sobota, 6 sierpnia 2011

Dary Ziemi Żuławskiej




Ostatnie dni ( co tam dni – tygodnie! ) mamy raczej pracowite. Albo siedzę przy komputerze i stukam w klawiaturę jak nakręcona, albo jesteśmy gdzieś na wyjeździe, albo stoję przy garach. Na wypoczynek i pomizianie barokowych kotków czasu nie wystarcza, niestety. Rozpoczął się bowiem okres zbiorów. Skończyły się czarne porzeczki – obrodziły cudnie tego roku. Spędziliśmy z Wojtkiem dwa dni w krzakach obgryzani przez brzęczących krwiopijców różnego autoramentu, otrzepujący się z pająków i pluskwiaków, z dłońmi czarnymi od soku porzeczkowego. Ale zadowoleni niesamowicie, bo porzeczki mamy dorodne, soczyste i słodkie. Po przebraniu wyszło 25 kg na wino i 20 kg do przerobienia na soki, syropy i dżem porzeczkowy. Owoce na wino przeciskałam przez sprytną praskę nabytą na ruskim rynku za oszałamiającą kwotę 5 zł. Bardzo ułatwiło to pracę w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy to walczyłam mikserem, a w efekcie i tak część skórek i szypułek znalazła się w baniaku. ( Ale wino było dobre:-))) Teraz wino już pracuje. Fermentacja przebiega spokojnie, a trunek zapowiada się ciekawie już teraz. Wczoraj skończyłam ostatnią partię syropów porzeczkowych i dżemów z zamrożonych wcześniej owoców, bo na raz nie daliśmy rady. I tradycyjnie już zrobiłam konfiturę mirabelkowo jabłkową, która była ubiegłorocznym hiciorem. Poniżej przepis:

Konfitura mirabelkowo – jabłkowa.

Weź: trzy części wydrylowanych mirabelek i jedną część jabłek. Cukier w proporcjach pół kilograma na kilogram owoców – chyba, że lubicie słodsze:-))), dwie laski wanilii lub cukier waniliowy, dwie gwiazdki anyżu gwieździstego.

Potrzebny będzie rondel lub duża patelnia do smażenia konfitur. Pierwszego dnia drylujemy mirabelki i kroimy je na pół, obieramy jabłka i kroimy na cząstki. Wsypujemy owoce do rondla, zasypujemy cukrem, wlewamy odrobinę wody i smażymy mieszając przez jakieś trzy godziny. Wyłączamy, przykrywamy i idziemy się relaksować. Drugiego dnia dosypujemy trochę cukru, wrzucamy anyż gwieździsty w całości ( można też dać kilka goździków ) i wanilię. Smażymy cztery godziny mieszając. Wyłączamy, przykrywamy, odstawiamy. Trzeciego dnia smażymy do uzyskania jednolitej konsystencji i karmelowej barwy. Wyparzamy słoiczki i gorącą konfiturę przekładamy do nich. Zakręcamy, odstawiamy do góry denkiem. Gotowe! Mirabelek było ciut mało w tym roku, bo część zalążonych owoców przemarzła, ale 10 słoiczków wyszło.

W międzyczasie wygraliśmy też walkę ze szpakami o wiśnie – aczkolwiek zwycięstwo było częściowe, bo trochę skubańce jednak zeżarły... Zrobiłam sok wiśniowy i wiśnie w cukrze do ciast owocowych. Sen z oczu spędzały nam jednak jabłka. Jabłonie uginają się od owoców, ale ponieważ pogoda mokra i wietrzna, a nasze drzewa są ekologicznie niepryskane, sporo spadów znalazło się na ziemi. Patrzeć było żal na psujące się wśród traw owoce. Kwaśne i niedojrzałe toto niesłychanie, w każdym jabłuszku robaczek, ale jednakowoż pachną cudnie i swój potencjał mają. Rada była na to tylko jedna: robimy ocet jabłkowy! O matko kochana! 30 kilo? Czterdzieści? Jeszcze więcej? Nie wiem. Czyściłam i kroiłam dwa dni, zalewając potem wrzątkiem we wszystkich dostępnych słojach i kamionkach. Po dwóch dniach paluszki mi się rozmokły i robotę przejęła moja Mama. W efekcie mamy kilkadziesiąt słojów z przyszłym octem jabłkowym, który zaczyna już należycie pachnieć. Za tydzień zleję płyn do butli i wystawię na słońce na 5-6 tygodni, żeby ocet dojrzał. A później przystąpimy do rozlewania i dosmaczania. Będą w tym roku octy ziołowe. Zrobię ocet estragonowy, cząbrowy, z mieszanymi ziołami, z szałwią, z ogórecznikiem. Jedno jest pewne – do przetworów też się przyda, bo dynie rosną jak szalone, cukinie przestają się mieścić na grządkach, a na ogórki Ciocia nie może już patrzeć, albowiem ogórki są domeną naszej Cioci i to ona szaleje w kuchni z ogórkowymi przetworami.

