niedziela, 24 marca 2013

Mój Chrystus Połamany





Jakiś czas temu, na facebooku Marta z GALERII POD ANIOŁEM zamieściła zdjęcie wykonanego przez siebie Jezusa na krzyżu. Zachwycił mnie swoją prostotą i pięknem. W jakiś sposób przypominał mi znalezionego przez nas, przed laty połamanego Chrystusa. Znaleźliśmy Go przy zrujnowanej kapliczce, nieopodal ruin spalonego siedliska, gdzieś na Wysoczyźnie Elbląskiej. Kiedy wygrzebałam z fragmentów pokruszonych cegieł odłamaną głowę Pana Jezusa, wiedziałam, że nie możemy Go tak zostawić. Przeszukaliśmy rumowisko, pozbieraliśmy fragmenty figury Jezuska, starą deskę, która najprawdopodobniej była fragmentem krzyża i zabraliśmy Go do domu. Oczyściłam wszystkie odnalezione części figury, posklejałam i jest. Ksiądz, będąc u nas z wizytą duszpasterską poświęcił Go i odtąd nasz Chrystus Połamany strzeże Siedliska pod Lipami i towarzyszy nam każdego dnia. Gdy pokazałam na fb zdjęcia naszego Jezuska, Ania z Szuflandii wspomniała o książce ojca Cue Romano S.I " Mój Chrystus Połamany". Sięgnęłam po nią. I wiecie co? Książka powstała w 1963 roku. To zbiór Medytacji Wielkopostnych ojca Cue wygłaszanych w hiszpańskiej tv. I mimo upływu lat każde słowo jest aktualne. Tu i teraz. Bohaterem opowieści jest Chrystus Połamany. Figura Pana Jezusa, która trafiła do rąk ojca Cue uległa zniszczeniu podczas wojny domowej w Hiszpanii. Odnalazł ją wśród drobiazgów wyłożonych w antykwariacie.(...) Bo można spotkać Chrystusa pomiędzy nakrętkami i gwoździami i zardzewiałym złomem, starym ubraniem i obuwiem.(...) Można też znaleźć Go w antykwariacie, wśród (...) nieładu rzeczy pięknych i szlachetnych (...)Było tam wszystko - majolika, ceramika i święci, dużo świętych, wszystkich wymiarów i pochodzenia. Świętość wystawiona na sprzedaż. Wśród nich był ON. Chrystus bez krzyża. Cały połamany. Nie miał krzyża, brakowało Mu połowy nogi, całej ręki aż do ramienia i chociaż zachował głowę, została ona pozbawiona twarzy. Prawie, prawie wcale nie był Chrystusem. A jednak od pierwszej chwili, od pierwszego spojrzenia ojciec Cue zdecydował się pozostać z Nim. Najpierw chciał Go odrestaurować. By przywrócić Mu dawną świetność. A jednak Chrystus Połamany nie pragnął tego. Pozostawał świadectwem i pamięcią tego, co się wydarzyło przed laty, na hiszpańskiej prowincji. Był jak Chrystus złożony w ofierze. "(...) Jeden Bóg ma kompletną statystykę Chrystusów złożonych w ofierze. Niepodobna zliczyć ilu Chrystusów na przestrzeni wieków, na świecie zostało zniszczonych, spalonych, zbezczeszczonych...()" Jak pisał ojciec Cue 50 lat temu : "(...)Dziś nie używa się ani nafty, ani siekiery, ani ognia. Dziś manipuluje się mgiełką. Mgiełką, która zamazuje kontury, która eliminuje granice, która przesłania istotne wartości. Mgiełką która znieczula i usypia. Bo już się nie wie jaka jest prawda, bo już się nie odczuwa lęku przed kłamstwem. Bo już się uzyskało (...) niewiedzę, gdzie zaczyna się zło, a kończy dobro.Dyskredytuje się Prawdę zmuszając ją do współżycia z kłamstwem...()."
Powiedzcie mi, czy te słowa nie są nadal aktualne?
Chrystus Połamany towarzyszył ojcu Cue, rozmawiał z nim, prowadził go. A jego słowa nadal trafiają do najgłębszych zakątków ludzkiej duszy:
"(...) Niektórym wydaje się, że nie modli się ten, kto nie porusza wargami; a tak często własnie jego serce jest w ustawicznym dialogu z Bogiem. Niektórym wydaje się, że Bóg usłyszy ich, ponieważ przeistoczyli swoje wargi w niestrudzoną i zrutynizowaną maszynę do modlitw - podczas gdy ich serce w tym nie uczestniczy...()"
Życzę Wam, w tym Tygodniu Wielkopostnym byście także znaleźli swojego Chrystusa ( niekoniecznie połamanego:-))), byście otworzyli swoje serca na prawdę, piękno i dobroć. Byście tak jak nasz Chrystus Połamany znaleźli w sobie moc zrozumienia i wybaczania. By przyszło do Was dobro i piękno.

