poniedziałek, 27 stycznia 2014

"Odstresowywacze"








Co można zrobić, kiedy człowiek ma doła? Takiego permanentnego, bo nic nie układa się tak jak powinno? Ja mam trzy sposoby. Po pierwsze piekę. Oczywiście chleby, ale nie tylko, bo ileż w końcu można zjeść chleba? Tym razem postanowiłam zrobić eksperyment kulinarny. Nastawiłam ciasto drożdżowe ( jak na pizzę ) i zrobiłam cebulaki w dwóch wersjach. Dla mięsożerców z przysmazoną kiełbasą i uduszoną cebula, a dla zwolenników dań jarskich tudzież z cebulą, ale z dodatkiem pieczarek. Wyszły pysznie i fantastycznie pachniało w całym domu. Ponieważ słodkości również dobrze wpływają na samopoczucie - na deser z tego samego ciasta zrobiłam mini jabłeczniki nadziane musem jabłkowym z dodatkiem goździków i cynamonu. Zrobiło mi się ciut lepiej...
 Cebulaki krok po kroku:-)))



I gotowe!

Dom pachnie zatem czas na odstresowywania ciąg dalszy. Dobra książka pozwala oderwać się od rzeczywistości i przenieść w całkiem inny czas i miejsce. Wczoraj sięgnęłam po powieść, która dostałam od pani Niny Drej, mamy Natalii z WONNEGO WZGÓRZA . To było dokładnie to! " Dom nad Jeziorakiem autorstwa pani Niny to świetnie napisana opowieść. O ludziach, których los rzucił po wojnie do Siemian, o uczuciach, o życiu. Pełna legend i historii związanych z tą piękną krainą nad Jeziorakiem. I tylko szkoda, że książka ( jak zresztą wszystko...) też się skończyła.




A trzeci sposób? Wiadomo - futrzaki. Mimo bolesnych rozstań nadal przecież mieszka z nami spore stadko. Jest pokolenie najmłodsze, czyli znane Wam doskonale Barokowe Kotki ( rozbisurmanione i rozpieszczone do imentu! ), Są stateczne koty w średnim wieku - Ryszard, moje serduszko zapasowe, Tosia - puchate złotko z niebieskimi oczami, Filip - rude kocisko o przerażającej wadze 11 kilo, Zuzka - subtelna, trójkolorowa panienka. I są nasze emerytki: Ziutka, która skończy latem 18 lat i Agatka - nestorka, bo już prawie 19-letnia. Dobrze wtulić się w rozmruczanego, ciepłego ( od lezenia na kaloryferze ) kota. Dobrze też wtulić się w kochającego psa. Tu niestety w grę wchodzi tylko Niuniuś, bo Mila nie przepada za miziankami. No, chyba, że z...kotem. Tak więc odstresowałam się odrobinkę... Może nie popadnę w skrajny marazm i czarnowidztwo zanim nadejdzie wiosna...

Tosia:-)))


Mila z Salcią

 

I zmiana dekoracji - Mila z Tosią:-)))



I jeszcze Makbet. To jest dopiero antydepresant:-)))


28 komentarzy:

Joanna pisze...

jak mam dużego doła to ciężko znaleźć odpowiednie zajęcie ale staram się... zazwyczaj sprzątać... wtedy robię to jak... burza
trzymaj się Asiu

konik polski pisze...

No ja wpuszczam psy do łóżka, jak widzę ich radość z tak prostych rzeczy, to od razu ustalają mi się właściwe proporcje:-)

ankaskakanka pisze...

Kocham Twoje futrzaki.

Aga Agra pisze...

piękne stadko...

bozenas pisze...

spore to Twoje stadko:))nie wiem jak masz czas na depresję przy takiej gromadzie:))))ja przy jednym nie nadążam:))))

Anonimowy pisze...

No tak, wszystko sprzysięgło się przeciw mnie.
w nowy rok rzuciłam palenie więc teraz jestem na diecie bezwęglowodanowej nawet o chlebku ze słotą skórką i miodem pomarzyć we śnie mogę.
Futrzak pierwszy na spacerze - jak nigdy - zeżarł psie gówno, więc zupełnie nie mam woli go dotykać. Futrzak drugi bojowy stosunek do mnie ma i tuli się tylko gdy śpię. A wtedy miętosić i głaskać nie mogę. No i co ja mogę ? Jak doły odprawić ?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

To nie są zwykłe cebulaki, to artystyczne sakiewki, no, no!
bardzo współczuję rozstań i chorób futrzaków, wszak oni z nami jak domownicy; złe dni miną, będzie dobrze, Asiu, pozdrawiam cieplutko.

Anonimowy pisze...


Marianna. Jestem zalogowana, nie wiem czemu komentarz się nie podpisał

monique pisze...

i tak trzymaj !!! Cebulaki muszę koniecznie wypróbować , a kocurów do miziania mam 3 :)) Choć jeden ostatnimi czasy jedynie siedzi z głową w wazonie i wykańcza moje goździki !!! Pozdrowionka

ps. A czy cebulaki tak jak pizzę piecze się w najwyższej temperaturze i krótko ???

Magdalena pisze...

Cebulaki na odstresowanie, a potem stres że spodnie za małe:) Pachnie przez szybkę:) Koty cudne!

Unknown pisze...

Ale to mało kaloryczne cebulaki! Cienkie, drożdżowe ciasto, bez tłuszczu, bez jajek, do t6ego cebulka i pieczarki, uduszone na dobrym oleju - ( samo zdrowie, kwasy omega-3 i 6 i takie tam ). Nic tylko jeść:-)))

ZłotyKot pisze...

