Niespodziewanie "wpadł" nam wolny weekend. Korzystając z przerwy warsztatowej ( następne warsztaty za tydzień ) mieliśmy zamiar strzelić dwa reportaże dla magazynu "Siedlisko". Jednak prognoza pogody, przymglone powietrze oraz zapowiedzi burz utwierdziły nas w przekonaniu, że reportaże trzeba przełożyć. Tym bardziej, ze naszym bohaterom szczęśliwie odpowiada środek tygodnia. Ale jakże to tak - w domu być i robić nic? Nie da się. Ruszyliśmy zatem w ogród. Wojtek odpalił Pszczołę, czyli swój wytęskniony, wymarzony traktor-kosiarkę i wykosił pnącą się do już do góry trawę ( czasem mam wrażenie, ze rośnie tak, iż słychać jak piszczy radośnie ), a ja uzbroiłam się w sekator i poszłam pielić rabaty. Zrobiłam jakieś 60% po czym padłam z niedowładem prawej ręki i niemożnością jej zaciśnięcia...Zielsko przy ogrodzeniu postanowiłam zostawić. Niech tam sobie żyją żyjątka, co mi tam! Potem przyszła burza ( mała ) i ulewa ( duuuża), ale zanim spadł wytęskniony deszcz ( studnia, studnia! W zeszłym roku latem wyschła.) cyknęłam na szybko parę fotek. Na zdjęciach wygląda to nawet sielankowo, ale tak naprawdę druga część ogrodu nadal jest w fazie projektowej. Kilka rabat już jest, acz jeszcze mało dekoracyjne, drzewa stanowiące kontrapunkty sobie rosną, i przymierzamy się do założenia rosarium.
No dobra, zapraszam na spacer:-))
A właściwie Milunia zaprasza - ruszamy!
W czasie deszczu bociany się nudzą... Te trzy młodziaki rezydują na zmianę u nas i u sąsiadki za rzeką. W tym roku sporo gniazd we wsi stoi pustych. Może młode pokolenie zasiedli je następnego lata...
Kosaćce syberyjskie. Kocham!
Element ożywczy w przestrzeni przeddomowej:-))
Lubczyk. Na razie w doniczce, bo by go zielsko zagłuszyło.
Jeszcze momencik i będzie zapach niebiański. Jaśminowiec cały w pąkach.
Omułek po meczącym asystowaniu w pracach ogrodowych, padł i zasnął snem kamiennym.
Wiciokrzew pomorski. Coraz większy...
Rabata za domem. Pierwszy liliowiec już kwitnie.
Kalina koralowa - przyjechała z nami z Gdańska, gdzie przez 3 lata rosła w doniczce na balkonie. Dostałam ją od córci.
Tak kwitnie:
A tutaj jej kuzynka - kalina ogrodowa. Ta nie owocuje.
Ziółka:
melisa
mięta
ruta zwyczajna
Ziółek jest więcej ale byście się zanudzili...
Tadaaam!
Moja ulubiona parka na rabacie cienistej. Ten orlik co roku kwitnie inaczej, ja nie wiem...
Tego też lubię.
Jeszcze rzut okiem na fioletowość:
I dziękujemy za wspólny spacer. Mila chce już do domu:-))
8 komentarzy:
Wiosna szaleje u Ciebie na całego, zielono, kolorowo i ... jednak sielankowo:-)
Pozdrawiam
sielsko i spokojnie; Pierwsza Kalina to koralowa Compactum, druga koralowa Roseum; też je mam.... w sumie chyba z 10 drzewek;
nic tylko zbierać zioła i je suszyć lub mrozić...
pozdrawiam
Jaśminy to kwiaty mojego dzieciństwa , bardzo je lubię :-)
Takie ziółka tez by mi się przydały, ale kiedy ja się tutaj dorobię takich dorodnych jak u Ciebie ? Oj chyba nigdy...
A z sekatorem nie wygrasz, każdego potrafi wykończyć :-)))
Głaski dla kotków i piesków, dużo głasków ...
Pozdrawiam serdecznie ...
Jak zapachniało ziołami. Nie mogłam uwierzyć, że już czereśnie czerwienią się. A orliki to moje ulubione kwiaty, szczególnie lubię je fotografować. Wprost pięknie wkoło. Pozdrawiam
O jak wiejsko! Tak lubię. Traktorek - kosiarka to wspaniała sprawa, prawda? Stosujecie mulczowanie?
Gaja, przy takiej powierzchni mulczowanie to jedyne wyjście. Kosz by się zapychał co chwilę, i pracy dwa razy więcej by było. Zresztą nasz trawnik jest trochę dziki. Nie walczę z mniszkami, bluszczykiem. Pokrzywy mnie wkurzają i osty, ale przy regularnym koszeniu trawa je powoli dominuje.
Fajny spacer :) Pozdrawiam
Lubię te "spacery" z Wami. Pozdrawiam. Kordian
Prześlij komentarz