Chrystus z Galerii pod Aniołem



Nasz Chrystus Połamany



Jest z nami każdego dnia...



Dobrej Nocy!
PS: I zapraszam na BLOGA DWÓCH WSI Robiłyśmy palmy wielkanocne:-)))
PS 2: "Dwie Wsie mają też swój profil na facebooku:-))): http://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Dwie-Wsie/139913082846772


26 komentarzy:

ilona lisiecka pisze...

Wzruszył mnie Twój post a zarazem skłonił do refleksji .
Pozdrowienia ślę Ilona

ann007 pisze...

Pięknie to napisałaś...

krystynabozenna pisze...

Pieknie napisane...
Każdy chyba prowadzi swój dialog z Bogiem :-)

Agnieszka Korzeniewska pisze...

Przepiekny, wielkanocny temat. Bardzo mnie wzruszył, ponieważ też mamy swoja historię połamanego Chrystusa. Znalexlismy go na wysypisku śmieci koło marokańskiej myjni samochodów w Brukseli. To było takie wręcz mistyczne zdarzenie. I podobnie jak ty, czulismy, że nie możemy go tam zostawić. Zabralismy go wzruszeni do domu, przywieźlismy do Polski. Jako, że nie mam ja, ani mąż artystycznych zdolności, zaprzyjaźniona siostra zakonna pomogła go odrestaurowac. Teraz biała figura w calości ( tylko jednej dloni nie udalo się zrekonstruować) wita nas ilekroć zajeżdżamy do naszego polskiego domu. dobranoc!

Nela pisze...

Piękna historia i aktualna.

Aga Agra pisze...

wspaniały post...daje do myślenia...

Joanna pisze...

fajnie, że jest z Tobą a nie na jakimś śmietniku ...
na pewno będzie chatki pilnować !

dompodsosnami pisze...

Piękny post, Asiu. Także i ja należę do grona wyróżnionych, do których przyszedł Chrystus Połamany - znalazłam dwie figurki ukryte za krokwiami naszego domu na strychu, trafiły tam podobno wtedy, gdy w latach 40-tych i 50-tych odnawiano krzyż we wsi i chciano wyrzucić stare figury, bo brzydkie...
Wiszą teraz w naszej reprezentacyjnej jadalni dla gości, i są niezwykłym przeszłości tych ziem. Są z nami zawsze, mam też nadzieję, że ciągle prowadzę z nimi dialog w sercu, nie mechanicznym poruszaniem ust...
Dziękuję Ci za tę chwilę refleksji z ojcem Cue!

Unknown pisze...

Ilona - ten post "chodził za mną " od jakiegoś czasu... I w końcu powstał, bo musiałam podzielić się moimi emocjami i przemyśleniami:-))) I cieszę się, że budzi wzruszenie i refleksję:-)))
Aniu - byłaś przecież inspiratorką tego wpisu...
Jasna - ja rozmawiam z Nim nieustannie i tylko nie rozumiem dlaczego pozwala na takie bestialstwo wobec naszych Braci Mniejszych...
Laviolette, Aneta - może pokażecie uratowane przez Was Jezuski - tak z okazji Wielkiejnocy?:-)))
Pozdrawiam serdecznie wszystkich podczytywaczy i komentatorów:-)))
Asia

Magda Spokostanka pisze...

Poruszający, piękny wpis!
Pamiętam Waszego Połamanego Jezusa.
Tekst o mgiełce bardzo prawdziwy, wszyscy czasami wspomagamy się mgiełką ...
Wszystkiego dobrego!

ankaskakanka pisze...

Piękna historia. Pozdrawiam

,,Kozi las'' pisze...

