Majówka była dla nas długo oczekiwanym czasem relaksu. Ciągle w drodze, z jednego końca Polski, na drugi, zaczęliśmy tęsknic za słodkim nicnierobieniem. Oczywiście nicnierobienie w Siedlisku niekoniecznie oznacza leżenie do góry brzuchem, choć i na to znaleźliśmy dobrą chwilę:-)). Był czas na spotkanie z rodziną i z przyjaciółmi, był czas na spacery, rowerki, ale przede wszystkim był czas na ogarnianie ogrodu. Co prawda warzywnik nadal "leży i kwiczy", ale biorąc pod uwagę ilość wody latem w naszej studni, poważnie się zastanawiamy nad sensem jego utrzymywania. W zeszłym roku ziemia za oborą wyschła na wiór, a podlewać nie było czym.Zasiałam więc w wielkiej donicy przed domem natkę i koperek i na razie na tym zakończyłam.
Poza tym zaliczyłam kolejne szkolonko z wsi tematycznych. Tym razem odbywało się ono we wsi tematycznej. Byliśmy w Garncarnskiej Wiosce, w Kamionce koło Nidzicy. Wioska prowadzona jest w głównej mierze przez fundację i to co się tam dzieje jest zaiste imponujące. Na razie więcej nie napisze, bo będzie o wiosce reportaż do magazynu "Siedlisko".
Czyli co, zaczynamy? Najpierw Garncarska Wioska:
Widok na wioskę:
Nasza ekipa ( wśród uczestników byli przedstawiciele ( głównie przedstawicielki jak widać ) wsi tematycznych, nie tylko z województwa warmińsko-mazurskiego. Z większością z nich spotkamy się na następnym szkoleniu, za tydzień w Marózie.
Efekt mini warsztatów - moje dzieło to dzwoneczek w tulipanki.
Brama do ogrodu. Było jeszcze trochę łyso, ale i tak rozmach zadziwiał.
Jeden z zakatków ogrodu.
I stoły. Każdy z nich cieszył oczy innym obrazem na blacie. Cudo! Czemu mi Bozia nie dała malarskiego talentu???
Do wioski co i rusz zajeżdża autokar z dzieciakami na rozmaite warsztaty - są zajęcia z garncarstwa, jest kino 3D, miejsce na ognisko, fantastycznie wyposażona, nowiutka świetlica dla mieszkańców wsi, i cała masa innych atrakcji. Działa to wszystko jak sprawne, całkiem spore przedsiębiorstwo, w którym pracę znajdują okoliczni mieszkańcy ( oczywiście ci co chcą...). Wszystkie zyski są reinwestowane, bo przedsiębiorstwo ma charakter non-profit. Zainspirowało nas to. Myślimy nad nowym projektem i założeniem fundacji.
A teraz wracamy do Siedliska:
Nasze bociany. Tradycyjnie spóźnione, więc znowu lęgu nie będzie, ale przynajmniej są, przysiadają i cieszą nas swoim widokiem i klekotem. Kiedy polegujemy w cieniu jabłoni, bociek majestatycznym krokiem przechadza się w ogrodzie między drzewami. Fantastyczny widok! Acz trudny do sfotografowania, bo bociek jest...hmmm...mobilny.
Bujna zieloność nieco już przełamana kwitnącymi krzewami i drzewami. Pierwsza była oczywiście mirabelka, czyli znana już Wam Biała Maryśka:
Teraz rozszalały się bzy - lilaki, jarzębiny i jabłonie.
Zieloność jest wszechogarniająca...
Makbet leniwy...
Kartezjusz czujny ( niczym Karlsson z dachu...)
A Omułek coraz bardziej tolerancyjny wobec dzikiej bandy - tu z Salcią.
Mila za to jak zawsze piękna i dostojna:-))
Jeszcze na zakończenie - rodzinny spacer. W rolach głównych - Wojtek z Bratem i Bratanicą. W tle przemyka Bratowa:-))
4 komentarze:
Piękna wiosna, zielenią i wszelkimi kwiatami nas mami. Dzwoneczek całkiem ładniutki. Pozdrawiam
"a teraz maj dookoła maj wyświęca ogrody..."
:))
Piękna wiosna i piękne zwierzaki. Maj to wspaniały miesiąc.:)
Nie bałaś się w takim towarzystwie iść na spacer, przecież to rodzinka hmmm... jak oni się nazywali :-)))
Fajnie mieć takich ludzi z poczuciem humoru ;-)))
Ależ zielono u Ciebie, pozazdrościć...
W następnym wcieleniu tez wyprowadzam się na wieś , bo w tym już nie zdążę...
Głaski dla kotków i piesków, dużo głasków...
Garncarska Wioska , świetna nazwa i świetnie działają...
Ale przecież Wy u siebie też świetnie działacie. oby takich ludzi jak najwięcej...
Pozdrawiam serdecznie :-)
Prześlij komentarz