Jeszcze na krzaku:-)))



I kolejny koszyczek...


Przecieranie



Półeczka łasucha czyli "podręcznik przetworowy "



Na drugim planie syrop z kwiatów czarnego bzu.



Baniaczek z winem porzeczkowym



Wiśnie wydarte hordom skrzydlatych grabieżców



Trzy spośród bliżej nieokreślonej liczby słojów z jabłkowym octem...



Już widać piękną, bursztynową barwę.



Miniaturowy zadatek na dynię:-)))



I dynia w swojej rosnącej okazałości...



A teraz śmigam robić domowy makaron z cukinią alla carbonara:-)))

32 komentarze:

Aleksandra Stolarczyk pisze...

zapasy na zimę stulecia!:)aż miło dowiedzieć się,ze nie tylko u mnie jabłuszka "zamieszkane"-moje , po "wycinankach" poszły namieszać w borówkach:)

Mona pisze...

coś pięknego te Twoje przetwory..moze i ja w tym roku pokusze się na zrobienie octu :)
Ja z porzeczek robie tylko nalewkę..Pozdrawiam :)

*gooocha* pisze...

Ile apetycznych zapasów!!!!!!!!!!
P.S. Nie wiem jak innym, ale mój wzrok z wielkim wysiłkiem czyta na czarnym tle tekst. Nie to, zebym sugerowała zmiany, to Twój blog, ale rozważ :)

NieTylkoMeble pisze...

Ależ tutaj dzisiaj smakowitości! Z mirabelki pyszny jest też kompot, pamiętam, jak musiałam zbierać wiadra mirabelek. Lepsze na kompot są te czerwone :) Pozdrawiam ciepło :)

Agni pisze...

O matko !!! Ale tego jest ! Jakie apetyczne ! Czy Wojtek jest swiadom jakim to jest szczesciarzem ???!!!! Powinien Ci o tym ciagle przypominac! Sciskam- Ag

Magda pisze...

Ależ ja Ci zazdroszczę tych przetworów! Ale najbardziej czarnych porzeczek za którymi strasznie tęsknie i które uwielbiam pod każdą postacią! Tu we Włoszech ciężko je dostać, a jeśli już to są bardzo drogie i w dodatku bez smaku :( Pozdrawiam!

kasia pisze...

czy mozna poprosic o opublikowanie przepisu na to wino? jesili to nie jest tajemnica, oczywiscie...
;-)
Kasia

,,Kozi las'' pisze...

Smakowity wpis,teraz zima może przyjść :)
Pozdrawiamy

monique pisze...

u lalalalla ale u Was smakowicie !!! u mnie w tym roku coś marnie przetworowo ale chociaż u Was naciesze oczyska , dziękuję Asiu za odwiedziny na moim blogu i miłe słowa , pozdrawiam ciepło :)

Anonimowy pisze...

Gratuluję wspaniałych przetworów, pieknie wyglądają i na pewno jeszcze lepiej smakują. U nas w tym roku bieeeeda z różnorodnością, owoce wszystkie absolutnie wymroził nam mróz majowy. :(
A teraz mokro straszliwie i cukinie nawet nie chcą rosnąć!
Ale zrobiłam mnóstwo ogórków, robię papryke i jeszcze zrobię pomidory, a co! ;)) Pozdrawiam najserdeczniej!!!

jankasgarten pisze...

Podziwiam, podziwiam za pracowitosc i za udane zbiory. Gratulacje!
Milej niedzieli i pozdrawiam serdecznie ;-)

megimoher pisze...

pysznie, słodko, pracowicie:-))) barokowi dalej z wami? ilu? zapraszam do mnie po wyróżnienie:-)

Nasza Polana pisze...

