niedziela, 1 września 2013

A mnie jest szkoda lata...



A mnie jest szkoda lata i letnich, złotych wspomnień. Niech mówią głupia o mnie, a mnie jest żaaal...


Naszej Norce, która zaanektowała jedną ze skrzynek kwiatowych zapewne też będzie żal ciepłych dni.


Bo niestety czuć już nadchodzącą jesień. W ogrodzie owoców zatrzęsienie i w zasadzie nie wychodzi człek z kuchni. Bo trzeba zrobić soki malinowe i jeżynowe, przerobić ogórki, buraczki, całe góry zielonych pomidorów ( wdała się zaraza i mamy same zielone - sczerwienieć nie zdążą, niestety  ), zaczynają się jabłka ( o matko! ) a za chwilę będą śliwki węgierki. Roboty jest ful. Ale w niedzielę poniosło nas do Elbląga. Przyciągnęła mnie wizja jarmarku z okazji dorocznego Święta chleba. Wojtka ciągnęło nieco mniej, ale ostatecznie postanowił opuścić domowe pielesze i wybrać się tudzież. A działo się na starówce elbląskiej sporo...
Były gry, które bawiły gawiedź podczas średniowiecznych jarmarków:



Można było własnoręcznie spróbować zamienić ziarno zboża w mąkę w replice średniowiecznych żaren:




A potem z tej mąki upiec chleb w piecach lepionych wedle dawnych wzorców. Warsztaty prowadzili Marta i Paweł z  GARNCARNI , u których dwa lata temu robiliśmy reportaż dla Werandy Country i bardzo miło było się znowu spotkać i chwilę pogadać:-)))

Ciekawi dawnych smaków i obyczajów kulinarnych mogli wziąć udział w warsztatach średniowiecznej kuchni:


I zobaczyć co tam się pichci w kociołku:


Lepienie w glinie też było obowiązkowym punktem programu:-)))



I jeszcze stoiska. Cuda wianki:-)))

Czyli pole bitwy i figurki średniowiecznych wojów i rycerzy...



Rękodzieło dla małych i dużych...



Coś dla miłośników starych zegarów...



I dla bibliofilów z odjazdem na punkcie dawnej kuchni...


Mnie zauroczyło to monidło, ale opanowałam się i nie kupiłam. I tak mam za mało ścian by powiesić wszystkie obrazy i zdjęcia, które bym chciała...

Poza tym ja na Święto chleba przystało były niezliczone stoiska z pieczywem bardziej i mniej tradycyjnym ( tu już się nie oparłam i nabyłam chlebek na zakwasie:-))), sporo stoisk z wędlinami, miodami, serami 9 głównie "oscypki", ale były też sery korycińskie.
A po powrocie do domu proza życia i następna porcja soku malinowego z sokownika...Jutro będę eksperymentować i wypróbuję przepisy na konfiturę z zielonych pomidorów i pomarańczy oraz na chutney ( też z zielonych pomidorów rzecz jasna ). Dam znać, jak wyjdą, jak nie wyjdą też:-)))
A na koniec przepis na domowe lody obiecany onegdaj Kretowatej. Zdjęć lodów nie mam, bo nie zdążę zrobić. Za szybko znikają.

Domowe semifredo a'la Siedlisko pod Lipami

Weź: 5 jajek, 250 ml śmietany 30 %, 3/4 szklanki cukru ( najlepiej pudru, ale jak nie ma może być i zwykły ) oraz dowolne dodatki np. masę krówkową ( 1 łyżka ), albo czekoladę ( ile kto lubi ), albo wanilię, albo zmiksowane owoce.

Oddziel białka od żółtek, żółtka utrzyj z cukrem. Teraz ubij śmietanę, a następnie białka na sztywno ( bardzo sztywno ). Wymieszaj delikatnie żółtka z bitą śmietaną i podziel na tyle porcji ile robisz smaków. Dodatki dajemy właśnie na tym etapie. Teraz do dosmaczonej masy dodajemy ubite białka, delikatnie mieszamy, przekładamy do pojemników i do zamrażary na minimum 10 godzin. U nas to hicior tego lata.
Smacznego!
Asia

18 komentarzy:

Monique pisze...

Swietna impreza :) Lubię takie rozrywki:) a mnie nie szkoda lata, ja uwielbiam jesien :D

Kretowata pisze...

Ostatni dzwonek na te lody;))) Bo u mnie zimno dzisiaj jak diabli, nagotowałam żurku na kolację - szok;) I z radością na kominek odzyskany spoglądam, ale wpierw muszę zakupić drewno:-(
U mnie w tym roku żadnych przetworów - odesłałam słoiki Mamie - zaofiarowała się zrobić wyobraź sobie, już maliny zjechały, teraz papryki, i cukinie, i buraczki - w tym roku mi się udało, co nie?
Ps. A dzięki za pamięć o tym przepisie;)

Unknown pisze...

