wtorek, 29 grudnia 2015

Końcówka

Kolejny rok zbliża się ku końcowi. Rok słodko-gorzki, w którym przeplatały się wydarzenia dobre, radosne z bolesnymi. Te drugie wiążą się z pożegnaniami naszych zwierząt. Odeszły w tym roku moje ukochane kocie staruszki. Ziutka, Julek i Agatka dożyły wieku 19 lat. To dużo jak na koty, ale i tak boli, Rudzielec Filip miał tylko 15 i zgasł w ciągu 24 godzin na ostra niewydolność nerek. Za Niuśkiem, moim psie nad psami, berneńskim " cyckiem" tęsknię nadal ogromnie i wiem, że taki pies trafia się raz. Ale były też dobre chwile. Praca - intensywna, lecz dająca mnóstwo radości i satysfakcji, wizyta ekipy tv, koniec głównego remontu na dole i mnóstwo jeszcze takich chwil - motyli, kolorowych i nadającym życiu sens. W końcówce dziadka 2015 postanowiliśmy sprawić sobie prezent, a nawet dwa prezenty. Pierwszy to obraz z ulubionego przez nas zdjęcia. Fotkę strzelił Wojtek w pierwszych miesiącach naszego życia w Siedlisku. Zdolności malarskich nijak nie mamy - obraz został wydrukowany na płótnie i zawisł na sypialnianej ścianie. Lubię patrzeć na niego przed zaśnięciem.


Drugi prezent jest ...hmmm...większy. Nasz Gustaw po zmaganiach z żuławską drogą uległ częściowej degradacji. Choć dzielny koń mechaniczny przebył z nami tysiące kilometrów, każda podróż wiązała się ze sporą dozą adrenaliny. Zepsuje się w trasie, czy się nie zepsuje? Wielkich numerów nam nie robił, ale ryzyko było. Zdarzało mi się przejechać pół Polski z wydechem przywiązanym sznurkiem ( bo odpadł ), albo dolewać wody do chłodnicy co 30 km ( bo się zrobiła dziurka ), Gustaw dbał by zapewnić nam dodatkowe atrakcje. Jeszcze przed samymi świętami nasza córcia - świeżo upieczony kierowca ) przyładowała tylnym zderzakiem w latarnię na parkingu ( skubana nie ustąpiła jej pierwszeństwa! ). Zderzak obkleiłyśmy czarną taśmą, co by nie odpadł całkiem ). Postanowiliśmy więc Gustawa przekazać dziecku - niech trenuje! A my nabyliśmy Tygrysa.


Tygrys jest na razie bardziej banku niż nasz, a ja mam pewne opory jeśli chodzi o prowadzenie go. Jest taki nowy...W życiu nie jeździłam nowym samochodem. Poruszając się leciwym ( acz dzielnym ) Jeepem, potem Guciem nie miałam stresu, że coś tam, gdzieś tam porysuję. A teraz...Nogi mi miękną na samą myśl o tym! Wojtek oporów nie ma, a ja się pomału przełamuję. Dzisiaj na przykład wyruszę na mrożącą krew w żyłach wyprawę do sklepu we wsi. ( 3 km...).
A poza tym relaksujemy się okołoświątecznie.
Choinka tradycyjnie w doniczce. Tylko mniejsza niż w zeszłym roku, bo wtarganie donicy z ziemią o wadze około 200 kg prawie nas w ubiegłym roku zabiło. Ta jest raczej minimalistyczna. Gęsty, zwarty świerczek. Mam nadzieję, że posadzony w ogrodzie przyjmie się i za kilka lat sarny będą się mogły pod nim wylegiwać:-))


Koty już wyrosły ze wspinania się na drzewko i obgryzania ozdóbek. Kartezjusz robił za ozdobę:-))


Salcia za ochroniarza:


A Król Makbet za obserwatora:


Salcia po śmierci Ziutki, do której była bardzo przywiązana wyłysiała nam ze stresu. Ten mały kotek miał łyse placki dosłownie wszędzie. Badania wykluczyły grzybicę i ewentualne pasożyty. Doktor zalecił dużo miłości, mało stresu i witaminy. Jeśli by to nie pomogło zamierzaliśmy podać kotu inhibitory serotoniny. Na szczęście Salci futerko odrosło, bo mielibyśmy kota na psychotropach...
Mila jako jedynaczka wykorzystuje sytuację i okupuje nasze łózko:


A ja w ramach "zamykania roku" przemalowałam ścianę w sypialni ( znudziły mi się maziaje )


Świecznik to zdobycz z Jarmarku Dominikańskiego. Wygrzebany w rupieciach, w dwóch częściach. Teraz - połączony w jedność idealnie dopasował się do sypialni.
Odnowiłam krzesło:



