niedziela, 6 października 2013

Serowarzenie w Cyganku


Mieliśmy bardzo intensywny tydzień, a nawet dwa tygodnie. I nie zapowiada się, żeby było lepiej w najbliższym czasie. Wręcz przeciwnie. Ale to chyba dobrze, biorąc pod uwagę, że inaczej niechybnie dotknąłby mnie syndrom pustego gniazda. Ewa rozpoczęła studia i wyfrunęła z domu, a Wojtek wyjeżdża na dwa tygodnie. Zostajemy więc z Ciocią same na gospodarstwie. Zostają z nami oczywiście berny i wszystkie koty, co jest dość pocieszające... Odwiedziliśmy ostatnio parę fajnych miejsc. Tak fajnych, że gdybym zamieściła relację w jednym poście, post nie miałby końca. A zatem po kolei. Zaczynamy od...końca. W sobotę brałam udział w arcyciekawych warsztatach serowarskich, na które zaprosił mnie mistrz serowarski Krzysztof Jaworski, o którym więcej w aktualnym numerze " Sielskiego życia", w naszym reportażu " Kaszubskie spełnienie". Warsztaty odbywały się w Cyganku, nieopodal Nowego Dworu Gdańskiego, w domu podcieniowym przeniesionym ze znanych już Wam Jelonek. Dom wypatrzył i przeniósł Marek Opitz, wielki entuzjasta Żuław. Już na pierwszy rzut oka widać, że nowego materiału trzeba było sporo, bo kilkusetletnie bale były bardzo zniszczone. Ale dom podcieniowy zyskał nowe życie i nową funkcję. To kolejne miejsce na " warsztatowej mapie", w którym już odbywają się ciekawe warsztaty przywracające tradycyjne rzemiosła i kulinaria.
Do domu wchodzimy pod podcieniem, przez zabytkowe drzwi:



Z taką klamką:


W sieni na posadzce położone zostały stare cegły...


Na niewykończoną jeszcze górę prowadzą wyślizgane przez ponad 200 lat schody:



W każdym pomieszczeniu znalazły się sprzety wyszukiwane od lat przez Marka po okolicznych wsiach i targach staroci...




Wyjście z kuchni na werandę:



Od strony ogrodu:


Weranda:



Jadalnia:



I jeszcze raz:



"Czarna kuchnia" ze zrekonstruowaną kuchnią kaflową:


W łazience dominują potężne bale ze śladami upływu lat i żerowania szkodników ( które oczywiście zginęły śmiercią nagłą i tragiczną podczas konserwacji i zabezpieczania drewna )



Blat łazienkowy:




I detal:


A teraz już robimy sery. Podgrzaliśmy pełnotłuste mleko prosto od krowy do temperatury 37 st C. Dodaliśmy kultury bakterii, sól serowarską i podpuszczkę i otrzymaliśmy piękny skrzep, który po pokrojeniu i lekkim podgrzaniu zamienił nam się w ziarno:

Odcedziliśmy je, serwatkę pozostawiając na ricottę, a ziarno przełożyliśmy do foremek na ser, dzieki czemu uzyskalismy taki oto kształt przyszłej goudy:



Nasze serki powędrowały na kilka godzin do solanki, a my mogliśmy nauczyć się parafinowania sera:



Ser w bezpiecznej otoczce z parafiny. Nadal oddycha, ale już wysychanie i pleśnie mu nie grożą. Może dojrzewać...



Nasz następny ser to żuławski handkase, czyli ser domowy robiony przez żuławskie gospodynie każdego ranka na śniadanie. To miękki ser, często posypywany przyprawami. Może oczywiście podojrzewać w lodówce, ale jest też doskonały niemal od razu po zrobieniu:-)))

Tym razem odcedzone i odciśnięte ziarno serowarskie formujemy w zgrabne stożki:



Obtaczamy je w soli kamiennej:



Pozostawiamy je, żeby straciły nadmiar wilgoci, smarujemy olejem ( najlepiej przyprawionym wczesniej ziołami ) i posypujemy czym tylko chcemy.