Kretowata, czytałam o Twoim kominku rano, ale jeszcze byłam zbyt nieprzytomna, żeby przytomnie coś skomentować...Ja już swój jesienny sweterek wyciągnęłam i buty chciałam jakieś płaskie lekkie, ale już nie letnie kupić, wchodzę do sklepu a tam...zima! I już mi się całkiem dziwnie zrobiło!

Tupaja pisze...

Ano, u nas już powietrze chłodzące zatoki nosowe. Mimo to ładnie, ale na spacery raczej z psią zgrają, bo wietrzysko zimne dziś, że hej.
Ja to nie mogę po jarmarkach chodzić, bo bym się zapożyczyła na grube tysiące :)

Kretowata pisze...

Tak, tak, ja nawet wyjęłam już koce, żeby w razie czego były pod ręką... No a jutro idziemy do 1. klasy;))) I ot, było sobie lato... Nawet nie poczułam...

Unknown pisze...

A ile razy ja miałam okazję na leżaczku, w ogrodzie poleniuchować? No ile? Z pięć może, przez całe lato. A tak to człowiek non stop zasuwał! Kocyki też już powyciągałam. Na razie leżą na nich koty.
A.

Unknown pisze...

Tupaja, ja jestem dzielna i prawie nic nie kupuję:-)))
A.

Inkwizycja pisze...

No ja bardzo przepraszam, ale dopiero zaczynam urlop... co wy z tym końcem lata ?! Do tej pory fakt, nie poczułam...ale teraz mam zamiar ;))
Bardzo zacny jarmark, na pewno nie był to czas stracony (i pieniążki też) ;)

Marietta pisze...

Spoglądając na nachmurzone niebo w Krakowie już tęsknię za latem. Zdjęcia z targu piękne, szczególnie to z kociołkiem ciekawa jestem co tam dobrego się upitrasiło:). Pozdrawiam.

dompodsosnami pisze...

Piękny jarmark, ciekawe stoiska. Przetworów w tym roku prawie nie robię, zbiesiłam się po wielu latach, bo w piwnicy tyle słoików zalega, że nie sposób przejeść. Zaparłam się, że zrobię nowe, jak stare zostaną zjedzone. Jeszcze nie daliśmy rady...

Joanna pisze...

lubię jarmarki... zawsze można na nich kupić coś ciekawego i smakowitego...
u mnie też jesiennie; kociakom to nie na... łapkę... bo jak zimno się już zrobi mają zakaz wychodzenia z domu
pozdrawiam cieplutko

GAJA pisze...

Mnie też szkoda lata, bardzo szkoda, ale co zrobić, powiedz, co zrobić?

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Uwielbiam takie klimaty. W tym roku tyle mnie ominęło i jeszcze ominie :( Jako dziecko jeździłam regularnie na zielone szkoły do gospodarstwa Państwa Łepkowskich pod Olsztynem i tam sami sadziliśmy zboże, robiliśmy mąkę, budowaliśmy piec i piekliśmy w nim pyszny chlebuś. Może dzięki temu do dziś mam takie ciągotki.
Nigdy nie robiłam domowych lodów, a ostatnio bardzo mocno chodzą mi po głowie, a tu wchodzę i przepis. Na pewno spróbuję, bo jak na razie gotowanie i to z pomocą męża jest jedną z nielicznych moich rozrywek ;-) Pozdrawiam Was cieplutko!

Olga Jawor pisze...

Ja też szaleję z przetworami. Dzisiaj wekowałam sliwki w cukrze. Bedą zimą dobre na dodatki co ciast.Czekam na gruszki.Ale jabłek w tym roku wcale nie mam.
Przepis na lody nie wyglada na skomplikowany. Nie wiem, czy w tym roku, ale moze w przyszłym i ja sie skuszę na lody domowe? Na pewno to zdrowsze i smaczniejsze, niz kupne.
A na takim jarmarku na pewno pobawiłabym sie gliną i spróbowała ukręcic makę z żarnach. Lubie takie proste a zapomniane, niestety, rzeczy.
Oj, czuć zimno! I za chwile trzeba będzie w piecach palić. A może jeszcze wróci na trochę lato?
Ciepłe uściski zasyłam!:-)

Ica pisze...

Mnie też jest szkoda lata...
Zwłaszcza, że nie było mnie na miejscu.
Mam nadzieję, że jesień będzie równie udana.
Może w końcu zrealizujemy wycieczkę rowerową! :))

Unknown pisze...

Uwielbiam ten czas zbiorów i tworzenia różnorodzajowy przysmaków, które ze smakiem wyciąga się zimą :)

http://oh-and-ah.blogspot.com/

Mika pisze...

Ja też się rzuciłam na przetwory,głównie na dżemy, ale też trochę konfitur i soki malinowe. No i nalewki z czarnych porzeczek i z malin nastawione:)) Zimno u mnie bardzo, w górach już pośnieżyło z lekka. Asiu, jak mogłaś nie kupić "Kuchni młodej gospodyni"?? Bym się rzuciła zaraz. Fajny jarmark.

Aleja Kwiatowa pisze...

takie imprezy są najlepsze :) można wiele ciekawych rzeczy zobaczyć , u mnie dominiskański jarmark króluje, ale od 3 lat przestałam jeździć.