niedziela, 10 lutego 2013

Pochwała małych przyjemności.






Tytuł i temat dzisiejszego posta nie są przypadkowe. Małe przyjemności są tym, co tak naprawdę stanowi o tym jak nam się żyje. I już piszę co było moją inspiracją:-))) Tak naprawdę inspiracje były dwie. Najpierw dostałam paczuszkę. Przywędrowała do mnie od IVALII . A w niej były istne cuda - prześliczne, własnoręcznie przez Ivalię wykonane broszki - róże. Spodziewałam się jednej, a tu taka cudowna niespodzianka. I to była pierwsza przyjemność tygodnia. Potem przyszła radość z dobierania konkretnej broszki do konkretnego ciucha, zachwyty dziewczyn z sąsiedztwa i silne postanowienie nauki szydełkowania:-))) A potem nadszedł czas na przyjemność numer dwa. Znacie BO MIMI BLOG ? Jak znacie to już wiecie o czym chcę napisać:-))) A jak nie znacie - to na pewno warto tam zajrzeć:-))) Dotarła do mnie przesyłka numer dwa - czyli "Przewodnik po małych przyjemnościach " autorstwa Mimi, czyli Moniki Kantor i Zorka, czyli Sebastiana Załęckiego. Czytam nałogowo, kocham książki, albumy, uwielbiam zapach i dotyk książki - oczywiście uwielbiam też ich zawartość. Ale naprawdę od dawna nie miałam takiej frajdy jak przy czytaniu "Dobrego wiatru", czyli rzeczonego przewodnika po małych przyjemnościach. Zresztą chyba słowo " czytanie" nie jest tutaj odpowiednie. Bo tak naprawdę z tą książką się obcuje, chłonie ją, przenosi w wyobraźni w inny czas i inną przestrzeń. Monika pisze o najprostszych sprawach. O dobrym jedzeniu, pięknych miejscach, cieszeniu się chwilą. A zdjęcia, które ilustrują " Dobry wiatr" - zdjęcia to czysta poezja. Bo któż z nas nie marzy o dobrym życiu? Pełnym, w zgodzie z samym sobą, z rytmem pór roku, życie, które nie leci gdzieś na łeb na szyję, ale którym możemy się delektować. Celebrując właśnie te małe, codzienne przyjemności:-))) Teraz już tylko czekam na kolejną część przewodnika. A ona już jest i już niedługo tez do mnie dotrze. I znowu będzie małe święto.A na razie zainspirowana przez Mimi poszalałam trochę w kuchni. Co prawda zamiast sera wyszedł mi tym razem twarożek ( przekombinowałam:-))) ), ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło bo upiekłam sernik. I uwaga: był to trzeci sernik mojego autorstwa i pierwszy udany! A potem był mały eksperyment kulinarny, bo troszkę się u nas ostatnio monotonnie w kuchni zrobiło - zamiast zrobić tradycyjnego ostatnimi czasy u nas kurczaka w pomidorach, z oliwkami ( bo miałyśmy z Ewą fazę na kuchnię włoską ) zrobiłam kurczaka w curry. I powiem, że wyszło pysznie i kurczak ten na stałe wkracza do naszego menu. A jakie potrawy u Was najczęściej goszczą w kuchni? Co lubicie jeść, co lubicie gotować? Bardzo jestem ciekawa:-)))


Różane broszki w komplecie i całej okazałości - Iwonka - jeszcze raz dziękuję z całego serducha!


Broszka z oczkiem:-)))


Czerwona róża ( kocham czerwone róże:-)))


Różyczka z Elmirką w tle...


Bo Elmirka tez bardzo lubi różyczki:-)))


Zaproszenie do Słowenii - z "Dobrym wiatrem":-)))


Kurczak w curry, czyli dowolna wariacja na temat pewnego indyjskiego przepisu:-)))
Bo jakoś rzadko udaje mi się coś ugotować zgodnie z przepisem...


I jeszcze jedna różyczka - w klapie naszej ulubionej, wspólnej marynarki ( mojej i córki )


I życzę Wam duuuużo małych przyjemności:-)))







36 komentarzy:

Joanna pisze...

nie ma jak blogowe koleżanki !
śliczne prezenciki ...
muszę Ci powiedzieć, że dawno nie robiłam nic z kuchni indyjskiej ...
dzisiaj mam namiastkę kuchni ormiańskiej czyli gołąbki w liściach winogron...
jak nie zapomnę pochwalę się w następnym poście na blogu
miłej niedzieli

Olga Jawor pisze...