Po tak pracowitym dniu miło było poeksperymentować nad deską serów. Degustowaliśmy sery "sklepowe" i ser zrobiony przez uczestnika poprzednich warsztatów. Nie muszę chyba pisać, który smakował nam najlepiej...





Po robocie - czas na "after party". Krzysiu Jaworski z serowara przedzierzgnął się w barda:-)))



Następnym razem zapraszam nad Jeziorak:-)))

Strona internetowa Marka Opitza i historia domu w Cyganku:

http://www.opitz.turystyka.pl/




35 komentarzy:

Marta Antonina pisze...

Ale bym sobie zjadła takiego sera :D Pycha :D no ale fajnie, że zaraz znowu tam zawitasz :D

Aleksandra Stolarczyk pisze...

iz nowu tak daleko ode mnie:(

carpe pisze...

Jak pięknie
:) dech w piersiach zapiera :)

Kalina pisze...

Jaka mnie oskoma na te serki naszła, a w niebieskich drzwiach można się zakochać po uszy! Mocno pozdrawiam , mniam:)

siedziba nawojów pisze...

Hmm...całkiem jakaś znajoma mi kolorystyka drzwi...
Dom pierwsza klasa!!!
Pozdrawiamy z Dolnego Śląska!

ogrodyewy pisze...

Bardzo klimatyczne miejsce. A sery wygląd mają apetyczny bardzo.

Ola pisze...

Magiczne miejsce, chętnie wzięłabym udział w takich warsztatach. Podziwiam Was za pasję poszukiwań i za to, że umiecie się tym cieszyć. Ola

Unknown pisze...

Ola daleko nie masz:-))) Może na następne przyjedziesz? U nas będą w listopadzie:-)))

Ola pisze...

Jasne, a jak tam kwiatki?

Unknown pisze...

Nie dałam rady pojechać. Robota...

Sunniva pisze...

Niesamowicie piękne i smakowite miejsce !!! Zechciało mi się takiego serka ! Pozdrawiam ze szpitalnego łoża . S.

Magdalena pisze...

Dom z duszą, bardzo klimatyczny:) Urzekły mnie łukowate drzwi na werandę i te "łamane" na ogród:)Na sery ślinka mi już pociekła...Sama chętnie poserowałabym u siebie, ale nie mam dostępu do mleka prosto od krowy;) Czy jest jakieś mleko sklepowe z którym można popróbować? Moja Mama i Dziadek robili kiedyś sery ze sklepowego, ale to było wieki temu, kiedy mleko było mlekiem i kwaśniało na parapecie,
a teraz się psuje zamiast kwaśnieć...

Unknown pisze...

Ondrasza, mozesz spróbowac z pasteryzowanym mlekiem sprzedawanym w butelkach. Byle nie UHT. Albo poszukaj najbliższego mlekomatu:-)))
http://www.tmleko.cz/mbar/index.php?lang=polski

Asia

Magdalena pisze...

Ok, dziękuję, poszukam:)

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Jejku, jaki wspaniały dom! Boski po prostu. Drzwi mnie zachwyciły, ale też wnętrza fantastyczne!

Fajnie, że opisałaś produkcję serów, to ostatnio nasze nowe hobby, więc miło się czyta.

Pozdrawiam ciepło!

Unknown pisze...

Natalia, jakbyś miała jakieś problemy z warzeniem serów to wal jak w dym. "Parę" serów już w życiu zrobiłam:-)))

Izydor z Sewilli pisze...

Ty to masz szczęście Asiu. Piękne wnętrza. I takie smakowitości! Tych nie zazdroszczę, bo robię sobie sama, ale podróży "zazdraszczam". Pozdrawiam zagryzając serem

śledzibowcy pisze...

wielką mam słabość do tych podcieniowych cudeniek, oj wielką. a dzięki Waszemu blogowi mogę sobie stworzyć mapę miejsc z tymi pięknymi domami na Żuławach zanim się tam wybiorę, a wybiorę się na pewno.
pozdrawiam,
Iza

ma.ol.su pisze...

