piątek, 12 lutego 2010

Bieszczady



Ciągnęło nas w Bieszczady od zawsze. Ale ciągle coś przeszkadzało, żeby pojechać. Albo czasu nie było, albo kaski mało, albo nam się wydawało, że to tak strasznie daleko. Aż w końcu się dokonało. Pojechaliśmy. I Bieszczady nas zaczarowały. Ja co prawda w większości widziałam je tylko przez szybkę - opcjonalnie albo samochodu, albo reportażowanych dla Werandy Country domów, ale powiem Wam, że i tak było cudnie. Bo atmosferę mają te góry absolutnie niezwykłą. I jest ta magia znana z piosenek, są szczyty skąpane w słońcu o świcie - jak w piosence, gdzie "szczyty ogniem płoną". I faktycznie "cicho potok gada", gdy płynie, a człowiek stoi i patrzy. Jednak w Bieszczadach to nie góry są najwspanialsze, tylko ludzie, którzy tam mieszkają. Bo jak powiedział nam Andrzej z Cisnej - Bieszczady to miejsce dla twardych ludzi, żeby tu mieszkać czasami trzeba zapłacić frycowe. Przysłowiowym cwaniakom nie bardzo się tu wiedzie. Natura daje znać o sobie, zwłaszcza zimą. Nie raz bywa tak, że trzeba iść pieszo po zakupy, bo drogi tak zawiane, że się po prostu nie wyjedzie. Albo odśnieżać drogę i ścieżki przy domach przez 8-10 godzin dziennie. Właściwie bez przerwy. Nie każdy jest w stanie tak żyć. A jednak, kiedy zza gór wyjrzy słońce, niebo się rozniebieści i widać szczyty – wtedy już wiadomo, że warto. 
 Wojtek z Ewą postanowili zdobywać szczyty, a ja poznawałam Bieszczady od całkiem innej strony. Zaczniemy od "Przystanku Cisna", gdzie gościliśmy u Kasi i Andrzeja. Na skraju wsi, pod szczytami Horn i Hob postawili dwa drewniane domy przeniesione z okolicznych wiosek. Dla swoich gości stworzyli fantastyczną atmosferę-kamienna nastrojowa piwniczka z pokaźnym kominkiem, świetna kuchnia wegetariańska ( nie może być inaczej – Kasia napisała przecież książkę kucharską! ). Kasia w nielicznych wolnych chwilach maluje, a Andrzej ostatnio głównie odśnieża ( jak my byliśmy dygał faktycznie po 8 godzin dziennie z odśnieżarką! )
Z Cisnej przerzuciliśmy się do Wetliny, gdzie zakotwiczyliśmy w Chacie Wędrowca. I tu przeżyliśmy niespodziankę ogromną, bo okazało się, że Ewa i Robert w swoim domu odtworzyli klimat schroniska górskiego. Ale nie myślcie sobie, że tam tylko drewno i karimaty. Nic z tych rzeczy. Pokoje są prześliczne, ( wnętrza w następnym poście będą...) Goście mogą " tarzać się w luksusach". To gospodarze sprawiają, że człowiek czuje się u nich jak w domu. Tak jakby w Chacie Wędrowca było jego miejsce, a gospodarze właśnie na niego czekali. No a jedzenie to po prostu czysta poezja. Robert prowadzący restaurację to – że tak powiem – odpowiedni człowiek na właściwym miejscu. Do placka z owocami jego autorstwa napisaliśmy nawet mini-odę:
Placek jagodowy, placek truskawkowy
Deser przyprawiający o zawrót głowy.
Zapomnisz Bieszczady, nie pomnisz Wetliny.
W snach będziesz widział placek w smaku miły.
To tyle na temat naszych zdolności poetyckich.... A Ewa zarażona przez nas zaczęła pisać swojego bloga. Blog Ewy tutaj.
A teraz niespodzianka dla wtajemniczonych. Na koniec naszej bieszczadzkiej mini wyprawy...odwiedziliśmy Jagodę i Maćka w Chacie Magoda! I jest dokładnie tak, jak Jagoda pisze i pokazuje w swoim blogu. Jest pięknie, są góry aż po horyzont, a nawet dalej, bo wzrokiem sięgnąć można do Ukrainy. I tylko jedno się nie zgadza – Buba w rzeczywistości jest o niebo bardziej słodka niż na jagodowym blogu. To spojrzenie, ten pysio. Sama słodycz! Maciek z Wojtkiem jak to fachowcy od remontów drewnianych domów mogliby godzinami omawiać każdy szczegół w bojkowskiej chacie. Remont wre i już można sobie doskonale wyobrazić, jak tam będzie wyglądać. A będzie pięknie. Ale czy mogłoby być inaczej u Jagody? Przecież musi być ślicznie, domowo i przytulnie. Bo Jagoda taka właśnie jest. Mówię Wam!