Dzień dobry Asiu! Różyczki sa cudne i wyobrażam sobie, do jak wielu rzeczy pasują. Nie umiem szydełkować i mogę tylko podziwiać takie wspaniałości. Kurczaczek w curry wygląda apetycznie i na pewno pachnie jeszcze lepiej! U nas wczoraj była ogromniasta pizza na obiad. Upiekłam taką na grubym cieście i myslałam, że i dzisiaj na obiad starczy. Ale gdzież tam! - Dawno pozarta! Wobec czego gotujemy nóżki wieprzowe na regionalne wydanie galarety, czyli studzieninę! Ostatnio często sie nią zajadamy. A naturalna żelatyna podobno dobra na stawy!
Pozdrowienia niedzielne z podkarpackiej samotni zasyłam!:-))

konik polski pisze...

Asiu, napisz proszę coś więcej o tych książkach, bo zajrzałam na stronę, ale nie mam czasu się przekopywać, a Twoja zachęta bardzo ciekawie zabrzmiała, a wiesz że pochłaniam książki w dużych ilościach:-)

Unknown pisze...

Tych książek nie da się zreferować. Je trzeba zobaczyć, poczuć, przeczytać. Dla mnie - magia. Zwłaszcza w zdjęciach. Nie można ich kupić w księgarni. Nakład jest limitowany, "Jedynki" już nie ma, mi się udało załapać na "Dwójkę" a kilka dni temu z drukarni wyszła trzecia część. Już też mam zamówioną...
Czy można jeszcze kupić - najlepiej zapytać MImi na jej blogu:-)))

Leptir pisze...

piekne broszki, ja takie robie dla siebie jako ozdoba do czapek czy beretów, teraz pewnie zastosuje do marynarki - jak Ty....
na blog Mimi zaraz zajrzę :))
pozdrawiam niedzielnie

Agniecha pisze...

Marynarka może wspólna, ale na zdjęciu jest chyba na Tobie? Sympatyczne różyczki. Z nietypowych przepisów: kurczak (w kawałkach), z ryżem i cytryną na blasze w piekarniku. Znajomy kiedyś zrobił - niebo w gębie, a jak przygotowywał to bałąm się, że będzie paskudne. Nie było.

Unknown pisze...

Agniecha - przepis poproszę:-))) A na zdjęciu marynarka jest na mojej Ewie. Ja cykałam fotkę:-)))

Magda Spokostanka pisze...

Rozczuliła mnie wspólna marynarka!
Halo halo, to Wy macie ten sam rozmiar?! Oj, to ja, z moją dorosłą córką, nie mogłabym mieć żadnego wspólnego ciucha, bo ona ma 36, a ja ... nie 36.
Narobiłaś smaku na książkę, szkoda, że nie ma.
U nas najczęściej filety z kurczaka w jabłkach z żurawiną i domownicy nieco znudzeni. Lubimy też gulasz z papryką, ale nie surową, tylko konserwowaną.
Najbardziej mi się podoba różyczka na lewo od kota (na prawo od widza), taka szaro-buraczkowa.
Pozdrowienia!

Unknown pisze...

Większość ciuchów mamy wspólnych - za wyjątkiem spodni ( na ogół ), bo ja mam jednak ciut inną figurę na portki. Ale spódnice pasują:-))) Zasadniczo nosimy 36 w porywach do 38 :-))) Jaka to oszczędność - więcej ciuchów w jednej cenie!

Unknown pisze...

M - może jeszcze można kupić. Warto zapytać Mimi:-)))

Anonimowy pisze...

u mnie w kuchni często królują proste przepisy z dzieciństwa :)

Kretowata pisze...

A czytałaś "Pochwałę powolności"???? U nas wszystko langsam, langsam;)) I celebra, tylko kiedy jedziemy do miasta, już na starcie nie mamy czasu - jak to się dzieje???
W kuchni wszystko bez mięsa;) A wczoraj wegańskie (!!!) ciasteczka kokosowo-sezamowo-migdałowe na soku pomarańczowym - pychaaaa nie do wiary!!!

Ananda pisze...

Gotować - uwielbiam, w kuchni odpoczywam. U mnie kuchnia bezmięsna i tak, wczoraj: lasagne z cukinii, selera naciowego, papryki i pomidorów w sosie beszamelowym, dzisiaj zupa z soczewicy i pomidorów oraz tradycyjnie - ziemniaczki, kotleciki jarzynowe i surówka z kapusty pekińskiej. Na weekend była też drożdżówka z żurawiną i skórką pomarańczową oraz ciasto bananowe :) Mogłabym tak bez końca... Szkoda tylko, że warzywka oprócz korzeniowych - mrożone, a pomidory z puszki, ale co tam, odbiję sobie w sezonie, tylko w tym nadchodzącym zdecydowanie powiększam warzywniak :)

Ps. Książki od Mimi - oczywiście mam :) Jakbyś chciała poobcować z częścią pierwszą, chętnie pożyczę!

