poniedziałek, 9 stycznia 2012
Gmina Road nr 4 i Małysz
Znacie nasze drogowe przeżycia? Znacie...bo pisać o tym można bez końca. Teoretycznie do naszego siedliska wiodą trzy drogi. Ba – nawet cztery, jak się okazało, bo gdy pojedziemy w lewo, pod wałem rzeki dawną drogą do jumbów ( znaczy się płyt betonowych położonych za czasów PGR-u ) to zasadniczo mamy cztery drogi dojazdowe. Jest to, rzecz jasna czysta teoria, bo droga numer jeden – najkrótsza, prowadząca w lewo pod wałem rzeki Wąskiej, przez większą część roku jest nieprzejezdna. Ostatnio zakopał się tam sąsiad...traktorem, a drugi traktor z trudem go wyciągnął. Mam fantazję, ale taką, żeby konkurować z maszyną Sołtysa, to już nie. Chociaż przed akcją wzajemnego wydobywania traktorów jeszcze ryzykowałam budząc powszechne zdumienie we wsi. Do tego stopnia, że na widok Jeepika przedzierającego się przez błotne koleiny nasi sąsiedzi nieodmiennie wychodzą przed dom, stają na skraju drogi i obserwują czyniąc zakłady: przejedzie, czy nie. Różnie z tym bywa jak wiadomo. Droga numer dwa, czyli tzw. “sołtysowa”, bo w sezonie letnim sąsiad ją grodzi i wypasa tam jałówki jest przejezdna zmiennie. Jej część stanowi bowiem piękny i tłusty czarnoziem, który pod kołami czegokolwiek raz dwa zamienia się w coś, czego drogą już nazwać nie sposób. Ale jadąc ostrożnie boczkiem, na skraju rowu melioracyjnego i łapiąc przyczepność jednym kołem przejechać się da. Aczkolwiek w przypadku nie zachowania czujności koła się mogą omsknąć i... pozostanie tylko czekanie na Sołtysa w największym we wsi traktorze. Droga ta jest bardzo malownicza, bo lubią przy niej popasać się sarny, w chaszczach kryją się zające, a na starych drzewach siadają myszołowy. Jak człowiek stanie i dobrze się rozejrzy to i sowy uszate wśród starych wierzb wypatrzy. Ale w warunkach obecnych stawać nie należy, bo samochód momentalnie zagłębia się w glebie. Droga numer trzy, która zawsze była jakoś tam przejezdna obecnie jest trasą dobrą dla samobójców, z uwagi na sterczące zdradziecko połamane płyty i druty oraz koleiny jak po przejeździe kolumny czołgów. A ostatnio korzystaliśmy z drogi numer cztery – nadrabiając za każdym razem blisko 7 kilometrów. Ale niestety – nic, co dobre nie trwa wiecznie i...ta droga też się w końcu rozmokła. O czym przekonał się mój brat, który usiłował swoim “plaskaczem” przejechać. Otóż ugrzązł na amen i późną nocą dygał do domu w kompletnych ciemnościach. Jak w końcu dotarł utytłany był w błocie po pas. My nie daliśmy rady go wyciągnąć. Potrzebny był rzecz jasna traktor. Z dużym trudem przedarliśmy się w święta, żeby Wojtka rodziców dowieźć na świąteczny obiad. Mama, która jest osobą o stalowych nerwach i naprawdę niejedno już widziała, wysiadła z auta na miękkich nogach i słabym głosem wyszeptała: “ Nigdy więce takiej jazdy...”. Determinacja jej była zaiste wielka, bo z powrotem jechać już nie chciała. Wolała po ciemku, z latarką przeprawić się przez kładeczkę. A kładeczka – przypominam jest z dwóch szyn, bez poręczy. W sumie ma z 40 cm szerokości. No, może 50... My od dwóch tygodni dygamy do kładeczki nie bacząc na wiejące wichry, padające deszcze i ciemność. Bo jak wyjeżdżamy o 7 rano jest jeszcze ciemno, a kiedy wracamy po 16-tej jest ciemno już. I nie dziwi mnie już zacietrzewienie w duszach i słowach sąsiadów, którzy na sam dźwięk nazwiska Z., czyli urzędnika odpowiedzialnego za drogi gminne dostają amoku i mściwie domagają się, żeby na każdą inspekcję przyeżdżał swoim samochodem bo “ na pewno się zakopie”, mściwie przy tym chichocząc. Albowiem nie tylko my mamy drogi w takim stanie ( ale nasze są najgorsze – chociaż cztery). A co ma do tego Małysz? A tak mnie naszła refleksja, gdy czytałam relację o dokonaniach naszego skoczka podczas rajdu Paryż – Dakar. Bo nie wystarczy trochę pojeździć terenówką. Potrzeba naprawdę wielu godzin w trudnym terenie, żeby nauczyć się tej specyficznej odmiany jazdy. Bo inaczej wóz się będzie nieodmiennie wywracał, albo zakopywał, albo wypadał na zakręcie. Ech, a swoją drogą gdyby ktoś mi dał tak stuningowane autko, z oponkami jak w traktorze Sołtysa – to żadne droga nie byłaby mi przeszkodą i życie byłoby piękne. Chyba wystartujemy w jakimś rajdzie... A co tam!