Totalnie i absolutnie MÓJ to klimat! Pięknie piszesz, jeszcze pewnie pyszniej robisz przetwory ale siły to masz za pięciu. :-) Moim marzeniem jest napisanie kiedyś posta o podobnej treści. Nie o styl mi chodzi, choć też SZACUN, ale o część merytoryczną. Za WASZ dojrzewający ocet jabłkowy wypiję dziś lampkę białego wina. pozdrowienia

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ale widoki, tyle różnych przetworów, z nimi zima nie straszna. Zawsze mówię do mężą, że gdyby coś wydarzyło się, zasypało, to przeżyjemy kawał czasu o tym, co jest w spiżarni. Wino porzeczkowe napewno pyszne, próbowałam takowe z malinami, bardzo aromatyczne i śliczny koszyk na porzeczki, lubię takie plecionki, pozdrawiam serdecznie.
Domowy makaron, no, no!

oliwka pisze...

O jak pysznie! Zebym to ja tak umiała! Bo tej cukinii u nas to nie ma komu jeśc:(
Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Cukinie opanują świat:-)))Następny post zrobię chyba o daniach z cukinii... Bo u nas robi się je na wieeele sposobów, a żaden gość nie ma prawa wyjechać bez przynajmniej jednej...Dzisiaj będzie pasztet z cukinii... Megimoher - bardzo, bardzo dziękujemy za wyróżnienie! Naszapolana - dziękuję za miłe słowa. Pisanie to mój zawód i moje życie - cieszę się bardzo, że to, co robię Ci się podoba:-))) To ogromna radość dla autora:-))) Sosenko - kopsnij swój przepis na ogórki, dobrze? Bo przed nami ogórkowy tydzień. Kasiu - trochę trudno podać mi przepis na wino, bo nie potrafię podać proporcji. Na 35 litrowy baniak, gdzie moszcz z owoców zajmuje 1/3 uzupełniam przegotowaną wodą z cukrem. Cukru daję w zależności od zawartości cukru w owocach. W tym roku za pierwszym razem 6 kilo, a po 3 tygodniach jeszcze 4. I drożdże winiarskie oczywiście. Bąbelkuje do listopada, apotem przelewam czyste wino znad osadu do drugiego baniaka. Następne dwa tygodnie i do butelek - ale jak mówiłam proporcje zależą od owoców. Moje wino wychodzi wytrawne o mocy około 14% alkoholu. Gocha - zastanowimy się jak ulepszyć bloga, żeby był bardziej czytelny jak tylko nasz domowy komputerowiec wróci z wakacji. Uściski dla wszystkich! Asia

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

No cudowne te prztwory macie. Moja mam też zawsze ocet jabłkowy i śliwkowy robi. No i porzeczki obowiązkowo! U nas niestey wiśnie zjadły szpaki, jabłonie zdziczałe i owocki małe i mało, ale za to grusza obrodziła tak, że aż gałęzie się uginają.

Egretta pisze...

Piękne te Wasze owoce i przetwory :) Przepis na ogórki z octem jabłkowym wrzucę dziś na bloga zgodnie z życzeniem moich gości :)Pozdrawiam

Miuu pisze...

Myh Asiu cudne te porzeczki:) u mnie krucho z wisniami i porzeczkami nawet na targu w tym roku. Za to wypróbuję Twój przepis na mirabelki bo własnie zdobyłam koszyk ;)
Pozdrawiam serdecznie:)

Anonimowy pisze...

Asiu - moje ulubione przepisy, które polecam, są tutaj: http://dompodsosnami.wordpress.com/?s=og%C3%B3rki
Wystarczy zajrzeć w poszczególne wpisy i delektować się znakomitym smakiem. Polecam zwłaszcza ogórki Froschki i ogórki w słupkach - przepyszne, naprawdę! Pozdrawiam bardzo serdecznie!

Anonimowy pisze...

Witam:)
Mam pytanie, z jakiej części Żuław jesteście (bo domyślam się, że z tego regionu). Pytam jako elblążanka, i żuławianka, z urodzenia ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
milka1204 - pszczolkowegotowanie.blox.pl

Unknown pisze...

Witaj Milka!
Ja też jestem elblążanką z urodzenia. trochę mnie nosiło po Polsce, potem razem z Wojtkiem osiedliśmy w Gdańsku, a teraz naszym domem są Żuławy Elbląskie - niedaleko jeziora Drużno. Rzut beretem do Elbląga. Samochodem jestem w mieście w 15 minut:-)))
A Ty mieszkasz w mieście, czy tez jesteś wiejska?
Pozdrawiamy serdecznie!

Anonimowy pisze...

Ja na okres studiów przeniosłam się do Gdańska. Potem na jakiś czas wróciłam do Elbląga, a teraz z mężem mieszkam w Gdyni.
Do Elbląga przyjeżdżam jednak czasem do rodziców :)
Pozdrawiam :)

ma.ol.su pisze...