Asiu i Wojtku, faktycznie, że taki dom można pokochać 'od pierwszego wejrzenia'. Fajne zdjęcia pokazałaś. No i ta serowa uczta; jak miło się Wam pracowało!

Joanna pisze...

urokliwe są takie stare chaty... z duszą...
a sery - jem ile wlezie... oczywiście na takie jakie pokazałaś

Unknown pisze...

Iza - jesli będziecie się wybierali w nasze okolice chętnie posłuzymy za przewodników. Bo rzeczywiście mapę domów tudzież innych pozostałości po dawnych mieszkańcach mamy "obcykaną" i ( jak zapewne łatwo zauważyć" jest to nasza pasja:-)))
Asia

śledzibowcy pisze...

Obecnie powstrzymuje nas przed przyjazdem na Żuławy remont pewnego dolnośląskiego domu w kratę ;)
Gdy tylko śledziba nas puści, odezwiemy się (choć myślę, że będzie trochę zazdrosna ;))
Dziękujemy za propozycję i pozdrawiamy
I&G

Ica pisze...

Szkoda, że mnie tam nie było.
Sery samym widokiem zachęcają do spróbowania! :)
Asia, powiedz mi jeszcze czy udało Ci się załatwić sprawy? :)
Buziaki

Unknown pisze...

Ica - tak:-))) W czwartek ruszam na szlak z nasżą policją:-)))

Ica pisze...

To cudownie! :)) Już zazdroszczę widoków. :)
Cieszę się, koniecznie muszę zobaczyć fotorelację.
Jednak wypad do rybaczówki nie był taki zły...
A co z naszymi rybakami?

Unknown pisze...

Rybacy też zostana " dopieszczeni" w przewodniku. WQ końcu bez nich nie byłoby pomysłu z policją:-)))

Unknown pisze...

Sorry za literówki ale mo kot po klawiaturze chodzi

Ica pisze...

Aaa. Czyli jednak obeszło się bez pływania z nimi...
To prawda, znalazłaś się we właściwym miejscu, o właściwym czasie! :))
P.S. Jutro będę zbierać nasiona rącznika, jak tylko je podsuszę, to Ci je podeślę. :)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Drzwi w kwiatuszki, coś pięknego; nie zrobiłam w tym roku serów, pewnie podpuszczka mi się zestarzeje; pozdrawiam.

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Dom mnie zachwycił, a jeszcze bardziej to, że ktoś zadał sobie trud translokacji i tym samym dom uratował.
Serowarstwo to moje marzenie. Nie wiem, czy będę miała na to czas we Dworze, ale już zaklepałam tam sobie miejsce na dojrzewanie serów.

Gorzka Jagoda pisze...

Asiu, a wyobraź sobie, że wśród krowich potentatów mieszkam, a mleka kupić nie mogę... bo niby podpisali z mleczarnią, że nikomu sprzedawać nie będą. Żal. A tak w ogóle, to pod wpływem lektury różnych blogów, ja też zaczęłam pisać. Taki ogródkowy.

Unknown pisze...

Krysiu, moi sąsiedzi też mają umowy, a nie ma problemu z nabyciem 10 litrów tygodniowo. Może Żuławiacy mniej formalnie podchodzą do życia:-))) A na bloga zaraz zajrzę:-)))
Riannon - serowarstwo to swietna zabawa. Warto!
Asia

Joanna pisze...

Dom cudo! Sery nadzwyczajne! Asia, przyjedź do mnie i naucz mnie ich robienia. Ściskam :)

Anonimowy pisze...

Te sery z ziołami mnie zafascynowały. Nasza miasteczkowa mleczarnia robi takie ziołowe gomółki, tez bardzo smaczne, ale własnoręcznie zrobione - to jest to !
Zawsze cieszę się, że są ludzie z pasją - odrestaurować taki dom - to naprawdę COŚ. Usciski !

Unknown pisze...

Zastanawiam się jak została w tak dużym budynku rozwiązana kwestia ogrzewania, czy jest elektryczne + podgrzewacz wody, gazowe, czy może całkowicie na węgiel?