Droga samobójców
Droga do kładeczki
Zakopani
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
25 komentarzy:
No nie, to zycze Wam bardzo, zeby przyszedl mroz i droga byla przejezdna. Ale to rozwiazanie tylko do wiosny. :-(
Wspolczuje Wam bardzo i pozdrawiam serdecznie ;-)
Patrzymy na zdjęcia czytamy Twoja relację i wniosek jeden ,Wasz Jeep'ik jest zbyt ciężki .Nasz ,,SUZUKI Samurai 413 LWB" w całości waży 930kg z tego co wiemy to najdzielniejsze samochody w Off Road, ich tajemnica tkwi w wadze bo silnik w naszym jest 1300cm ale przy włączonym przednim napendzie nawet by się nie zająknoł na kazdej Wszej drodze.Musicie zadobyć Samuraika i Wasze problemy się zakończą,a i oszczędności finansowe jakie - 11 litrów gazu na 100km.
Pozdrawiamy Off Road'owców z Żuław :)
Toż to prawdziwa droga przez mękę !!!! albo szkoła przetrwania.....
podziwiam Waszą determinację ale i współczuję ...zwłaszcza teściowej....
może tak jakiś serialik nakręcić....
ale bez żartów.... macie "przerąbane"i za co płacicie podatki ?????
u nas po 12 latach -wysypali! ale po zimie i traktorach oraz służbach leśnych, które dojazdy leśne zagrodziły szlabanami znów czekają nas niespodzianki, ale to tylko letnisko.gdybym miała taką szarą codzienność chyba osobiście utytłałabym wójta w błocie,
Heh. Nie mamy śmiałości napisać Wam "Drodzy...", żeby się z drogą nie kojarzyło.
Ponieważ wiemy, że taka błotnista droga to istny koszmar, więc można tylko żartować, żeby człowieka szlag na miejscu nie trafił.
W pierwszej chwili odniesienie do Małyszka skojarzyliśmy z przelatywaniem ponad. :D I kto wie czy nie powinniście sobie usypać porządnego zjazdu.
Z innych dyscyplin to macie okazję potrenować jazdę figurową na błocie, (naturalnie skoroście tacy zapaleni "zwierzoluby" to z premiami ornitologicznymi czyli tzw. wywijaniem orła lub łapaniem zająca).
Trzymajcie się Kochani!
(PIONU !!! :DDDD)
P.S.Prócz Samurajów w naprawdę trudny teren nadają się jeszcze NISSANY Patrole.
Współczuje! Myśmy choć mieszkamy w granicach miasta musieli wysypać gruzu i klinca na naszą drogę za około 1500 zł, żeby była przejezdna zawsze
Hm... taka droga przejechalby quad. Ale kupowac quada po to tylko zeby pare kilometrow rozmiekla droga przejechac to bez sensu...
Od 3 lat walczę żeby nam utwardzili drogę pod naszą górkę ponieważ w zamian udostępniliśmy swój kawałek działki na drogę ogólną. Na razie bez skutku, czasami z chłopem mamy plan aby szlaban postawić i opłaty pobierać za przejazd. W ten sposób uzbieralibyśmy na naprawę naszego odcinka do domu.