Asiu i Wojtku, oczywiście piękne zdjęcia, piękne zbiory i piękne zapasy!

Ale tak na boczku to ja Wam zazdroszczę, jak cholerka, bo my tego roku niczego, zupełnie niczego nie zbieramy; majowe śnieżyce i mrozy skazały nas na pustą spiżarnię:(

Iza z Kidowa pisze...

Tego roku szpaki skutecznie obrały moje czereśnie, głodomory jedne - 7 drzew oraz 3 krzaki czerwonych porzeczek ale jabłonie i grusze uginają się od owoców - istna klęska urodzaju!
Asiu, podaj proszę Wasz przepis na ziołowy ocet jabłkowy, ja właśnie robię ocet po raz pierwszy, choć mam jakiś wybuchowy, pracochłonny przepis:(
pozdrawiam serdecznie!

Unknown pisze...

Iza - już podaję. Robiłam według przepisu Marii Monatowej ( stareńka książeczka "Zapasy na zimę ".)
Jabłka pokroić w cząstki, można dać też obierki, włożyć do kamiennego garnka i zalać wrzącą wodą. Zabezpieczyć muślinem przed owocówkami, po paru dniach dołożyć owoców i znowu dolać wrzątku do pełna. Zostawić na minimum 10 dni. Po tym czasie przelać do gąsiora, słoja lub innego szklanego naczynia i wystawić na działanie słońca. Po 8-10 tygodniach powinien być gotowy do zlania do butelek. Ważny jest ten kamionkowy garnek. W stalowym garnku ocet mi nie wyszedł, dało się w słojach osłoniętych od światła w pierwszym okresie, ale w kamionce pracował najlepiej. Na razie widzę, że w dużych butlach, do których zlałam ocet nadal pracuje i ma ładny zapach. Nie dodawałam nic oprócz jabłek i wody - ot eksperyment. Na razie się udaje. Jak będzie zobaczymy za 5 tygodni:-)))

Iza z Kidowa pisze...

Dzięki za przepis, nie mam niestety dużego kamiennego gara ale spróbuję w słoju! A kiedy dodajesz zioła?
i ile?
czy suszone czy świeże?
Pozdrawiam!

Magda Spokostanka pisze...

Oczy i gębulę otwarłam z podziwu!
Jesteś niesamowicie pracowita! No i żelazna dyscyplina musi być w domu, skoro zapasy mają być na zimę. Ja bym co najmniej połowę już pochłonęła, bo jestem strasznym łakomczuchem.
Pozdrawiam serdecznie!

Unknown pisze...

Iza - zioła dodam jak już ocet dojrzeje. W większości świeże, bo mam w ogrodzie, ale myślę, że mogłyby też być suszone. W zeszłym roku hitem był ocet estragonowy ( robiłam z kupnego octu jabłkowego, bo swój robię pierwszy raz . Świetny do mięs z grilla, do grillowanej lub smażonej cukinii. Interesujący jest szałwiowy - do drobiu, ryb i...glazurowanej marchewki. Teraz myślę jeszcze o zrobieniu mieszanki ziół, tak jak robię oliwę - w równych proporcjach daję estragon, cząber, tymianek, oregano i szałwię ( najlepsza do focacci, jako dodatek do praktycznie wszystkich smażonych i grillowanych potraw - i mięsnych i warzywnych.Oliwę robię też z czubrycą ( gotowa mieszanka ziołowa pochodząca z krajów bałkańskich, bardzo popularna w Bułgarii).
M. z tą dyscyplina to różnie bywa:-))) Zniknęły już trzy słoiczki konfitury mirabelkowej, buteleczka syropu porzeczkowego i słoiczek porzeczek w cukrze, który zużyłam do ciasta:-))). Muszę dosadzić więcej czarnych porzeczek...
A przez ostatnie dni mam lenia. A ogórki wołają rozpaczliwie, że są gotowe i chcą do słojów...Ale mi się nie chce. I muszę jechać do mechanika, bo mi chłodnica pękła ( a już miałam nadzieję, że to tylko przewody...)

Zyfertowy Młyn pisze...

Podziwiam - zapału, chęci, czasu i pracy!
I pozytywnie zazdroszczę!
Ale coś się mocno zapracowaliście?
Albo urlop?
Bo zaglądam i zaglądam, a tu taka długa cisza...
Często zaglądający, rzadziej piszący - Kordian

wuszka pisze...

mmmmmmm, mmmmm
co tu dodać więcej! :D

Ivalia pisze...

Niezwykle smakowicie i pracowicie u Was :)