Epopei lipowej ciąg dalszy. Zwalone konary leżały centralnie na naszym podjeździe ( znaczy się na drodze gminnej...).Trzeba było je pociąć. Jako, że nasza piła mocy do cięcia TAKICH drzew nie posiada i swoje lata ma, traktora nie mamy, a i Wojtkowi samemu byłoby raczej trudno poradzić sobie z parotonowym fragmentem zwalonego drzewa - wykonaliśmy telefon do przyjaciela. Poproszony o pomoc Sołtys nie zwlekając skrzyknął ekipę i przybyli razem z solidną pilarką. Czterem chłopom na schwał robota zajęła jakieś trzy godziny. Dość powiedzieć, że zanim my wróciłyśmy z Ciocią z miasta po odsiedzeniu godzinek u ciocinego lekarza i w przychodni na badania - drewno było pocięte. I powiem Wam, że życzliwość i solidarność wśród naszych sąsiadów nieodmiennie mnie wzrusza. Bo mieszkać wśród TAKICH ludzi to prawdziwe szczęście!
Praca wre!
Nasz nieoceniony Sołtys
I po robocie! W tle nasz cudem uratowany Jeepik:-)))
Reszta lipy czeka na swoją kolej...
23 komentarze:
Brawo dla Sołtysa... nie ma to jak sąsiedzka pomoc, żeby tak jednak wszyscy zyczliwi byli....
a drewno do kominka? czy może do rzeźbienia - wszak to lipa.....
pozdrówka
oj dobrze mieć Sąsiada ale sensownego Sąsiada :)
Tak, wieś to chyba ostatnia ostoja gdzie współżycie społeczne to nie slogan socjologiczny. Ci ludzie wiedzą że czasem i im może być potrzebna pomoc więc ,,Sąsiad sąsiadowi bratem" to w wielu miejscach jeszcze rzeczywistość. Macie rację że takie odruchy nie wymuszonego dobra w tych czasach chwytają za serce ,oby nie zaginęły wraz z odchodzącymi pokoleniami.
POZDRAWIAMY
:)) oczywiscie , sama wiem, ze na wsi mozna znaleźć pomocną dłoń..niedługo i my bedziemy walczyć z drzewami na swojej działce..i wiemy ,ze mamy rade ,porade miejscowych ludzi .Powodzenia dla Was !
Takiego młodego sołtysa macie? :)
Lipa faktycznie do rzeźbienia się nadaje - moze choć kawalek zostaw na długie deszczowe wieczory i jakiegoś świątka wyrezaj scyzorykiem za to ocalenie autka ;)
i to się nazywa pomoc sąsiedzka !
To mlode chlopie to soltys ?!
O dobrych sasiadach to piosenki i wiersze powinno sie pisac !
Rzeźbić w lipie to raczej nie będziemy...Bozia talentu poskąpiła, niestety:-))) A sołtys nasz rzeczywiście młodym człowiekiem jest. W wyborach przeszedł jednogłośnie - to jego druga kadencja, a w zebraniu brało udział jakieś...90% pełnoletnich mieszkańców:-)))
Wuszka - pamiętam! To se ne vrati!
Z tym to jest tak, że jak przyjadą do wsi "miastowi" i za grosz szacunku do tzw. tubylców nie mają, to i świat wydaje im się zbiorowiskiem nieżyczliwości, a czasem dużo gorzej nawet.
Wystarczy jednak okazać mieszkańcom szacunek i docenić ich rady, a są po prostu wspaniali! Mówię oczywiście o prawdziwej wsi, gdzie ludzie od wojny co najmniej mieszkają, gdzie co drugi i trzeci dom to ciocia lub kuzynka, gdzie każdy każdego zna od wielu pokoleń i każdy wie, kto co jest wart.