Na temat przygód samochodowo - błotnistych to i ja bym mogła już książkę napisać.
Życzę Wam umiejętności co najmniej takich jak Małysz;). Dużo cierpliwości do cholernych urzędasów, którzy domniemam drogi do swoich domów mają utwardzone i przejezdne przez 4 pory roku.
W kupie siła, piszcie pisma do urzędów, petycje, może w głos ludu zostanie usłyszany :)
Pozdrawiam cieplutko
U nas było podobnie, ale nękanie gminę pismami pomogło. Droga została utwardzona, więcej mi do szczęścia nie trzeba. Też doradzam mały i lekki samochód terenowy (choćby i Samurai). Najważniejsze i tak są opony. Byle nie przesadzić, bo z takimi MT od traktora to po tygodniu jeżdżenia z drogi nie zostanie już zupełnie nic. A do wyciągania gości lina dynamiczna. Pozdrawiam.
Horror drogowo-urzędowy. Może jakieś media lokalne powinniście w to włączyć? Gazety lubią interwencje, może dałoby się kogoś tym zainteresować? Urządnicy nie lubią mediów, może by zadziałało?
Szczerze współczuję tego horroru. Pozdrawiam!
Teoretycznie idzie ku lepszemu. Nawieźli już betonowe płyty ( co któraś zapewne się nada ) i w tym roku ma być ogłoszony przetarg na zrobienie drogi dojazdowej dla nas. Ale kiedy dokładnie - któż to wie? Będę w przyszłym tygodniu w gminie to się dowiem. Ale co przeżyliśmy ( i przeżyjemy jeszcze zapewne ) to nasze...
No to widac ,ze beznadziejnosc to nie jest czyli bedzie lepiej ! a teraz to rzeczywiscie nie jest najlepiej..zycze zeby bylo lepiej jak najszybciej!
no cóz szara , rzeczywistośc , współczuję :( ..Proponuję zareklamowanie swoich dróg może gdzieś na portalu niemieckim . Niemcy podobno słono płacą za taką naturę , bo u nich tego nie ma..:)) Pozdrawiam noworocznie ,obyście więcej nie ugrzęźli :)
O kurcze, ale pomysł z tymi Niemcami ... :)
Strasznie wyglądają Wasze drogi! Mówię to jako zaprawiona w bojach i mocno "opatrzona".
A nie ma w okolicy jakiegoś milionera, który chciałby się popisać dobroczynnością? U nas część dróg, tak właśnie jest naprawiana, bo na gminę nikt już nie liczy.
Niesamowicie dbają też o drogi nadleśnictwa, ale ciężko byłoby pewnie Waszą drogę wciągnąć na ich listę ...
Ooo, a bus szkolny nie jeździ gdzieś w pobliżu? To zawsze mocny argument.
Trzymajcie się, nie dajcie się!
Aż się chce zaśpiewać słowami Wolnej Grupy: Polami, polami, po miedzach, po miedzach, po błocku skisłym, w mgłę i wiatr... ...Przemek ma rację z tymi oponami, niektóre ślizgają się nawet po mokrej trawie, a gruba kostka rozwali drogę jeszcze bardziej, nic, tylko sypać jakieś kruszywo, ale i odwodnić by się przydało.
Najgorzej pewnie na wiosnę, kiedy ziemia jeszcze zmarznięta, a po wierzchu puszcza, nękajcie urzędy, po to oni są, choć czasami mam wrażenie, że tylko utrudniają, pozdrawiam serdecznie.
Co ten Wasz wójt robi, trza go zmienić, nasz nowy przynajmniej zabrał się za poprawianie takich właśnie dróg, co prawda naszą robimy sami tzn. wszyscy mieszkańcy Jaworzyn z niewielką pomocą gminy. Dlaczego te płyty leżą w rowie, a nie na drodze?. Macie racje, jazda w terenie wymaga pewnych umiejętności, a nabywa się je właśnie w takich warunkach, tak, że spokojnie możecie startować w rajdach, ale swoją drogą to jest skandal, bo tego nie mozna nazwać drogą, no chyba, że się traktorem jeździ.
