piątek, 3 lutego 2012

Sakramenckie mrozy


Zima daje do wiwatu. Najpierw w tajemniczych okolicznościach zabrakło wody w kranach. Rankiem wstałam i jak zawsze z niepokojem zerknęłam na termometr w pokoju: 13 stopni. OK. Nie jest tak źle. Potem wypuściłam psy prawie przymarzając ręka do klamki, nakarmiłam koty, zrobiłam kawę. Woda leciała bez problemu. I nagle zaciurkało, zabulgotało i...koniec. Wody niet. Wywlokłam Wojtka spod piernatów ogłaszając niepokojącą nowinę. Bo gdyby zamarzło w nocy - zasadniczo nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale tak? Dziwy. Tym bardziej, że hydrofor chodził, aczkolwiek na sucho. Po przeprowadzeniu dochodzenia, odkopaniu spod izolacji hydrofora, zaglądaniu w czarne i zimne czeluście studni, odmrażaniu paluszków dolnych i górnych przy sprawdzaniu kolejnych rur doszliśmy do wniosku, że...kompletnie nie wiemy o co biega. Zawezwany na pomoc Szwagier cudotwórca przez telefon jął udzielać porad. Efektów zero. Jako, że samochód stał za rzeką Wojtek ubrał się niczym na Syberii, wziął w garść w butle i powędrował po wodę do sąsiada. Wieczorem po niemal całodziennym ogrzewaniu ustrojstwa i braku zadowalających efektów padliśmy. Tym bardziej, że Wojtek miotał się cały dzień między ogrzewanym hydroforem, drewutnią, gdzie klnąc na czym świat stoi rąbał drewno w temperaturze -18 stopni, piecem CO w piwnicy i piecami w pokojach, bo u Mamy i Cioci temperatura w pokojach za nic nie chciała przekroczyć 15 stopni. Rano okazało się, że rura od kaloryfera u Cioci zamarzła. Nie grzały kaloryfery u Niej, w Kuchni i w korytarzu, gdzie na drzwiach tworzyła się już spora warstwa lodu. W sobotę hydrofor dalej buczał ewentualnie na sucho. Po rozkręceniu okazało się, że walnęły jakieś uszczelki. Szwagier z odsieczą przybył w niedzielę i - chwała Panu w niebiesiech udało się draństwo naprawić. Rozmarzły też kaloryfery. A dzisiaj znowu - kurka wodna, psiakrew u Cioci kaloryfery zimne. Nocna niechęć do opuszczania domowych pieleszy zemściła się okrutnie. Ogacone bardzo dokładnie rury znowu przymarzły. Normalnie rączki i nóżki opadają. Teraz u Babć już buzuje ogień w piecach, a rury usiłujemy odmrażać farelką. Ale jak jeszcze trochę przymrozi to niechybnie przyjdzie oszaleć, bo w takiej temperaturze normalnie mózg zamarza!

48 komentarzy:

Iza z Kidowa pisze...

Łaska pańska, u mnie dotąd nie zamarzło, choć rano jest -23 a w nocy pewnie ze 30. Za to autko wysiadło - musiałam popełnić nowy akumulator a teraz jeszcze elektronika pada - nie da się zamykać z pilota - było kunia se kupić!
Prognozy zapowiadają "gwałtowne ocieplenie" w przyszłym tygodniu - ma być jedynie minus3!
Blacharze zacierają ręce:)))
Pozdrawiam ciepło i byle do wiosny!

konik polski pisze...

Asiu kochana, a to ja narzekałam...choć u mnie też problemy z rurami ale odpływem, nie schodzi mi woda z wanny, wc i zlewozmywaka, a w wannie na dodatek się cofa, zamówiliśmy na dziś szambiarkę, mam nadzieję, że przyjedzie i to coś pomoże...

Magda Spokostanka pisze...

Serdecznie współczuję!
Mnie już nawet szlag nie trafia, bo zamarzł gdzieś po drodze ... Właśnie usiłuję wykroczyć poza 12 stopni i nie wątpię, że się uda!
Z mroźnych rozkoszy, fajna jest jeszcze zamarznięta rura od szamba i radosna "cofka" w kierunku domu.
Niech żyją piece kaflowe!
Gorące pozdrowienia! (takie ok. 25 :))

oliwka pisze...

Uroki wiejskiego życia zimą;) Macie tam prawdziwy obóz przetrwania, nie zazdroszczę!
Myśmy wlasnie kupili kozę Jotula, podobno bardzo wydajna i długo trzyma. Może powinniście mieć taki plan B, przynajmniej jeśli chodzi o kaloryfery?
Ale w niedzielę ma się podobno ocieplić. Do -12 :))
Trzymajcie się ciepło, mimo wszystko!

grazyna pisze...

Rzeczywiscie sytuacja jest, delikatnie mowiac, trudna, bedzie o czym opowiadac, kiedy nastanie wiosna, ale teraz jakos trzeba przezyc! u nas w Andach rano w domu jest 10 stopni, nie mamy ogrzewania ale okolo 9tej slonce juz ogrzewa i w dzien dochodzi do 20 stopni. Ale przy tych dziesieciu porannych trudno jest sie wygrzebac z lozka, a co dopiero kiedy reka przymarza do klamki!!!uch! pozdrawiam i zycze rozwiazania problemow.

Anonimowy pisze...

jezusicku narazeński 13 stopni !!!!!!!!!!!!!!! mój chłop przy 18 -tu w domu jeczy , że zimno !!!!!!!!! przy 13 - tu zamarzłby :)

Aleksandra Stolarczyk pisze...

zostawiliśmy na wsi balon z winem-NIEOGACONY!!! i teraz już jestem pewna,że okoliczne gryzonie mają imprezę z lodami winnymi-sami sobie jesteśmy winni- będziemy abstynentami:)

kyja pisze...

współczuję zamarzania!
już dawno chciałam Was zapytać - mam nadzieję,że niedawna cofka (przed tymi mroziskami) nie dotknęła Was?
ja odliczam czas do wiosny...
Pozdrowienia z Dolnego Śląska!

Przemek pisze...

O. Dołączam więc i ja do Klubu Zamarzniętej Rury. Moje udało się rozmrozić, zbudowałem wokół nich ocieplony namiot z folii i wełny (są w części nieogrzewanej domu) i grzeję tam elektrycznie. W domu +7. Damy radę, jeszcze z tydzień - dwa i wiosna, a przynajmniej pierwsze jej objawy :).

dompodsosnami pisze...

Klub Zaarznietej Rury - zapisujemy się i my, odpływ zamarzł, kurde! Woda jakimś cudem jeszcze jest, nie wiem, jak długo, tfu, tfu.
Piec kaflowy i koza - to jest to, kochani, rano u nas w pokoju całe 15*C! :D
Zmarznięte buziaki zostawiam! ;)

Izydor z Sewilli pisze...

Asiu, my mieliśmy tak samo wcześniej z kaloryferami, ale po wlaniu sporych ilości borygo (czyli glikolu) do instalacji nic nam nie zamarza już. Uzupełniamy co roku. Nie zamarza nawet kaloryfer na ganku, gdzie normalnie zamarza woda w wiadrze, jak się ją tam zostawi. U nas -20 od 3 dni. Rano w łazience około 9 stopni. Mam dość.
Do jagnięcych porodów dołączyły psie. Sunia się oszczeniła - mam 3 małe komondorki - razem 7 psów w chałupie. Pozdrawiam pastersko

domowa kurka pisze...

o rety...jak bezkresna lodowa kraina...brrr

Leptir pisze...

no trudno ja sie do klubu nie zapiszę...dom ocieplony....rury też. rano +18, wieczorem około 20... ale może jako Honorowy Członek w tym Klubie Exkluziv :))
a po ludzku współczuję,
ale ponoć niedługo wiosna...
trzymajcie się cieplutko
pozdrówka

Gwenaelle pisze...

U nas musi być ciepło "bo są szczeniaki" Woda zamarzła nam w rurach dziś rano w kotłowni... walka trwała, ale się udało! W domu 17 stopni, koło kojca szczeniaków "wszystkie możliwe farelki" Ale pamiętam takie czasy że szampon w rogu wanny zamarzał. Kto tego nie doświadczył nie wie co to życie ;) A miastowi przyjaciele za głowy się łapią jak można mieć w domu mniej niż 20 stopni....mięczaki!

jankasgarten pisze...

Trzymam kciuki, ze przetrzymacie ta lodowa zime. Nie lubie takiej silnej zimy, chociaz u nas mozna jeszcze wytrzymac.
Wszystkiego dobrego i pozdrawiam cieplutko :-)

,,Kozi las'' pisze...

U nas dziś rano(7.30) termometr pokazywał -28*C.Dzięki Bogu narazie nie zamarzły rury ani od kaloryferów ani od wody.Palimy 24h na dobę w domu +18*C.
Zabespieczenia domu na wypadek takich mrozów wynikają z doświadczeń płynących z 24 lat życia na wsi,zamarzało nam nie raz w poprzednich domach ,teraz wiemy jak się ustrzec takich ,,przyjemności".
Pozdrawiamy Was najgoręcej jak można - byle do ciepłej wiosny :)

Agni pisze...

I co tu sie dziwic , ze ludzie ( ze mna na czele ) nie lubia zimy !!! Mam nadzieje , ze juz macie i wode i cieplutko ?!

Joanna pisze...

u mnie też mrozi niemiłosiernie ...

IVONNA pisze...

O mamuniu! Ciepłe uściski przesyłam i trzymajcie się oby do wiosny:)

Meis Ideis pisze...

Nie zazdroszę zamarzających rur, ale dobrze, że są piece. Zapowiadają opady śniegu, co oznacza wzrost temperatury - z dwojga złego chyba lepszy ten śnieg niż trzaskające mrozy:)

pozdrawiam cieplutko

GAJA pisze...

Znam to, znam z pierwszej zimy. Przyroda dała nam popalić, ale jest dobrze, odpukać.

Nasza Polana pisze...

Oby te zimowe problemy szybko ustąpiły. Dbajcie o siebie żebyście się nie pochorowali. Zresztą zahartowane z Was ludziki to nic Wam pewnie nie będzie, ale CIEPEŁKA życzymy i niech ten hydrofor się wreszcie trochę opamięta. :-)

bozenas pisze...

A tak u Was pięknie:)))na pocieszenie powiem Ci ,że mieszkam w mieście w blokach i też nie było u nas wody wczoraj:))w okolicy wszystkie duże pojemniki z wodą wykupiono:))masakra:)

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Aż mi głupio, że u nas w domu wciąż plus 20 i nic nie zamarzło. Na razie :-) Tylko bojler podcieka, ale to nie ma nic wspólnego z mrozami, a bardziej z korozją. Trzymajcie się ciepło :-*

Polinne pisze...

U mnie na razie ok, w domu w porywach do 20 stopni, ale w ubiegłym roku strzeliła nam pompa, potem zamarzły rury, ogrzewałam suszarką :) współczuję serdecznie takich rewelacji, mam nadzieję, że te mrozy pójdą sobie...pozdrawiam bardzo ciepło

Anonimowy pisze...

Dlaczego macie tak zimno? U mnie 22-24 na plusie i nic nie zamarza!! Co to za dom???

Unknown pisze...

Na szczęście ( odpukać )chwilowo nic więcej nie zamarzło. Co prawda kaloryfer u Cioci nadal zimny, ale piec daje radę ( bo przytomnie zachowaliśmy piece po założeniu centralnego ) Generalnie nie jest źle, chociaż Wojtek wygląda jak palacz z filmów Barei, hi, hi. Umorusany, że nie wiem! Klub Zamarzniętej Rury! - Podoba mi się! To ilu mamy członków?
I jeszcze do Anonima - Z reguły nie publikuję absolutnie anonimowych komentarzy, ale chciałabym Ci odpowiedzieć, więc robię wyjątek. Mieszkamy w starym, ponad 100 letnim, drewnianym domu. Ocieplone są tylko ściany szczytowe. Tak jak od wieków robiono w naszej okolicy. I niestety czasami przy naprawdę dużych mrozach i silnych wiatrach bywa chłodno. A zamarzające rury? - Życie zawsze płata niespodzianki. Ocieplenie hydroforu wystarczyło w zeszłym roku przy -28 st. A w tym roku zamarzło. Bywa. Ale tak to już jest. Nasz dom ma duszę, której nie chcemy zabić tynkując go od zewnątrz i od środka.
Pozdrawiam Serdecznie, a Anonimowych komentatorów bardzo proszę o podpis:-)))

Czarny(w)Pieprz pisze...

Ja przestałam mieć ciepłą wodę, a następnie jakąkolwiek wodę pod prysznicem, na szczęście jeszcze jest w kuchni.:)

amelia10 pisze...

U mnie jeszcze lepiej... wody wcale nie ma... tylko w żródełku!!!
w domu rano mam 6, w dzień 11 i gdy po południu dogrzeję kominkiem dobija do 15.
A dom też golutki, tylko cegła i glina. Kocham domy z duszą!
Samo życie!
Aby do wiosny,trzymajcie się ciepło.
Pozdrawiam gorąco.

Renata pisze...

O matko, prawie zamarzłam czytając posta.
U mnie niegdyś w kamienicznym mieszkaniu przy takich mrozach zamarzała woda w rurach (źle ocieplone plastiki), w starym wodociągu było oki.
Ale zimno też miałam, piece nie wyrabiały. Jednak wspaniale wspominam tamto mieszkanie :))

Trzymajcie się, byle do wiosny!!!!!

Sarenzir pisze...

