środa, 22 sierpnia 2012
Czerwony Kur
I znowu nasz Anioł Stróż miał pełne ręce roboty. Wiatr, rankiem słabiutki z godziny na godzinę się wzmagał. Z niepokojem spoglądałyśmy w niebo, bo burz od czasów naszej pamiętnej lipy odrobinę się obawiamy. Burzy nie było. Nagle doszło do mnie szczekanie Mili. Dziwne, zupełnie inne niż zwykle. Oderwałam wzrok od ekranu komputera i spojrzałam za okno. I zmartwiałam. Za oknem był dym, a tuż za drogą, na ściernisku strzelały w górę płomienie. Zerwałam się z krzesła i w te pędy wybiegłam na dwór. Wiejący wiatr powodował, że ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Zajęło się pole, tuż za domem. Na szczęście po drugiej stronie drogi. Jednak wiatr, który wiał po skosie niósł ryzyko, że w każdej chwili ogień może pójść na dom. Najpierw zgarnęłam psa, żeby nie uciekł. Potem zgarnęłam przerażonego Ryszarda, który wybiegł z płomieni. Zarobiłam parę zadrapań na twarzy, ugasiłam lekko dymiący ogon i wrzuciłam kota do domu. Teraz mogłam zadzwonić po straż pożarną. Ewa została na posterunku, a ja pognałam drogą, pokierować strażaków. Przyjechali błyskawicznie, przedarli się przez nasze bezdroże. Szybkim rzutem oka ocenili sytuację i rzucili się do gaszenia. A ogień szedł dalej. Za chwilę nadjechali strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Lisowie, dojechało tez paru silnych chłopa z łopatami. I my z Mariuszem ( moim bratem ) chwyciliśmy za łopaty i ruszyliśmy do walki z ogniem. Kiedy nadjechał nasz nieoceniony Sołtys ze swoją niebieską maszyną, żeby wyorać rów zabezpieczający nasz dom - ogień już właściwie dogasał. I wiecie co? Nikomu, nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takich przeżyć. Bo ogień to przerażający żywioł. Kiedy czujesz jak gorący dym bucha ci prosto w twarz - stajesz się kompletnie bezradny. Chociaż nie - zawsze można znaleźć w sobie siłę, żeby walczyć. Tylko potem serce trzepocze i tchu brak. Ale zgasiliśmy. A przyczyną prawdopodobnie była iskra z linii energetycznej, którą rozbujał wiatr. Dwie linie zetknęły się, poszła iskra i przy takiej suszy to absolutnie wystarczyło.
Jednak co by nie mówić - wypada podziękować Panu Bogu. Bo znowu, choć niebezpieczeństwo było blisko - nasz dom i my nie ponieśliśmy uszczerbku. No może poza poparzonym koniuszkiem rysiowego ogona, moim szramom na obliczu i trochę osmalonymi butami. Ale nic to. Daliśmy radę!
PS. Rozważam zapisanie się do Straży Pożarnej w Węzinie:-)))
I jeszcze chciałabym podziękować strażakom z Miejskiej Komendy Straży Pożarnej w Elblągu za błyskawiczną akcję, strażakom z Lisowa za gaszenie wespół w zespół, Radkowi - naszemu Sołtysowi za przybycie z odsieczą, Grażynie, Jadzi i Celinie za telefony i podtrzymanie na duchu i tym sąsiadom, którzy nas wspierali z oddali, ale ja wiem, że byli. I panom z firmy, która robi naszą drogę, bo to oni pierwsi zadzwonili po straż, i panom z Pogotowia Energetycznego, którzy raz dwa przyjechali. Dobrze wiedzieć, że człowiek nie jest sam, a wokół są ludzie, na których zawsze można liczyć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
41 komentarzy:
Na szczescie wszystko dobrze sie skończyło. Teraz szybko zapomnieć i spać by zrzucis stres z siebie. Pozdrawiam
Asiu, straszne przypadki Was ostatnio dotykają! Mam nadzieję, że to już koniec tej czarnej serii!
Trochę to przerażające.
I też wiem jak to jest, jak szleje wichura, drzewa miotane wichrem a wokół żywego ducha...
Pozdrawiam serdecznie!
Asienko Ty moja Kochana !!! Twój Anioł Stróż ma z Toba pełne ręce roboty !!!:)) Asiu wyobrażam sobie i włosy już mi stają dęba !!! a co dopiero to przeżyć !!! Całe szczeście że byłaś w domu ...i reakcja natychmiastowa Straży ....i ja im dziękuje ...są wspaniali ...uratowali dom Asi !!! Asienko całuję Cię bardzo ale to bardzo mocno ..i Ewunię też ...dziewczyny jesteście WIELKIE !!!! Moje uznanie !!!!
Całe szczęście,że tak się skończyło!
Dobrze Was chroni wasz Anioł Stróż gdyż z ogniem nie ma żartów , lata temu smoła do terowania dachu nam się zapaliła przy domu i tylko cud sprawił że nie poszło na dom .