Łączę się w bólu! Na szczęście u nas to tylko kawałek, ale równie nieprzejezdny.
Nas wiele lat nękał inny problem - droga brukowana, bardzo dobra, biegnąca w odległości kilku metrów od naszego domu (goście to pod samym lasem są...). I tysiące tirów, które tędy jeździły codziennie z hukiem, chcąc przejechać z przejścia granicznego na inne, z mniejszą kolejką.
Teraz nie ma już kolejek i nie kocich łbów - na szczęście.
Ale chałupy i tak nam we wsi popękały potężnie, bo całe podskakiwały, kiedy taki kolos po tym bruku pędził kilka metrów od nas.
Ja bym spróbowała przyspieszyć gminę, powiedzieć, że opiszę (na pewno wiedzą, że piszesz!)w jakiejś gazecie ogólnopolskiej.
No i podstawa - KONIECZNA wizja lokalna i dojazd do Was przez wójta i pana urzędnika!
Życzę jak najszybszej poprawy sytuacji i pozdrawiam serdecznie! :))
Znamy ten ból, co to znaczy tak się "wkleić" nawet 4x4 że się wyrywa auto traktorem.
Cóż ja mogę polecić? kalosze dobre;] Macie skrzynię z reduktorem?
Na takie błocko opony też mają znaczenie, jak perspektywa poprawy nawierzchni jest kiepska warto autko doposażyć w oponki typu Mud Terrain czyli MTki;] Zupełnie inaczej sobie radzą na błocku.
Masa auta to jedno ale opony, to czy jest redukcja i umiejętności to w zasadzie kluczowe.
Co do plaskaczy - szukamy drugiego auta, czasami mamy przeblysk ze może osobowe a po takich akcjach jak te opisane utwierdzamy sie że jednak dwa razy 4x4 ;]
A co do Małyszito - wczorajszy odcinek ukończył dzisiaj, bo sie zgubił;][ Zatem uważajcie na tej kładce!
Spojrzałam na zdjęcie naszej drogi i sama się przeraziłam, że to aż tak:-))) Z wieści najnowszych - przetarg na wykonanie drogi ma być ogłoszony w lutym...
U nas wygląda to niemalże identycznie, cóż w przyszłym roku będziemy musieli zrobić drogę własną dojazdową, no i pogonić kota w powiecie bo szlakówka, która do nas prowadzi to już droga powiatowa, ale że prowadzi tylko do nas, to wszystkim jej łatanie jakoś umyka.
witam :)
bardzo fajny blog,będę wpadać!
kociaczki urocze,słodziaki jedne:)
Asiu, po przeczytaniu tej opowieści zaczynam się cieszyć swoją drogą do świata, bo ma tylko jedno wredne miejsce. Baaardzo Wam współczuję, bo kiedyś tez mieliśmy drogi gruntowe ( teraz jest żwir).
A co z podtopieniami ? Czy jesteście bezpieczni ? Donoszą o wielkiej cofce z Bałtyku.
- Aniu - na szczęście cofka nas nie dotyczy. Wąska wpada do jeziora Drużno, a nie do Zalewu Wiślanego, więc jesteśmy bezpieczni. Jak zwykle zalana jest Wyspa Nowakowska. Pamiętam, że jak tylko zaczynaliśmy szukać domu, Wojtkowi niesamowicie się tam podobało. Bo miejsce jest naprawdę niesamowite. Ale ja pamiętałam coroczne doniesienia o cofce i zalaniu - wychowałam się przecież w Elblągu. Tu u nas jest spokojnie. I mamy dzisiaj piękny śnieg i słońce- Gosiu - witam Cię serdecznie na blogu i już biegnę do Ciebie podziękować za zaproszenie:-)))
X lat temu pewien orszak weselny utknął na takiej drodze. To było nasze wesele i nasz orszak. Nie czas i miejsce, by opisywać groteskowość sytuacji, dość, że (wbrew wszelakim prognozom) do dziś tworzymy z M. zgodne i szczęśliwe stadło.
A poważnie? W sprawie drogi Urząd Gminy nagabywać trzeba (wiem, jak to wygląda i ile trwa), więc póki co "mus" się ratować poczuciem humoru, którego, jak mniemam, Wam nie brakuje. Życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz