A mnie jest szkoda lata i letnich, złotych wspomnień. Niech mówią głupia o mnie, a mnie jest żaaal...
Naszej Norce, która zaanektowała jedną ze skrzynek kwiatowych zapewne też będzie żal ciepłych dni.
Bo niestety czuć już nadchodzącą jesień. W ogrodzie owoców zatrzęsienie i w zasadzie nie wychodzi człek z kuchni. Bo trzeba zrobić soki malinowe i jeżynowe, przerobić ogórki, buraczki, całe góry zielonych pomidorów ( wdała się zaraza i mamy same zielone - sczerwienieć nie zdążą, niestety ), zaczynają się jabłka ( o matko! ) a za chwilę będą śliwki węgierki. Roboty jest ful. Ale w niedzielę poniosło nas do Elbląga. Przyciągnęła mnie wizja jarmarku z okazji dorocznego Święta chleba. Wojtka ciągnęło nieco mniej, ale ostatecznie postanowił opuścić domowe pielesze i wybrać się tudzież. A działo się na starówce elbląskiej sporo...
Były gry, które bawiły gawiedź podczas średniowiecznych jarmarków:
Można było własnoręcznie spróbować zamienić ziarno zboża w mąkę w replice średniowiecznych żaren:
A potem z tej mąki upiec chleb w piecach lepionych wedle dawnych wzorców. Warsztaty prowadzili Marta i Paweł z GARNCARNI , u których dwa lata temu robiliśmy reportaż dla Werandy Country i bardzo miło było się znowu spotkać i chwilę pogadać:-)))
Ciekawi dawnych smaków i obyczajów kulinarnych mogli wziąć udział w warsztatach średniowiecznej kuchni:
I zobaczyć co tam się pichci w kociołku:
Lepienie w glinie też było obowiązkowym punktem programu:-)))
I jeszcze stoiska. Cuda wianki:-)))
Czyli pole bitwy i figurki średniowiecznych wojów i rycerzy...
Rękodzieło dla małych i dużych...
Coś dla miłośników starych zegarów...
I dla bibliofilów z odjazdem na punkcie dawnej kuchni...
Mnie zauroczyło to monidło, ale opanowałam się i nie kupiłam. I tak mam za mało ścian by powiesić wszystkie obrazy i zdjęcia, które bym chciała...
Poza tym ja na Święto chleba przystało były niezliczone stoiska z pieczywem bardziej i mniej tradycyjnym ( tu już się nie oparłam i nabyłam chlebek na zakwasie:-))), sporo stoisk z wędlinami, miodami, serami 9 głównie "oscypki", ale były też sery korycińskie.
A po powrocie do domu proza życia i następna porcja soku malinowego z sokownika...Jutro będę eksperymentować i wypróbuję przepisy na konfiturę z zielonych pomidorów i pomarańczy oraz na chutney ( też z zielonych pomidorów rzecz jasna ). Dam znać, jak wyjdą, jak nie wyjdą też:-)))
A na koniec przepis na domowe lody obiecany onegdaj Kretowatej. Zdjęć lodów nie mam, bo nie zdążę zrobić. Za szybko znikają.
Domowe semifredo a'la Siedlisko pod Lipami
Weź: 5 jajek, 250 ml śmietany 30 %, 3/4 szklanki cukru ( najlepiej pudru, ale jak nie ma może być i zwykły ) oraz dowolne dodatki np. masę krówkową ( 1 łyżka ), albo czekoladę ( ile kto lubi ), albo wanilię, albo zmiksowane owoce.
Oddziel białka od żółtek, żółtka utrzyj z cukrem. Teraz ubij śmietanę, a następnie białka na sztywno ( bardzo sztywno ). Wymieszaj delikatnie żółtka z bitą śmietaną i podziel na tyle porcji ile robisz smaków. Dodatki dajemy właśnie na tym etapie. Teraz do dosmaczonej masy dodajemy ubite białka, delikatnie mieszamy, przekładamy do pojemników i do zamrażary na minimum 10 godzin. U nas to hicior tego lata.
Smacznego!
Asia
18 komentarzy:
Swietna impreza :) Lubię takie rozrywki:) a mnie nie szkoda lata, ja uwielbiam jesien :D
Ostatni dzwonek na te lody;))) Bo u mnie zimno dzisiaj jak diabli, nagotowałam żurku na kolację - szok;) I z radością na kominek odzyskany spoglądam, ale wpierw muszę zakupić drewno:-(
U mnie w tym roku żadnych przetworów - odesłałam słoiki Mamie - zaofiarowała się zrobić wyobraź sobie, już maliny zjechały, teraz papryki, i cukinie, i buraczki - w tym roku mi się udało, co nie?
Ps. A dzięki za pamięć o tym przepisie;)
Kretowata, czytałam o Twoim kominku rano, ale jeszcze byłam zbyt nieprzytomna, żeby przytomnie coś skomentować...Ja już swój jesienny sweterek wyciągnęłam i buty chciałam jakieś płaskie lekkie, ale już nie letnie kupić, wchodzę do sklepu a tam...zima! I już mi się całkiem dziwnie zrobiło!
Ano, u nas już powietrze chłodzące zatoki nosowe. Mimo to ładnie, ale na spacery raczej z psią zgrają, bo wietrzysko zimne dziś, że hej.
Ja to nie mogę po jarmarkach chodzić, bo bym się zapożyczyła na grube tysiące :)
Tak, tak, ja nawet wyjęłam już koce, żeby w razie czego były pod ręką... No a jutro idziemy do 1. klasy;))) I ot, było sobie lato... Nawet nie poczułam...
A ile razy ja miałam okazję na leżaczku, w ogrodzie poleniuchować? No ile? Z pięć może, przez całe lato. A tak to człowiek non stop zasuwał! Kocyki też już powyciągałam. Na razie leżą na nich koty.
A.
Tupaja, ja jestem dzielna i prawie nic nie kupuję:-)))
A.
No ja bardzo przepraszam, ale dopiero zaczynam urlop... co wy z tym końcem lata ?! Do tej pory fakt, nie poczułam...ale teraz mam zamiar ;))
Bardzo zacny jarmark, na pewno nie był to czas stracony (i pieniążki też) ;)
Spoglądając na nachmurzone niebo w Krakowie już tęsknię za latem. Zdjęcia z targu piękne, szczególnie to z kociołkiem ciekawa jestem co tam dobrego się upitrasiło:). Pozdrawiam.
Piękny jarmark, ciekawe stoiska. Przetworów w tym roku prawie nie robię, zbiesiłam się po wielu latach, bo w piwnicy tyle słoików zalega, że nie sposób przejeść. Zaparłam się, że zrobię nowe, jak stare zostaną zjedzone. Jeszcze nie daliśmy rady...
lubię jarmarki... zawsze można na nich kupić coś ciekawego i smakowitego...
u mnie też jesiennie; kociakom to nie na... łapkę... bo jak zimno się już zrobi mają zakaz wychodzenia z domu
pozdrawiam cieplutko
Mnie też szkoda lata, bardzo szkoda, ale co zrobić, powiedz, co zrobić?
Uwielbiam takie klimaty. W tym roku tyle mnie ominęło i jeszcze ominie :( Jako dziecko jeździłam regularnie na zielone szkoły do gospodarstwa Państwa Łepkowskich pod Olsztynem i tam sami sadziliśmy zboże, robiliśmy mąkę, budowaliśmy piec i piekliśmy w nim pyszny chlebuś. Może dzięki temu do dziś mam takie ciągotki.
Nigdy nie robiłam domowych lodów, a ostatnio bardzo mocno chodzą mi po głowie, a tu wchodzę i przepis. Na pewno spróbuję, bo jak na razie gotowanie i to z pomocą męża jest jedną z nielicznych moich rozrywek ;-) Pozdrawiam Was cieplutko!
Ja też szaleję z przetworami. Dzisiaj wekowałam sliwki w cukrze. Bedą zimą dobre na dodatki co ciast.Czekam na gruszki.Ale jabłek w tym roku wcale nie mam.
Przepis na lody nie wyglada na skomplikowany. Nie wiem, czy w tym roku, ale moze w przyszłym i ja sie skuszę na lody domowe? Na pewno to zdrowsze i smaczniejsze, niz kupne.
A na takim jarmarku na pewno pobawiłabym sie gliną i spróbowała ukręcic makę z żarnach. Lubie takie proste a zapomniane, niestety, rzeczy.
Oj, czuć zimno! I za chwile trzeba będzie w piecach palić. A może jeszcze wróci na trochę lato?
Ciepłe uściski zasyłam!:-)
Mnie też jest szkoda lata...
Zwłaszcza, że nie było mnie na miejscu.
Mam nadzieję, że jesień będzie równie udana.
Może w końcu zrealizujemy wycieczkę rowerową! :))
Uwielbiam ten czas zbiorów i tworzenia różnorodzajowy przysmaków, które ze smakiem wyciąga się zimą :)
http://oh-and-ah.blogspot.com/
Ja też się rzuciłam na przetwory,głównie na dżemy, ale też trochę konfitur i soki malinowe. No i nalewki z czarnych porzeczek i z malin nastawione:)) Zimno u mnie bardzo, w górach już pośnieżyło z lekka. Asiu, jak mogłaś nie kupić "Kuchni młodej gospodyni"?? Bym się rzuciła zaraz. Fajny jarmark.
takie imprezy są najlepsze :) można wiele ciekawych rzeczy zobaczyć , u mnie dominiskański jarmark króluje, ale od 3 lat przestałam jeździć.
Prześlij komentarz