Droga


Łada z pługiem śnieżnym - to chyba tylko w Bieszczadach!


Przystanek Cisna


Tu dają najlepszy placek w Bieszczadach - Chata Wędrowca w Wetlinie


Na szczycie Małej Rawki


Ostatni sklep na szlaku...


Chata Magoda


Ze specjalną dedykacją dla Piotra znad Wisłoka - remontowana przez Maćka bojkowska chata

22 komentarze:

MariaPar pisze...

Piękna wyprawa do szczególnych miejsc ! Pozdrawiam

zawirowana pozytywnie pisze...

piękne te zdjećia, mam sentyment do Biszzcad, stamtąd pochodzi moja mama. A ja mieszkam na terenach Drawskiego Parku Krajobrazowego, jest jak w Bieszcadach, taki (o mało) sam krajobraz.
pozdrawiam ciepło

Flavory Nature pisze...

ehh pięknie, uwielbiam, nie kocham Bieszczady. Odkąd byłam dzieckiem spędzałam każde wakacje w tym miejscu. Te góry, te łąki ci ludzie,... serce wraca do tego miesca tak często, szkoda że sama nie mam możliwości zawitać w góry. Jednak zawsze pozostają zdjęcia... Pozdrawiam

savannah pisze...

A ja jestem z Beskidów i mogłabym śpiewać piosenki o kilometrach, które trzeba było pokonać pieszo żeby dotrzeć do najbliższego sklepu, o zamarzniętych studniach, o tunelach kopanych w śniegu z domu do domu...a jednak niczego nie żałuję-samo życie :)
Dziękuję za wspaniałe wpisy na blogu, Ty dajesz nam to, co zaliczyć można do "smaku pradziwego życia" :)

Espresso pisze...

Piękne miejsce,wspaniałe zdjęcia :)

Maro pisze...

Dzięki pięknie za wpis na moim blogu. Koty nie są moją specjalnością ( raczej psy ) ale bardzo lubię fotografować zwierzęta bo są naturalne. Co prawda nie za kratami, jak na tej wystawie kotów tylko w naturze . Chciałbym tak jak wybrać się w odwiedziny do sadyb Bieszczadzkich i nie tylko ale na razie plan niemożliwy. Ale Bieszczady kocham bo to prawie moje rodzinne strony, ale Beskidy też nie gorsze. Niezmiennie od wielu lat podziwiam ludzi mieszkających na Żuławach. Choć byłem tam tylko raz i to wiele lat temu to sentyment pozostał. Myślę że trzeba mieć dużo samozaparcia aby Tam mieszkać
Pozdrawiam was wiosennie, i jak pozwolicie będę częstszym gościem.
Markos

Unknown pisze...

Markos, Żuławy w porównaniu z Bieszczadami to pikuś. U nas jest płaściutko jak na stole, samochód się nie ślizga na stromych serpentynach, a pierwszego grilla można robić już marcu. W Bieszczadach zima czasem trwa do...maja. Dla nas Żuławy to fantastyczna, czekające na odkrycie kraina. Zapraszamy nad jezioro Drużno...