Krzesło Wojtek przytargał ze stodoły, gdzie stało chyba od zawsze. Uznał, ze jako mebel o konstrukcji metalowej wytrzyma jego wygibasy. Nie wytrzymało. Odpadło oparcie. Ja tylko dodam, że Wojtuś po kolei załatwił już 4 krzesła, które czekają w kolejce do kliniki mebli ( to znaczy czekają, aż kupię wikol i będę miała natchnienie na robotę przy nich. )
Krzesło pierwotnie wyglądało tak:



Jak zapewne widzicie oparcie jest nieco krzywo: Wkręciłam śrubki w miejscu poprzednich - nie były w linii prostej. Trochę się boję wkręcać w nowym miejscu, bo płyta oparcia jest w fatalnym stanie i jest ryzyko, ze będę musiała ją całkiem wymienić...



Zostały jeszcze dwa dni starego roku. Powinnam "strzelić" jeszcze dwa zaległe reportaże. Co by nie wisiały nade mną w nowym, pełnym siły i nadziei, młodzieńczym 2016 roku!
Do Siego!









































16 komentarzy:

Izydor z Sewilli pisze...

Dobrego Nowego!
Dla mnie odchodzacy rok byl nielaskawy bardzo, za duzo odejsc na druga strone. I ludzi, i zwierzat. Oby bylo lepiej w przyszlym.

Nie boj sie nowego autka, Wyglada super. Jaka to marka?

agatek pisze...

Wpadłam tak na chwilkę z bloga Chatki w różowym ogrodzie i po prostu rozczuliłam się na twoim pożegnalnym postem, którego temat jest mi tak bardzo bliski odkąd sama mieszkam na wsi... Bardzo Ci dziękuję, że znów mogłam przywołać w pamięci wszystkie moje zwierzaki, których zły los nie oszczędził. Pozdrawiam i życzę samych przyjemnych chwil w Nowym Roku.

agatek pisze...

twoja kicia jest podobna do mojej, aż spojrzałam czy nadal śpi na fotelu. A krzesło czaderskie :)))

Iza z Kidowa pisze...

Dobrego Nowego Roku Wam życzę!
Wszelkiej pomyślności i dużo zdrowia.
Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Autko to Dacia Duster, diesel. Do sklepu pojechałam. Wróciłam - super się jeździ:-))
A.

aldia pisze...

Mila jest przepiękna :))
Najlepszego w Nowym Roku dla Ciebie.

Leptir pisze...

Asiu szczęśliwego Nowego Roku, niech Wam sie darzy....i całej gadzinie też :)

krystynabozenna pisze...

Piękne sprawozdanie z całego roku :-)))
Ale zdjęcie cudowne, rzadko takie się udaje
i mieliście rację, bo możecie je teraz oglądać codziennie.
Głaski dla zwierzaczków !
Najlepszego Nowego roku życzę !

Joanna pisze...

świetny pomysł z obiciem krzesła;
szkoda zwierzaczków...które odeszły; u mnie też jest strata... jednego;
pozdrawiam cieplutko :)

płyty yomb pisze...

Wszystkiego dobrego! Fajne to krzesło. A ze stratą trzeba się nauczyć żyć... nieodłączny element życia...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wszystkiego dobrego, Asiu, pomyślności i zdrowia, i gładkich dróg w przemierzaniu wielu kilometrów; pozdrawiam.

IVONNA pisze...

Asiu zdrowia, dużo pozytywnej energii i wszelkiej pomyślności w 2016 roku życzę. Szerokich i bezpiecznych dróg dla Tygrysa :)
Głaski dla zwierzaków. Pozdrawiam serdecznie :)

Kretowata pisze...

Takie auto to sama przyjemność;))) Dzie tam do sklepu - do Ciebie bym sobie zaraz pojechała;))) Póki co nie pojadę nigdzie, bo moja Strzała u MM-a;))) Najlepszego w Nowym Roku!!!

Ola pisze...

Niech się spełnią świąteczne życzenia:
te łatwe i trudne do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i te małe,
te mówione głośno lub wcale.
Niech się spełnią wszystkie one krok po kroku,
tego życzę Ci w Nowym Roku...

Zyfertowy Młyn pisze...

Samych dobrych dni w tym Nowym 2016 R!
Zakup dobry. Ja od ponad 5 lat jeżdżę Loganem MCV i jestem bardzo zadowolony.
Dla przyjemności mam też od roku staruszka Foresterka, to znam uroki 4x4. A Wy macie krzyżówkę tych dwóch aut.
Krzesło "dizajnerskie".
Pozdrawiam - Kordian

Unknown pisze...

Dziękuję Wam pięknie za życzenia.I w nowym roku, z nową energię zapraszam na spacer po naszej okolicy w nowym wpisie:-))
Asia