Czy ja mogę u ciebie zamieszkac?? Boziu objadłabym się jak bąk :)) i masz stuprocentową rację. Na deprechę i kijową pogodę najlepsze kocie futro!! Znana prawda mówi. Człowiek ,który nie lubi kotów ,w poprzednim wcieleniu był myszą...
Chyba sobie dziś coś upiekę^^

Evunia pisze...

a może przeczytasz ponownie taki kawałek:
http://pamietnik-kota.blog.onet.pl/2009/11/14/kocia-odwaga-czyli-nie-ma-mnie/

dla mnie to świetny odstesowacz. szkoda, że ta historia nie ma cdn. a może jednak....?

Unknown pisze...

Evuniu, dzięki za przypomnienie:-))) Ryś myśli o pociągnięciu pamiętnika dalej...
Asia

ZłotyKot pisze...

A to ja też się podłączę. Bo pamiętnik kota to sobie nawet wydrukowałam i taak mi smutno było ,że się skończył eh

nocny grajek pisze...

Moi dobrzy znajomi znają tę panią Ninę i też mają od niej tę książkę. Już ze dwa razy miałem z nimi jechać do autorki i w końcu się wybiorę. A jeśli o Wonne Wzgórze chodzi, oglądaliśmy ten dom, nim kupiliśmy własny! Jaki ten świat mały! :)

amelia10 pisze...

Nastawiam rosół... a jego zapach koi i leczy najbardziej zdołowaną duszę... piekę coś słodkiego, futrzaki oczywiście, a na deser dobra ksiazka, która pozwoli o całym świecie zapomnieć!

Go i Rado Barłowscy pisze...

A nam dól mija od wizyty u Ciebie :D

Dzięki, dzięki, dzięki.
Pzdr.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Robię czasem podobne bułeczki drożdżowe i chyba muszę się właśnie odstresować, bo coś mi się chce upiec. Zakładam zatem, że sobota upłynie mi pod znakiem pieczenia. Poza tym to masz rację, że zwierzaki są świetnymi odstresowaczami (książki oczywiście też), kiedy rano musimy jechać i samochód nie chce odpalić, piec zgasł, jesteśmy spóźnieni, to nagle widok biegającego Anioła jest jakby kojący. Cieszę się, że przeczytałaś książkę mojej mamy. Na pewno się ucieszy. Pozdrawiam Was ciepło!

Łucja pisze...

Zajrzałam do Was dzięki Natalii i proszę, tekst i zdjęcia jakby na zamówienie dla takiego obżartucha jak ja. Takimi pychotami ukoić można smutki obecne a nawet przyszłe! Kres marzeń? Zauważenie niemożności, dostrzeżenie muru. Śmierć przyjaciół. To składa się na świat szary, smutny ale jednak przemijający. Pewnego dnia mur się wali i znowu wstajemy nieśmiertelni. Pozdrawiam serdecznie : )
P.S.
Mój wspaniały, rudy kot, też zmarł na raka.

Kalina pisze...

Bedzie dobrze, wiosna idzie, prędzej czy póxniej dojdzie i będą zawilce po lasach, bazie, ciepły wiatr i siedzenie na ławce przy domku, aż do nocy.... Trzymam was mocno w dobrych myślach :)

Nasza Polana pisze...

Sierściuszki to idealne ANTYDEPRESANTY. Jak ja mam gorszy dzień to wystarczy spojrzeć na naszego Niuniola i gęba się rozdziawia sama, mimowolnie, bez mojego udziału.
Czasem niestety życie przynosi nam gorszy czas ale i on kiedyś się skończy po to aby zastąpiły go milsze, pozytywniejsze chwile, które wierzę że nastąpią już niebawem. Dedykuję Ci utwór Stanisława Sojki, który zawsze warto pamiętać http://www.youtube.com/watch?v=KxqcEVbVDGs
:-) Głowa do góry :-)

Archanioły i Ludzie pisze...

Ja na stresy i doły też piekę, ale raczej na słodko.
Mój odstresowywacz sam włazi mi na kolana. Szkoda, że został już tylko jeden.
Mam nadzieję, że limit kocich odejść macie na ten rok już wyczerpany.
Teraz przydałoby się jakieś optymistyczne wydarzenie i tego Wam życzę.

Ania z Siedliska pisze...

Asiu, jak są doły, to górki też być muszą. Aby do wiosny, bo jak wiesz " z wiosną się rozkręcę, z wiosną się roztańczę". Nigdy nie jadłam cebulaków, aż nagle nastąpił ich wysyp i na blogach i u moich znajomych :-). Robia je niecfo inaczej - jak małe pizze, z dodatkiem maku na wierzchu. Wersja dla mięsożerców - z mielonym mięsem i pieczarkami. Chyba tez je zrobię, bo można zamrażać i są też doskonałe.
Głaskanko dla Twoich wspaniałych futrzaków, a dla Ciebie uściski !

ewelajna Korniowska pisze...

Przez Ciebie chcę na wieś. Mocniej i ciagle... Ech...

Mama Zoszki pisze...

Zawitałam po raz pierwszy.
Cebulaki wyglądają absolutnie wspaniale (smak jest pewnie podobny...)!
Mieszczuch ze mnie, który marzy o wyjechaniu na wieś. Ech, może kiedyś :)

Ela pisze...

Piękne zdjęcia zwierzaków.
Ja preferuję ten trzeci sposób, mam 14 letnią suńkę babunię, która uwielbia mizianie i przytulanie.
Pozdrawiam "(^o^)"

jedziemy na wieś pisze...

Pan, który u nas chlebowozem dowozi cebulaki powinien rzucić okiem na ten blog... I dobrze się przyjrzeć :) Nawet ja nabralam ochoty na pieczenie. Pewnie za chwilę minie ale może coś z tej pięknej inspiracji zakielkuje na przyszłość...
Pozdrawiam