A znam blogerki, które zycie trawią na wypisywaniu steku bzdur o tym, jacy ludzie są okropni na wsi. Super, że Wy - ZUPEŁNIE PRZECIWNIE! :))))))
Bo my, Sosenko, mamy to szczęście, że mieszkają w naszej wsi ( i sąsiednich ) naprawdę fantastyczni ludzie. Wiedzieliśmy to już kupując ten dom ( bo jakby nie było dwa lata stał pusty i nie zginęło tu NIC!!! ). Ot - taka gmina:-)))
Dobra, mocna piła z długą prowadnicą to u nas na Pogórzu absolutnie niezbędna rzecz!
To, by tak rzec, jeden z ważniejszych tutejszych atrybutów męskości! :DDDD
(Nie mylić z "kompensacją" Boże broń! :D:D:D:D:D)
Pzdr.
Uff, mieliście dużo szczęścia. Dobrze że nie było większych strat i cali jesteście. I brawo dla sąsiadów za pomoc.
Nie lubie burzy, zawsze czuję się nie swojo odkąd mieszkam w domu. Mamy na drodze, obok ogrodzenia ogromną przechyloną brzozę. Boję się że któregoś dnia piorun w nią uderzy.
dobrze, ze jest na kogo liczyc w takich sytuacjach.
a soltys faktycznie mlody:-)))
zawsze uwazam, ze dobry sasiad nie jest zly, a co wiecej, jest SKARBEM. Jesli jeszcze gospodarz terenu czyli Soltys okaze sie pomocnym i milym gosciem to jest podwojnie szczesliwie mieszkac z takim w jednej wsi. Ja, po niezbyt milych doswidczeniach w stolicy, zawsze boje sie z kim przyjdzie nam zyc, jak juz odnajdziemy Nasza Polane. Oby ludzka zyczliwosc stala zawsze na horyzoncie.
Dobry sąsiad to skarb,ja mieszkam w mieście(niestety)ale sąsiada mam wspaniałego.
Sołtys faktycznie młody i do tego niczego sobie ;-).
Pozdrawiam Paulina.
Dużo szczęścia mieliście i straty małe. Może jednak pokusicie się na struganie w drewnie lipowym. Ja kiedyś próbowałam i pod okiem ludowego rzeźbiarza wystrugałam anioła:)
Pomoc sąsiedzka bezcenna!
Pozdrawiam serdecznie:)
Strugajcie kochani, spodoba sie Wam :) Kawał dobrej roboty odwaliliście z sołtysem a i szczęścia nie zabrakło, widać dobre z Was ludzie :D
Asiu, doświadczyliśmy wiele dobrego od sąsiadów w naszej wiosce, zerkną, czy coś złego nie dzieje się, kiedy nas nie ma; byliśmy długo "badani", czy my swoi, teraz rozmawiają o wszystkim, bo wiedzą, że nic dalej nie pójdzie; myślę, że jak my do ludzi, tak oni do nas, nie warto wykazywać swojej wyższości, wymądrzać się, wyśmiewać, izolować się, szanować zastane, i będzie dobrze. Miałaś, Asiu, dużo szczęścia w tym nieszczęściu, mogło drzewo pójść całkiem w inną stronę, masz wspaniałych sąsiadów, życzliwych, tacy, to naprawdę skarb; i pewnie wyrzeźbisz jakiegoś świątka z tej lipy, do przydomowej kapliczki, w podzięce za szczęśliwe zakończenie; niech będzie toporny, nieforemny, ale Twój; pozdrawiam serdecznie, i pomocnego Sołtysa też.
A ja chetnie popróbowałabym postrugać w lipce - kiedyś zdobyłam nawet kawałki, ale oddałam znajomemu rzeźbiarzowi... a bardzo mnie korci zapoznanie techniki :) Sąsiadów nie zazdraszczam, w chwili kryzysu i u nas dzieje sie podobnie:)
nie ma to jak akuratne chodoki..tak się u nas mówi o chłopakach..:)
Hmmm, u nas raczej zawiść z zazdrością. Niestety.
Super mieć takich sąsiadów!
Prześlij komentarz