Chciało by się podyskutować z Twoimi przemyśleniami, ale miejsca TU zbyt mało a i trzy lata na blogu też nas wiele nauczyły (nieszczerość, fałsz, zawiść, głupota... można by tak wyliczać) Powiemy Ci tylko jedno, Tobie Asiu i wszystkim którzy ,,ładnie'' komentują. Medytacje Ojca Cue głoszone były w latach 60tych w hiszpanii, w tej samej hiszpanii która dziś jest najbardziej zlaicyzowanym krajem w europie t/z krajem post katolickim. Czy nie daje to do myślenia. Wnioski są proste. Mówienie, pisanie, słowa, przychodzą wszystkim z łatwością. Dla Pana Boga po wielokroć ważniejsze są czyny nawet te niewielkie, codzienne drobne kroczki, słowa nawet gdy będą najmądrzejsze, zostaną TYLKO słowami. Dlatego często powtarzamy ,,nie mów, zrób''.
Mocno ściskamy Ciebie za piękny temat, podobno ,,kropla drąży skałę''
Zosia i Janusz

Unknown pisze...

Janusz, ależ ja o tym własnie piszę. I o tym mówił lata temu ojciec Cue - o straconych, zniszczonych symbolach, niszczeniu religii, mgiełce kłamstwa i różnicy pomiędzy modlitwą z serca, a modlitwą na pokaz. Aktualne wtedy i aktualne teraz.
Pozdrawiam Was serdecznie
Asia

Anna Gąsior pisze...

Komentarz jest zbędny...

ogrodyewy pisze...

Asiu, poruszająca opowieść o ratowaniu symbolu. Chyba taki komentarz to nie miejsce na głębsze refleksje, ale tylko kilka słów. O nas także w kontekście religijnym świadczy to co robimy dla innych. Właściwie na tym skończę, bo do głowy przychodzą mi same truizmy.

Aleksandra Stolarczyk pisze...

piękna i wzruszajaca histroia- dziękuję

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pamiętam, Asiu, Twój post o Chrystusie znalezionym, pewnie sprzed dwóch lat, a ten dzisiejszy to uzupełnienie; bo to tak jest: Modli się pod figurą, a diabła ma za skórą, jeśli mogę tak "zaprzysłowiować"; pozdrawiam serdecznie.

Na wsi pisze...

Zmusza do myślenia... Ja osobiście uważam, że do dialogu z Bogiem niepotrzebne są kościoły, cały ten blichtr ociekające złotem ołtarze, jakie widać zwłaszcza w wielkich miastach. Potrzeba Wiary i czystej duszy, choć tego wielu uznającym się za wierzących dzisiaj niestety brakuje. Ja do kościoła nie chodzę, ale Boga swojego mam, w sercu. I nieważne, jak się nazywa, ważne, że prowadzi mnie przez życie dobrymi uczynkami

multanka pisze...

Pięknie piszesz, Asiu! Skłaniasz do refleksji, co jest ważne zwłaszcza w tym czasie ...

Archanioły i Ludzie pisze...

Kiedy kupiliśmy nasz kawałek ziemi na wsi - ten, który na nas ciągle czeka, a my do niego tęsknimy - w zdewastowanym naszym domku znaleźliśmy krzyżyk - pasyjkę. Postawiłam go na parapecie pustego domu. Tam czeka na nas.
Może kiedyś doczeka, że ten dom znów ożyje...
Wierzę w Bożą opiekę, czasami jest wręcz namacalna.
A mgiełka ? Wszędzie nas otacza, wciska się w oczy, uszy, usta, dzień po dniu trzeba się przez nią przedzierać, by nie zostać pochłoniętym. Myślę, że połamany krzyż jest doskonałym w takiej drodze drogowskazem

Sunniva pisze...

Niesamowita historia... piękna! Wesołych świąt Asiu. Pozdrawiam ciepło. S.

Klara pisze...

Życzę wam obojgu wspaniałego Zmartwychwstania i serdecznie pozdrawiam

Ivalia pisze...

I w moim domu wisi krzyzyk, świadek niezwykłej historii, chyba czas ją niebawem opowiedzieć.
Piękne słowa Asiu, szczególnie w tym okresie :)

Joanna pisze...

Hej, hej:) piękny blog! Taki tchnący spokojem:) Dziękuję za odwiedziny u mnie na blogu, dzięki którym trafiłam tu do Ciebie i do dwóch wsi. Oczywiście będę Twoim stałym gościem:) pozdrawiam i pięknych świąt życzę.

Jomo pisze...

Chciałabym złożyć Tobie
serdeczne, słoneczne i gorące
życzenia:
radości w sercu,
pokoju w myśli i duszy.
Niech to będzie dobry, owocny, rodzinny czas...

:***

LUNA pisze...

Mam książkę o takim tytule..