Sarenzir pisze...

ależ piękna wyprawa! zazdroszczę!!! w końcu może też się wybierzemy kiedyś :) Ja najdalej dotarłam do Krosna :)

Anonimowy pisze...

w Bieszczadach jeszcze nie byłam..chociaz odemnie to prawie rzut beretem...bardzo dawno temu...zamierzalismy z męzem zamieszkać w takiej chacie ..ale to były inne cięższe czasy, podziwiam ludzi ktorzy zachowują nasze dziecictwo i dbają o te domy...:)dzięki za ten reportaż:))kasiexa

Anonimowy pisze...

Piękny Wasz blog,wycieczka tez wspaniała, bywam także u Magody ( na razie wirtualnie).Teraz również zagoszczę u Was :) Zafascynowałaś mnie zamkiem w Morągu, już jest na liście moich wypraw. Pozdrawiam serdecznie.
Eugenia

Annasza pisze...

Pięknie, pięknie, pięknie... Uwielbiam Bieszczady i pozytywnie zazdraszczam takiej wyprawy! :)))

An-na pisze...

No to się minęliśmy - wyjechaliśmy od Jagody i Maćka przed Waszym przyjazdem - a chciałam sobie sesję fotograficzną podejrzeć;)

Pozdrawiam z zasypanej Warszawy - tu się nie odśnieża parkingów, więc brniemy po łydki w brudnym śniegu...

Elliza pisze...

Cudownie, tak pieknie. Bardzo udana to byla wyprawa.
Zazdraszczam.

Piotr Sztukowski pisze...

Dziękuje za fotkę...widać, że chata do wakacji będzie gotowa. Super! Musze znaleźć chwile i wybrać się w to cudowne miejsce...
Fajnie, że udało się Wam wybrać w Bieszczady...może następnym razem odwiedzicie drugą stronę Bieszczadów i Beskid Niski? Tu też jest pięknie...wszędzie jest pięknie...tyle, że nie każdy potrafi to piękno dostrzec.
Przecież i Wy mieszkacie w raju!

Unknown pisze...

Piotrze wybieramy się znowu wiosną na przełomie maja i czerwca - i obawiam się, że możemy Cię odwiedzić...Bo strasznie byśmy chcieli zobaczyć Twoją chatę i pogadać o tym jak ją remontujesz. Wojtek ma na tym punkcie lekki odjazd...

doro pisze...

Jak pięęęęęknie!!! A Łada Niva to moje marzenie, które ciągle ktoś mi z głowy wybija ;)pozdrawiam, ciekawy blog z pięknymi fotografiami!

Unknown pisze...

Doro - mój gdański weterynarz nabył sobie wymarzoną ładę Nivę. Co ten chłop przeżył z tym samochodem ludzkie słowa nie opiszą. Albo miał pecha, albo Nivy takie chimeryczne są. W każdym razie lojalnie uprzedzam...

ann007 pisze...

Asia, czemu mi to robisz?! Jak ja chcę pojechać w Bieszczady!!! Moje góry najukochańsze a tu tak pięknie obfotografowane... I jeszcze kilka lat czekania, zanim dzieci będą mogły z nami pojechać... ech...

doro pisze...

no wiem, wiem, wybili mi z głowy.... one faktycznie są toporne i humorzaste. teraz wielbię na zmianę i czysto platonicznie suzuki samuraja oraz dajhatsu ferosę ;)

Anonimowy pisze...

Lubię Bieszczady, choć wieki juz tam nie byłam. Najlepsze wspomnienia studenckich wakacji mam stamtąd. Zaglądam wirtualnie do Chaty Magoda co jakiś czs, na wyprawę nie mam czasu i raczej mieć nie będę w związku z niezliczonym stadem zwierząt do "oprzątnięcia", ale dzięki Waszym "wyprawom" co nieco zobaczę. Dzięki i pozdrawiam - Owca rogata

Bobe Majse pisze...

Kocham podróże, te wirtualne też (zwłaszcza zimą srogą), więc... dziękuję i czekam na więcej zdjęć.

domowa kurka pisze...

na zimowych zdjęciach czuc jeszcze surowośc bieszczad, bo latem to już nie bardzo...