Nie mogłam napisać prędzej, nie potrafiłam. Nie byłam w stanie wyszukać zdjęć. Jeszcze teraz, choć minęło przecież już trochę czasu - płaczę. Wcześniej zaflukałabym klawiaturę.
26 października odszedł mój Niuniuś. Najcudniejszy pies na świecie. Wielki miś o niedużym rozumku i ogromnym sercu. Bo Niuś kochał całym swoim jestestwem. Wiedziałam to już wtedy, gdy zobaczyłam jego zdjęcie ze schroniska. Zobaczyłam je około 10-tej wieczorem, o 10-tej rano pies siedział już w naszym samochodzie. To wtedy stał się Niuniusiem. No bo jak? Rambo? Z takimi oczami i takim pysiem? Niuniuś kochał wszystkich, ale najbar5dziej mnie. Kiedy wyjeżdżałam większość czasu spędzał w przedpokoju, w oczekiwaniu, albo pod furtką, wypatrując, czy pańcia jedzie. I taki był do końca - kochający.
Niuniusia zabiła histiocytoza. Odmiana nowotworu, która bardzo często występuje u berneńczyków. Pierwszym objawem jest brak apetytu - objawił się w czerwcu. Pierwsze dwa tygodnie mnie nie zaniepokoiły. Mila miała cieczkę, więc brak apetytu był zasadniczo normalny, ale kiedy potem nic się nie zmieniło - chyba już wiedziałam. Łudziliśmy się z naszym doktorem, że może jednak to jest coś innego, niestety złudzenia trwały krótko. Apetyt znikał. Pies też nikł w oczach. Jadał niewiele i miał " fazy" na rodzaj posiłków. Na przykład przez tydzień jadł pasztet. Z indyka, wieprzowy mu nie wchodził. Albo surową wołowinę. Tylko chuda, bo tłusta była za twarda, albo kotleciki panierowane z piersi kurczaka, albo pizzę, koniecznie z szynką i salami. Spełniałyśmy z Ciocią jego zachciewajki, smażąc kotleciki, piekąc pizzę dwa razy dziennie ( bo musiała być świeża...)A Niuniuś nikł. Kiedy przyszły wyniki badań z Olsztyna, które nie wykazały zmian - paradoksalnie my już wiedzieliśmy. Histiocytoza niemal nigdy nie wychodzi w wynikach krwi. Trzeba pobrać wycinek. Niuniuś już wtedy jeździł co trzy dni " na lufki", dostawał zastrzyk na apetyt, przeciwzapalny i immunosupresyjny. Bez lufki nie jadł. Zdecydowaliśmy z doktorem o operacji. Postanowiliśmy go otworzyć, łudząc się jeszcze, że może na przykład Niuś zjadł jakąś folię i to ją widzimy na usg. Ale to nie była folia. Miał trzy guzy. Jedna histiocytoma rosła na wewnętrznej ściance żołądka, a dwie tuż przy krezce. Nieoperacyjne. Zaszyliśmy. Dodaliśmy do lufki kolejne leki. Niuniuś czuł się dosyć dobrze, dostawał środki przeciwbólowe, czasem kroplówę z glukozą. I był z nami do 25 października. Dał radę! Pod koniec nie wstawał już sam. Zostało z 55 kilowego psa niecałe 25 kg futra i kosteczek. Na dwór wychodził podtrzymywany pod brzuszkiem. Jak my wyjeżdżaliśmy do roboty zostawały z nim Ciocia i Córka. Ale nadszedł w końcu ten dzień, kiedy trzeba było podjąć decyzję. Niuniuś już nie mógł nawet zmienić pozycji. Często popiskiwał, bałam się, że zacznie cierpieć jeszcze bardziej.
Pojechaliśmy więc na ostatnią przejażdżkę, do ukochanego niusiowego doktora. A mi dalej serce pęka. I brak mi go okropnie. Bo on był mój. Najmojejszy.
18 komentarzy:
Serce się kraje...
Wiemy jak bardzo Wam smutno :( Największą wadą tych futrzastych Przyjaciół jest to że tak szybko odchodzą :.(
Pozdrawiamy Was
Piękny był. Tak mi przykro....
Ech...
Współczuję bardzo :(
Asiu, w pełni rozumiem Wasz ból.
13 października odeszła moja ukochana Munia, również wzięta ze schroniska. Bardzo mi jej brak...
Trzymajcie się, pozdrawiam!
przytulam mocno....bardzo mi przykro, rozumiem co czujesz.....
Asiu... czytałam i płakałam, tak bardzo mi przykro!
Dwa lata temu zginął mi pies... ukochany pies... Do tej pory wspominam ze łzami...
Bardzo Ci współczuję...
Współczuję. My mamy trzy pieski i nie wyobrażam sobie aby któreś z nich odeszło...
Jestem z Wami. Wiem Asiu, co czujesz, przeszłam to samo i też podejmowałam tę decyzję z moją panią wet. Mieliśmy to szczęście w nieszczęściu, że Barusia włókniakomięsak kości żuchwy zabrał w dwa tygodnie od wykrycia... I wiem jedno - teraz ani Barusia, ani Niusia nic już nie boli. Trzymajcie się
Asieńko ! Smutno bardzo :( Tulę mocno ! S.
Asiu, współczuję, wiem jak to boli....:(
Znam to uczucie i serdecznie współczuję. Chyba jest jakiś kawałek Nieba dla psów? Bo co by to było za Niebo bez nich...
Oj... mam ci ja starowinkę... oj starowinkę Sunię i... jesteśmy w tym okresie, kiedy jej szczek, jej głos jest dla mnie najpiękniejszą melodią bo wiem, że jest już limitowanym dźwiękiem :/
Ściskam bardzo mocno :D
och :( Bardzo współczuję ...
Współczuję:(wiem co czujesz,początkiem października musiałam podjąć podobną decyzję z naszym Franusiem i do dziś nie mogę się pozbierać,wciąż wydaje mi się ,że otwiera drzwi i wchodzi.
To są bardzo przykre sytuacje. Przed wielu laty miałam psinę, długo nie mogłam zapomnieć. Bo takich przyjaciół trudno znaleźć gdzie indziej. Pozdrawiam
Mocno Cię przytulam...moja sunia odeszła nagle 19 lipca miała tylko 6 lat. Nigdy nie chorowała, poszła położyła się pod płotem, mąż znalazł ją ...wyglądała jakby spała...Wyłam tydzień, ciągle mi jej brakuje ...Nie mogę już pisać ...
Trzymaj się...marne to pocieszenie ale kiedyś będzie lepiej...
Pozdrawiam cieplutko
Prześlij komentarz