Rok minął jak z bicza strzelił. Codziennie miałam zamiar usiąść i napisać,
co też się w Siedlisku dzieje i co wieczór padałam jak kawka, nie napisawszy
nic. Ale żyjemy, jesteśmy i jak Gucia kocham, postaram się pisać regularnie!
Gucio jest już całkiem solidnym Gustawem. Urósł, skubaniutki i wazy prawie 50
kg. Rozumek przybywa nieco wolniej, niż ciałko, za to serduszko jest pojemne i
kochające. Gucio uwielbia warsztaty w Siedlisku. Wiadomo, ma wtedy swoje
obowiązki. Każdego uczestnika trzeba lekko ofyflać, troszku osierścić, żeby nie
czuł się zaniedbany i koniecznie dać się pogłaskać. Przyznać muszę, że nasz Guć
jest "odrobinę" rozpieszczony, ale swoją drogą nie ma się co dziwić,
skoro po odejściu naszych staruszków, ostał się psim jedynakiem.
Za to mamy nowego kota! Pewnego wiosennego dnia wpuszczałam rano Makbeta
z Kartezjuszem. Jeden kot - hop przez okno, drugi kot, hop przez okno, trzeci
kot...zaraz, jaki trzeci kot? Jeszcze czarny! Patrzę na przybysza, on patrzy na
mnie. Pytam się kota, czy wejdzie. Wszedł, no to pytam, czy głodny. Głodny.
Pytam: to może zostaniesz? Kot spojrzał na mnie, pomaszerował do pokoju i
położył się na kanapie. Został. Czarne kote wyglądało jak nasza Norka (
pamiętacie czarną Norkę? ). Zupełnie jakby koci anioł przyszedł. A jak anioł,
to Gabriel. I tak dokociliśmy się o Gabrysia.
Prawdopodobnie Gabi ma niecałe dwa lata. Teraz jest największym z kocich
piecuchów. I tylko bardzo nie lubi jak oddalam się od domu. Idzie wtedy za mną i
miauczy. Zupełnie jakby mówił: gdzie idziesz głupia kobieto, tam jest
niebezpiecznie, jeszcze się zgubisz. Kiedy więc idziemy z Gutkiem na spacer
Gabriel musi zostawać w domu.
Gabryś z Rysiem
To jeszcze łaciatki, bo się pewnie stęskniliście:-))
Makbet.
Kartezjusz:
Poza dokoceniem i zmianą gabarytów Gucia pozostałe wieści z Siedliska pod
Lipami wyglądają tak:
Celem ratowania stodoły, która zaczęła się w środku niebezpiecznie wyginać,
podnieśliśmy ją na legarach, podcięliśmy przegniłe słupy, podbudowaliśmy
cegłami, robiąc tzw. szklankę i zrobiliśmy podłogę z cegieł. Mus był już
wielki, bo po pierwsze w stodole latem odbywają się warsztaty zielarskie i
imprezy powarsztatowe, a po drugie ...nasza córka wyszła za mąż! I w stodole
odbywało się wesele, które w późnych godzinach nocnych zamieniło się w pidżama
party.
8 komentarzy:
Och jak miło przeczytać ten wpis. Taki radosny, pełen życzliwości. No wprost balsam na skołataną duszę. Kocie towarzystwo przewspaniałe, a poza Makbeta powalająca. Gustaw zaś przewspaniały psiak zrobił się. Stodoła wypiękniała. No w ogóle wszystko naj najfajniejsze jest. Pozdrawiam
Dziękuję za dobre słowo. Pozdrawiamy serdecznie 😊
Och, jakie wieści.
Gratulacje dla Ewy i życzenia najlepsze!
Tyle sie dzieje, to i nie dziwota, że padasz ze zmęczenia. Gucio wydoroślał, a koty jak koty, zawsze dostojnie sie prezentują.
U mnie 5 kotów i trzy psy. Wiosną odszedł Tymek, no i owce rzecz jasna, i kury.
Wszystkiego dobrego dla Was i zwierzaków.
Izydor, miło Cię widzieć, ja i w blogach do poczytania mam zaległości. Dobrze, że jesienią jest troszkę więcej czasu.
P.s. Choć dziwnie mi jak piszę do Ciebie per Izydor😉
Miło znowu poczytać, co u Was, i że dobrze. Pozdrawiam!
Ale fajnie, z ogromną przyjemnością przeczytałam wszystko od dechy do dechy i ciągle mi mało. :)
Niech się wiedzie!!!
Tak jesień może przysparzać smuteczków. jednak trzeba spojrzeć inaczej. To czas wyciszenia, czas na dobrą książkę w długie wieczory. To kolory wokół nas, chociaż czasami jest mokro. Urocze zdjęcia. Pozdrawiam
ทางเข้า D2BET
Gclub
Prześlij komentarz