Trzymam kciuki za naprawy - już niedługo podobno ma być cieplej... Jak powiedziała Pani pogodynka -tak 50 % na 50 % ;)

multanka pisze...

Asia, nawet nie wiesz jak ja ci współczuję! Nienawidzę zimna ... prześladuje mnie po nocach myśl, że nagle w stajence coś dzieje się z rurami, jakaś przerwa w dostawie prądu, a piec na węgiel ale podajnik na prądowego ślimaka jest :) Dzisiaj rano budzimy się a tu zonk ... wody brak ... wykąpałam się w biurze w mieście, zęby też musiały poczekać :P
pozdrowienia i trzymam kciuki za skok temperatury do góry!

multanka pisze...

Acha, oliwka pisze o kozie Jotula - my też mamy i ratuje nam życie normalnie bo grzeje salon, no i oczywiście kuchnia kaflowa w kuchni chodzi non stop od świąt :))

Go i Rado Barłowscy pisze...

Kochani! Ależ dziękujemy za ten post. Wydawało nam się, że 15 stopni i mniej w domu zimą to już tylko my znosimy i jesteśmy w związku z tym jakimś ewenementem zupełnie nieporadnym i nieprzedsiębiorczym.
A teraz jesteśmy w licznym Klubie Spędzających Zimę pod Pledem. Aż się nam cieplej zrobiło!!!!

Pzdr.

Anonimowy pisze...

Współczuję Wam takich atrakcji - hydrofor zamarzł, choć ocieplony przez Was i śnieg. Ja mam kłopoty z szambem ( mrozy bez śniegu) - wszystkim nam ta zima dojadła. W domu mam cieplutko, nawet rankiem ( wstaję co 3 godz. i dorzucam do c.o.)ale co z tego, jak myć się trzeba w miednicy i zmywać także. Ech, gdzie ta wiosna ?

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Przyznam się szczerze, że czytając Wasz wpis uśmiechnęłam się... Wybaczcie, ale myślałam, że my mamy najgorzej, ale przynajmniej kaloryfery u nas ciepłe są... Życzę opanowania jak najszybciej sytuacji!

Anonimowy pisze...

No to miło ! Wróciłem po tak długim niebycie a u Was taaaaaaaaaka syberiada !Nieźle . Skąd ja to znam ? Zamarzające grzejniki , pęknięte rury ,rąbanie na mrozie i tym podobne. Jesteście niezłomni !Trzymam za Was kciuki . Podobno idzie ciepło . Jeszcze trochę i całe pół roku lato !!! Pozdrawiam serdecznie .
Niewinny Czarodziej

Piotr pisze...

Dokładnie taki sam tytuł chciałem zamieścić na swoim blogu.....

http://evedeko.blogspot.com/ pisze...

piekne zdjecie! miły blog! ja mam pasję do projektowania wnętrz!

sprawdź mojego bloga: http://evedeko.blogspot.com/

Unknown pisze...

Dzisiaj, 6 rano - -30!!! Ale Jeepik odpalił, w piecach już buzuje ogień, a ocieplone rury, chwała Panu nie zamarzły. Ale ja już pragnę wiosny!!!!

Tupaja pisze...

Niestety u nas kiszka... Woda zamarza. Puszczamy ciurkiem z kranów kiedy nas nie ma, a i to stalagmity urosły. Teraz to już armagedon. Udało się przyłącze odmrozić, ale widzę, że puszcza lut na rurkach; straciliśmy też wodomierz...Do strat tej zimy chyba także dopiszemy pralkę, bo za nic n ie chce uaktywnić programu wirowania....

niewinny czarodziej pisze...

Czekam na następny tekst i zdjęcia. Chyba Was nie zasypało ?
Pozdrawiam serdecznie .

kasiexa pisze...

współczucia Asiu na pocieszenie powiem Ci że ja też miałam takie jazdy w starym remontowanym domu...a to szambo..a to zlew i cały odpływ zatkany a to brak wody w studni..z czasem nauczyliśmy się domu a on nas my bloko- mieszczuchy,,teraz mamy komfort nawet w zimie,,:))

Robert pisze...

Niestety takie siarczyste mrozy mogą spowodować w domostwie bardzo dużo szkód. Jedną z nich będą zamarzające rury, które przysporzą nam wiele problemów. Lepiej poczytać o tym wcześniej na https://www.stankan.pl/dlaczego-rury-zamarzaja i mieć z głowy ten problem nawet przy dużych mrozach.

Dominika Starańska pisze...

Super napisane. Jestem pod wielkim wrażeniem.

Wojciech Roszkowski pisze...

Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

Mateusz Domański pisze...

Ładnie to wygląda.

Izabella Nowotka pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.