dzieje, a Jo nie przychodziła zobaczyć. Ale ja nadal łapię się na tym, że wołając koty do jedzenia wypatruję piątego ogona przy swojej miseczce...

Anula pisze...

Witam serdecznie, też przeżywałam niedawno odejście naszego kotka (wpadł pod samochód). Teraz mamy dwa kotki, trzymają się razem i niech tak bedzie jak najdłużej.
Anula z Chaty pod Wiatrakami

Agni pisze...

Moi drodzy, odpisuje wam na przemily komentarz o czystym poniedzialku- nie bojcie sie mrozonych owocow morza, one czesto sa lepsze po zamrozeniu niz swieze bo sie latwiej gotuja. A poza tym sa swiezsze od swiezych....swietnie to brzmi, bo sa zamrazane zaraz po polowie, a na straganie Bog wie ile godzin leza i ile razy je zamrazano i odmrazano. Zwlaszcza osmiornica jest lepsza rozmrazana , bo jak swieza to rybak powinien tluc nia o skaly , aby skruszala i sie mogla ugotowac a w zamrazalniku ta robote odwala lod. Wiec ....jak macie tylko chec to ...do sklepu i potem do garow !!! Usciski -Ag
Czy ja aby dobrze to wytlumaczylam??? Pa

Unknown pisze...

Agnicy - dzięki! Mrożonek używam - szczególnie w celu zrobienia ośmiornicy w czerwonym winie lub małży. Po wielu próbach udało mi się niemal wiernie odtworzyć smak zapamiętany z małej knajpki na Serifos ( ośmiornica ) i na Sifnos ( małże ) genialne były! Ale kamara grillowanego najlepszego wżyciu jadłam w porcie Sukosan w Chorwacji. Niebo wgębie. Z mrożonego nigdy nie udało mi się uzyskać tej chrupkości, chociaż próbowałam... Jezu, ja chcę do Grecji!!!!