Pozdrowienia z zaśnieżonej izerskiej krainy :)

Ananda pisze...

Kretowata - pozdrawiam :)

ankaskakanka pisze...

Oj dziękuję za polecenie książki. Toż to moje klimaty. Broszki ciekawe, ozdobią każdy strój. Pozdrawiam

Kretowata pisze...

Ananda - pozdrawiam;))))

ogrodyewy pisze...

Małe przyjemności dla duszy i dla ciała. Największą przyjemnością jest pożeranie książek i pożeranie sernika (jednocześnie), ale potem nie nosi się rozmiaru 36/38 (zresztą nigdy się nie nosiło).

krystynabozenna pisze...

Różany wpis się zrobił :-)))
A kurczaka też lubię w różnych wariacjach...
Sernik też lubię...
Czytać też lubię ... :-)))

Unknown pisze...

U nas bezmięsne są kilka razy w tygodniu - zostało nam z wegetariańskich czasów:-))) Jutro planuję "moją" zupę z czerwonej soczewicy. Ananda - cały czas próbuję zdobyć jedynkę. Ale jak mi się nie uda to się usmiechnę do Ciebie...Może jak będziemy w Izerach, bo chcielibysmy w tym roku pojechać - jakos tak wiosną:-)))

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Mniam :-) Wielbię drób w każdej postaci. U mnie króluje kurczak z nadzianką opisany w przedostatnim moim wpisie (z 30.01)- zapraszam.
Ostatnio u mnie panuje pośpiech, zatem czas skłonić się ku refleksjom nad drobnymi przyjemnościami. Podobnie, jak Kretowata, polecam książkę "Pochwała powolności"- Carla Honore, którą właśnie czytam, ale (o rany!) nie mam czasu doczytać do końca :-)

Anonimowy pisze...

ja bezmiesna jestem-a najbardziej kocham makarony :)nie pogardze nawet pasta Alfredo ;) zwlaszcza z kieliszkiem bialego wina :)))))))))
ale nie nosze rozmiaru 36 ani 38 ;)
dzis pierwszy raz od 15 lat robilam ciasto ptysiowe z kremem budyniowym-czekoladowym...i spapralam. gniot w smieciach,ale cudowny krem zjedzony zostal z biszkoptami. male,codzienne improwizacje i male,codzienne przyjemnosci :)

pozdrawiam
Aska

Aleksandra Stolarczyk pisze...

Piękne brochy a delektowania się lekturą zazdroszczę!O kulinariach nic nie napiszę, bo mi ślinotok zaleje klawisze:)

-mamon- pisze...

No to fajnie, brać blogowa jak widać bywa niezastąpiona, broszki są naprawdę urocze a o książce piszesz w taki sposób że chciałoby się ją natychmiast otworzyć i chłonąć.

Z tym jedzeniem to jest tak, że różne dania znajdują swoje zastosowanie o różnych porach roku. Ja bardzo lubię taką dziwną mieszankę ugotowany na sypko pęczak z grillowaną cukinią z odrobiną czosnku i szalotki, i piersią kurczaka, na koniec wrzucam kila pomidorów suszonych. W oryginalnym przepisie był makaron ale ja bardzo lubię kaszę więc go zastąpiłam. :) mi smakuje

kyja pisze...

różyczki robią wrażenie! hmm, mam bardzo podobna marynarkę w szafie:)
u nas często króluję pizza (mąz mój robi pyszną na cienkim cieście), ja często robię spaghetti i czasem robimy sałatkę: sałata lodowa, obsmażona w kostkę pierś kurczaka, pomidory cherry, cebula, czosnek,prażone ziarna słonecznika, grzanki zrobione z kilku kromek chleba, sól pieprz i sos(oliwa, ocet winegret, zioła prowansalskie lub bazylia, musztarda)i wyżerka pyszna. Do tego białe wytrawne wino-mniam!
Wg mnie pozornie drobne przyjemności, jak smaczne jedzenie czy piękne widoki to tak naprawdę najważniejsze w życiu. To od nas zależy ile i czy będziemy sprawiać sobie takie przyjemności:)
Pozdrowienia!

Jesien pisze...

Robisz apetyt na sernik i na dobrą książkę . Muszę przeczytać ale zapewne będzie warta poświęconego czasu . Asiu kurczaka robię na tyle sposobów ile mi w danej chwili przyjdzie pomysł -w cuury to robię tak:na masło i olej +cebulka(dużo -w piórka) =zeszklić teraz rodzynki +cuury =chwila i zdejmuje z patelni . Na tłuszczu pozostałym smażę kawałki piersi kurczaka lub polędwiczki kurze albo jak kto chce -mogą być większe kawałki mięsa .Jak jest miękkie dodaje odłożoną cebulkę z rodzynkami ,jeszcze trochę smażę razem na małym ogniu. Podaje z ryżem ze szczyptą kurkumy lub szafranu .
Jednak co głowa to pomysł i smak inny:-))) Najważniejsze aby smakowało :-)

Ivalia pisze...