Dobrze że nic nikomu się nie stało
Pozdrawiam Ilona:)
chwała Bogu, że nic się nie stało ... ogień to straszny żywioł
Ufffff dobrze że skończyło się szczęśliwie ale pewnie nadal czujesz napięcie bo gdyby nie taka szybka pomoc.... lepiej nie krakać. Zdrówka i spokoju życzę
dzielna byłaś :)
O rany, przerażające... I ja wyrażę radość, że tak sprawnie ratunek nadszedł i ludzie potrafią w razie potrzeby się sprężyć...
O matko złota, a to dopiero mieliście przeżycia! Strach musi być zatykający, wyzwalający wszystkie siły do walkimieliście szczęście w nieszczęściu! w takie sytuacji...
Cieszę się OGROMNIE, że wszystko dobrze się skończyło, że prawie cudem Wasz dom i Wy ocaleliście.
Wszystko przez tę suszę! :(
Niemniej - mieliście wielkie szczęście w nieszczęściu, i całe szczęście!
I znowu szczęście w nieszczęściu. Anioły Wami się opiekują. Życzę mniej wrażeń spowodowanych aktywnością żywiołów. Pozdrawiam
No ładnie. To czego jeszcze brakuje do kompletu klęsk żywiołowych ? Strach czytać. Trzymajcie się !
No to teraz czeka Was długa lista szczęśliwych wydarzeń! Limit "czarnej" się już skończył. Anioł też kiedyś musi odpocząć ...
Fantastyczni, dzielni ludzie!
Serdecznie pozdrawiam!
Okropna przygoda, ale najważniejsze, że dobrze się skończyła. Ogień to żywioł. Często mówimy, że go kochamy, lubimy na niego patrzeć, ale jeśli wymyka się spod kontroli, robi się bardzo groźnie.
Niestety wiem, jak to jest gdy ogień trawi co swoje :( i drży się o dom i o siebie.
Jak to dobrze, że Wam się nic nie stało. To jest najważniejsze.
I żeby więcej takich przygód nie było.
Szczęście ogromne!
Aż mi serce zaczęło mocniej walić. Zawsze bałam się ognia, a odkąd mieszkamy na wsi miałam z nim kilka razy poważnie do czynienia. Dobrze, że wszystko tak się skończyło i nikomu nic się nie stało. Byłaś bardzo dzielna!
Ogień nie na darmo zwany żywiołem,szczęście że to rżysko a nie łan suchego zboża albo las po suszy.Uczestniczyliśmy w pożarach (ich gaszeniu i pierwszego i drugiego) Masz racje to przeżycie którego nie wolno nikomu życzyć.Co do Pana Boga myślimy że on specjalnie od czasu do czasu robi nam taki trening ,abyśmy nie popadli w zbyt wielką pewność siebie,na prawdę w obliczu żywiołu człowiek stoi baaardzo maleńki.
Ale najważniejsze że Wasz Anioł Stóż kolejny raz był na miejscu i spisał się na medal(od Szefa)
Serdecznie Was Pozdrawiamy :)
Dobrze, że pożar ugaszony...Nerwy pewnie jeszcze są...Nie zazdroszczę. Trzymam kciuki, aby już Was zawsze omijał z daleka!
pozdrowienia!
Ojej, ale mieliscie szczescie. Zycze, aby sie to nie powtorzylo.
Milego dnia i moc pozdrowien :-)
byłam w OSP kiedyś, fajna sprawa i naprawdę można pomóc :)
Ogień to okropny żywioł i bardzo niebezpieczny. Dobrze że już po w wszystkim :)
az goraco mi się zrobiło..oglądając te zdjęcia,oby więcej tego nie było..! Pozdrawiam
Współczuję. My dwa lata temu przeżyliśmy podobną historię. Przez kilka dni w powietrzu unosiły się czarne pyłki od spalonej słomy i ciężko było oddychać, taki był swąd.Poza tym chyba macie wyrozumiałego Anioła Stróża. I wy i on spisaliście się na medal!
Dawno, dawno temu, kiedy byłam dużo młodsza, niż moja córka dzisiaj wypowiedziałam życzenie: "Żeby moje życie nie było nudne." I, cholerka, nie jest...
ufff, dobrze że wam się nic nie stało, trzeba podziękować Świętemu Florianowi za opiekę....
a ogień to straszny żywioł.... oby sie juz sytuacja nie powtórzyła
pozdrówka
Pani Asiu, faktycznie nie może Pani narzekać na brak zajęć :) ale niech teraz pozostaną już tylko te twórcze... Niekontrolowany ogień jest straszny, przerażający... W mojej wsi jest mania wypalania łąk, rowów itp. Kilka lat temu przeżyliśmy podobną akcję, zanim przyjechała straż, tak machałam łopatą, że koparka mogłaby wziąć przykład ze mnie. Ogień zatrzymał się (a raczej został zatrzymany) kilka!!! metrów od mojej drewnianej stodółki... Dobrze, że Pani była w domu, Dobry Anioł jednak czuwa. Życzę pomyślności. Ilona
O Matko!Naprawdę Twoje życie nie jest nudne.Współczuję,wiem co to za strach,bo parę lat temu też coś takiego przeżyłam.Spali się dom czy nie?Bezsilność wobec żywiołu jest okropna.
