wtorek, 6 listopada 2012

Listopadowe wieści







Jakoś nie mogę się ogarnąć w tym miesiącu. Zimno wszędzie, mokro wszędzie, co to będzie, co to będzie... Listopadowe chandry bywają nieubłagane. A przecież jak się tak głębiej zastanowić - nie jest źle. Zapowiedzi nocnych przymrozków zagoniły nas do ogrodu. Trzeba było wykopać resztę darów ziemi. Do piwnicy ( na nowiuteńką posadzkę:-))) ) powędrowały do skrzynek z piaskiem buraczki, marchewka, pietrucha i selery. Cebula powiązana w pęczki zawisła pod sklepieniem a wielkie pęki natki selera i pietruszki suszą się na karniszach w pokoju tworząc nastrój:-))) Przetwory też stanęły w piwnicy w karnych rządkach - zasadniczo więc zima nam niestraszna. W domu za to znowu zagościł rozgardiasz remontowy. Czyścimy ściany i sufity w oczekiwaniu na naszego nieocenionego Szwagra, który przybędzie niebawem celem dopieszczenia fachową ręką sufitów. A przybyć będzie mógł... Uwaga! Fanfary! NOWĄ DROGĄ!!!
Tak, tak. Po 4 latach ( ku zadziwieniu naszych Sąsiadów i Przyjaciół ) nasza gmina " strzeliła" nam drogę dojazdową do domu! Co prawda droga z nagła urywa się w połowie ale nic to. Ten kawałek to pikuś. Pierwotnie udało się uzyskać w gminie tyle, że z płyt miało powstać przedłużenie drogi do zakrętu w stronę naszego siedliska ( tyle było płyt). Podczas prac " troszkę " popadało uradziłyśmy więc z naszą Radną, że zaprosimy Panią Wójt na inspekcję drogową, żeby naocznie mogła stwierdzić jak idą roboty i...jaki będzie ich efekt, jeśli droga urwie się znienacka akurat w tym miejscu. Pani Wójt, na której ( tak myślę ) jazda Jeepikiem po rozmokniętych koleinach po zjechaniu z cud urody nowej drogi, zrobiła niezapomniane wrażenie, po krótkim namyśle orzekła, że... pieniędzy wystarczy na jeszcze kawałek. Do rowu odwadniającego po prawej stronie, i na mały rów po jednej stronie drogi, co by tak nie podmakało. Decyzję swą uzasadniła słowami: Pani Asiu, tyle pani robi dla wsi, że w uznaniu zasług zrobimy pani tę drogę". Radość nasza nie miała granic, jednakowoż ubolewamy, że czasu było niewiele, to i zasług nie starczyło na całość... Tym niemniej w razie roztopów i ulewnych deszczy nie jesteśmy już odcięci od świata i chwała za to naszej Pani Wójt i naszej Radnej, bez której o drodze moglibyśmy tylko pomarzyć.
A drogę wykorzystamy też w celach edukacyjnych. Zamierzamy bowiem urządzić u nas warsztaty serowarskie:-))) Skąd taki pomysł? Byliśmy na reportażu w fantastycznym miejscu. W Kukówce. Najpierw na warsztatach serowarskich prowadzonych przez najprawdziwszego Mistrza Serowara Krzysztofa Jaworskiego, a tydzień później, w weekend, na zdjęciach rodzinnych. Sery, które Krzyś uczy wyrabiać są tak dobre, że zamarzyły nam się warsztaty u nas, dla dziewczyn z naszych wsi. No i remontujemy kuchnię na gwałt, co by się serowarstwa pod fachowym okiem uczyć. Przecież nasze wsie to prawdziwe mleczne zagłębie! Trzeba to jakoś wykorzystać, nieprawdaż?
W pażdzierniku odwiedziliśmy jeszcze jedno bardzo ciekawe miejsce i fantastyczną osobę. Byliśmy mianowicie u Eulalii. Znacie Eulalię i Jej Fundację? Ta niesamowita dziewczyna 20 lat temu zajęła się pomocą naszym braciom mniejszym. W Zyzdrowej Woli, na Mazurach stworzyła dla swoich podopiecznych prawdziwy raj na ziemi. Szczególną pieczą Eulalia otacza konie. Te chore, niechciane, ratowane z transportów śmierci, ale w raju mieszkają też liczne psy, koty, kozy tudzież inna zwierzyna wszelkich gatunków. Wróciliśmy stamtąd naładowani dobrą ebergią, która teraz, w mrocznych dniach listopada trzyma nas nadal i pozwala robić swoje. Tylko przy Eulalii poczułam się "taka malutka". Bo czymże jest moja seteczka uratowanych kociąt i psów? To kropla w morzu potrzeb. A przy tym Eulalia jest przesympatyczną i ( jak zauważył Wojtek ) piękną kobietą, która spełnia się również jako mama dwóch ślicznych i bardzo rezolutnych dziewczynek.
Obydwa reportaże ukażą się zapewne za...rok. Bo sesje wyszły jesiennie, złociście i czrwieniejąco. A w najbliższym numerze " Sielskiego życia", już jutro będzie nasz reportaż z "Rancza Frontiera", od którego zaczęła się moja przygoda z robieniem serów. Bardzo jestem ciekawa, czy się Wam spodoba...


Ostatnie zbiory z ogrodu...