Takie małe radości zawsze są najmilsze :) Bardzo się cieszę że mogłam być jedną z ich sprawczyń. A rozmiarów ciuchowych zazdraszczam okrutnie ;)))

Unknown pisze...

Bedac mloda panienka... :) szydelkowlam zawziecie. Ostatnio cos mi sie nostalgicznie zrobilo bo w zeszly piatek kupilam wloczki i szydelko i postanowilam sobie przypomniec..;
Zas kuchennie, to u mnie ostatnio krolowal moj bigos , o ktorym pisalam tu, bo mnie jedna z zaproszonych na bigosowy wieczor osob zmusila do dania przepisu...

http://notatkiniki.blogspot.fr/2013/02/bigos-la-nika.html
Wczesniej pisalam tez o zupie cebulowej i o galette de rois.
Ale na codzien improwizuje z tego co mam w lodowce. Teraz zima robie duzo zup z wkladka, rosolow.
A sernika nie pieklam chyba ze dwadziescia lat... JAkos mam wiekszy pociag do nieslodkich potraw..
Pozdrawiam
Nika

Unknown pisze...

Nika twój przepis na bigos powalił mnie na kolana! Że o zupie cebulowej nie wspomnę... Zresztą zupę cebulową robimy dosyć często - tylko, że ja cebulę przecieram, bo nie lubimy jak nam w zębach zgrzyta:-)))

Gosianka pisze...

Asiu bardzo miło mi się czytało wpis o tylu przyjemnych sprawach. czy trzeba coś więcej? Paczuszka od koleżanki, książka, serniczek i świat jest piękny. A jeśli gdzieś obok jest kot, to żyć, nie umierać!

Ania z Siedliska pisze...

Też często robię kurczaka w curry ale u mnie są drobne cząstki w sosie niby beszamelowym z dodatkiem curry. zapewniam, że to jest pyszne ! Bardzo lubię kurczaka w sosie musztardowo-miodowym i udziec indyczy pieczony w moim piecu ( wcześniej zamarynowany) z dużą ilością majeranku. Twój kurczak wygląda bardzo smakowicie !
Czy gdzies można kupić książki Mimi ?
Bardzo chętnie bym je przeczytała.

,,Kozi las'' pisze...

Dla nas małe przyjemności to z nad bagien krzyk żurawi o poranku, obserwacja alpak spokojnie pasących się na majowej trawie w cieniu lasu, zapach ziemi odwróconej pługiem przy wiosennej orce... Jest tych przyjemności sporo i mimo że są małe to powodują że chcemy być tu gdzie jesteśmy i robić to co robimy :)
Pozdrowienia dla Was :)

Agnieszka Hubeny-Żukowska pisze...

Piękne te Twoje różyczki!!! Ja tu niestety i też "stety" jestem tak zaganiana, że nie mam czasu wszystkich odwiedzić... Pozdrawiam

katzebemol pisze...

Piękne te broszki :D
A ja bardzo lubię kurczaka :)
Pozdrawiam

Evunia pisze...

witam, właśnie zajrzałam.zaczytałam się pamiętnikiem Pana Kota. obśmiałam do łez. Dlaczego nie ma dalszego ciągu???? Proszęproszę. Właśnie ( hm 1/2 roku temu)po kilkunastu latach mienia psów posiadłam po raz pierwszy 2 koty i fascynuje mnie ich świat - a Pamiętnik był super.
ps. sorki, stylistyka Mimi nie dla mnie. ale w necie - każdy ma co lubi.

Unknown pisze...

Evunia - jakoś tak nie mieliśmy z Rysiem natchnienia:-))) Ale pomyślimy, bo trochę nam się pozmieniało w zwierzęcej gromadce:-)))

Inkwizycja pisze...

Och, bo małe przyjemności ratują nam życie!
O duże jakoś trudniej ;)
Więc cieszę się byle czym, celebruję zwykłe czynności i zamieniam je w nasze małe święta... odskocznie od szarej codzienności... takie zasłony dymne ;-)) Cieszę się, bo pada śnieg i jest pięknie ;)
A teraz mam akurat fazę na tradycyjną polską kuchnię: bigosy, placki ziemniaczane z sosem grzybowym, kotlety mielone i kasze ;) takie zimowe smaki ;-))
Uściski ślę;)