Pozdrawiam i życzę odrobiny spokoju.Paulina.
To straszne co się przytrafiło...całe szczęście że skończyło się dobrze. Oby wszelkie nieszczęście już Was omijały.
pozdrawiam ciepło Aga
ŁO MATKO!!! I CÓŻ PRZY TYM JEST HUK W NOCY ZWALANEJ SZAFKI!!! ASIEŃKO JAK TO DOBRZE ,ZE NIE JESTEŚCIE SAMI!!!!!WZRUSZYŁAM SIĘ TAK NAWET DO ŁEZÓW CZYTAJĄC TE PODZIĘKOWANIA NA KOŃCU:))))) POWODZENIA!!!I GŁASKI DLA RYŚKA..TEN TO MUSIAŁ MIEĆ STRESA!!
PS.TABLICZKI ROBIE NADAL....TAKZE JAKBY CO TO PISZ NA MAILA:)))
POZDRAIAM Z DESZCZOWEGO POMORZA
Asiu jak do nas na wieś ktoś przyjedzie z miasta to jego pierwsze słowa:jaka tu cisza i spokój, tutaj można odpocząć. Wtedy my się tylko lekko uśmiechamy do siebie. My też przerabialiśmy pożar, powodzie, grad. Codziennie ciężka praca, koszenie, przycinanie drzew, zwożenie i łupanie drewna na opał, podlewanie gdy susza, ciągłe naprawianie drogi, płotów i dachu. Ale najgorszy jest ten strach , żeby znowu się nie zdarzyła jakaś plaga. Wtedy sobie myślę, no nie teraz limit już wyczerpany. Tak, żeby nie zwariować no nie. Pozdrawiam i życzę spokoju:)))
Jak dobrze że się skończyło szczęśliwie.
Asiu, ale się przeraziłam! Ostatnio były u nas potworne burze, więc nie spałam w nocy żeby w razie czego wypuścić w porę ogiery bo z żywiołem nie ma żartów ... boję się ognia, z nim rzeczywiście nie ma żartów :(
Jakie szczęście, że wasza historia skończyła się jedynie na lekko nadpalonym ogonku!
Matko kochana-ale przeżycie-nie zazdroszczę.Czy to paliło się ściernisko czy jeszcze zboże,bo w oddali jest coś co wygląda jak ściana zboża?Pozdrawiam Elżbieta.
Paliło się wysoko ścięte ściernisko - właśnie z powodu dosyć wysoko sterczących pozostałości po zbożu i takich niedokoszeń - pożar rozprzestrzeniał się tak szybko. Dzisiaj już odetchnęłam - popadało w nocy solidnie:-)))
Całkiem niedawno widzieliśmy taki pożar, dziadziuś wyszedł palić słomę przy suchej i wietrznej pogodzie, wkoło były hektary nieskoszonej jeszcze pszenicy, wiuchnęło ogniem w te łany; kombajny z oddali przyjechały odkosić pożar, ale straty i zagrożenie były potężne; to żywioł, z nim nie ma żartów; pozdrawiam serdecznie.
najważniejsze, że dobrze się skończyło!
u nas we wsi wciąż zdarzają się ludzie, którzy wypalają ściernisko (i to tuż za swoim domem), potem słychać syrenę OSP (bo jakiś rozsądny przejezdny zgłasza pożar), po chwili wóz strażacki jeździ po wsi. w międzyczasie syrena dała znać, że straż przyjedzie więc taki szybko ugasił ogień i udaje, że nie wie o co chodzi.
Ufff jakie to szczęście ,że się skończyło tylko na strachu...
Dymiącego ogonka tylko szkoda ...
Informuję :
http://ostojatupai.blogspot.com/2012/09/nominacje-blogowe-wszystko-przez-kame.html
ostatnio same grozy przezywacie..wiem cos o tym gdy jako dziecko spedzaam wakacje na wsi u babci..często się palilo...ludzie tracili caly dobytek w oka mgnieniu...kasiexa z malinowych
Przerażajace zdarzenie. Dobrze, że straz szybko zadziałała. Macie odgromówkę na domu ? Bo burze coraz częściej się zdarzają i tez niosa niebezpieczeństwo. Ukochaj Rysia, biedny, fatalna miał przygodę.
Witaj!
Zapraszam Cię do mnie na bloga po odbiór nagrody Versalite Blogger :)
Pozdrawiam i ściskam Ilona :)
Prześlij komentarz