Aromatyczne i apetyczne:-)))


Kolorowe i zdrowe:-)))



Ciocia segreguje...



Ogród w jesiennej odsłonie:


Autostrada żuławska:-)))


Ciąg dalszy... Droga kończy się na wysokości drzewa...


Filipek w jesiennej odsłonie:-)))


Prace remontowo-sufitowe:-)))


A tu już migawki z FUNDACJI ZWIERZĘTA EULALII


I jeszcze jedno:-)))


To tyle na razie:-)))











41 komentarzy:

ilona lisiecka pisze...

Witaj Asiu długo kazałaś czekać na swój post , warzyw świeżutkich Wam nie zabraknie , droga dobrze ją mieć , a z serami świetny pomysł pewno będzie bardzo popularny bo któż nie chciałby umieć robić pysznych serów .
A na Sielskie Życie czekam od września bo jutro będzie też reportaż o Zosi i Januszu z ich cudownymi Alpakami :)
Pozdrawiam wtorkowo i cieplutko Ilona

Anonimowy pisze...

:))))))))))))))))))))) a ja zaczytuje sie w książce nabytej w fundacji Eulalii z wierszami B. Borzymowskiej, zaczytuje sie i ryczę w głos !!!!!!!!!! namawialam też na swoim blogu do kupna książki ale czy ktos skorzysta to juz insza inszość :)

moja wieś jest faktycznie starsznym krowim zagłębiem - jedna krowa jest !!!!!!!!!!

weszynoska pisze...

O rety ale się dzieje...i wcale nie listopadowo tylko jakoś wiosennie. Pamiętam Eulalię jeszcze sprzed doby internetu...ależ ma dziewczyna serce wielkie, podziwiam. Muszę kupic to wydanie sielskiego...i konie i alpaczki..ech marzenia moje. A warsztaty serowarskie...no wymiękłam, dlaczego na Podkarpaciu się nic nie dzieje...i czemu ja muszę mieć do wszystkiego daleko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dawno, w jakiejś gazecie czytałam o Eulalii, piękna dziewczyna o pięknym sercu; już nie będzie Cię spychać, Asiu, do rowu na rozmiękłej drodze, dobry i ten kawałek; a ja dziś zakisiłam kapustę na zimę, ze swoich 5 główek, pietruszkę coś zjadło od spodu, a nać wciągnęło w puste miejsca; pozdrawiam serdecznie.

ankaskakanka pisze...

Jeżeli Eulalia jest tą ze zdjęcia to istotnie jest śliczna. I ma wielkie serce. Chętnie spróbowałbym waszych serów, takie swojskie są przepyszne. Ślicznie tam u Was. Ściskam. pa

konik polski pisze...

Matko, jak Ciebie dawno nie było, dobrze że jesteś i piszesz:)

Unknown pisze...

Bo ja zarobiona jestem i na pisanie dla rozrywki już mi czasu nie wystarcza:-))) Ale spróbuję się poprawić:-)))

zielnik hani pisze...

Piękna autostrada!!! Miło jest być docenionym. Z tymi warsztatami serowarskimi to świetny pomysł, może zorganizuję takie u nas. Pozdrówka:)))
P.S.
U mnie mają drogę robić w listopadzie, trzymaj kciuki, żeby im się nie odwidziało:)))

Aleksandra Stolarczyk pisze...

DROGA JAK MARZENIE!Podziwiam płody rolne, bo u nas tylko wiatr hula w piwnicy. Eulalię "znam" z "werandy czy inne go pisma, widziałam ją tez przy okazji reality show- uroda godna zapamiętania:)
Ser bym chętnie zdegustowała:)

jolanda pisze...

Asiu - a nie mogłaś P. Wójt powozić swoim Jeepikiem po urwanej drodze w kółko?
Zatem musisz się bardziej postarać by zasłużyć na kontynuację i sfinalizowanie drogi do domu?

Zima Ci rzeczywiście nie straszna przy takich zapasach w piwnicy.

Energii i zapału zazdroszczę.
Trzymam kciuki za warsztaty.
Pozdrawiam serdecznie

Gwenaelle pisze...

Wow ale droga!!!
Macie piękne zbiory!
Też trzymam kciuki za warsztaty!!!
Pozdrawiam cieplutko!!!

Pokrzywka pisze...

Przecież Wy nie macie czasu na chandry. I tak trzymać! A fachowca w rodzinie zazdroszczę. Pozdrawiam

Cezary Jawor pisze...

Boże... Czy na pewno mieszkacie na odległej wsi? Ruch, jak w godzinach szczytu na Wall Str. i w pobliskich budynkach w Nowym Jorku. Sądząc po waszym zaangażowaniu, to szanowna Pani Wójt powinna wybudować drogę od Zakopanego aż po Gdańsk i dorzucić jeszcze most do pobliskiej Szwecji ponad wyjątkowo spokojnym „Oceanem Bałtyckim”. Nie martwcie się, my wozimy gumowce w samochodzie, by w czasie pchania samochodu nie wybłocić sobie naszych niedzielnych gumowo filcowych oficerek, a my pod górkę, że hej. Ha... Pomimo wszystko podzielam Waszą „radość”. Czego zazdroszczę, to kontaktów i różnorodnych spotkań z ludźmi z pasją. My tu, jak na razie kultywujemy marazm w postaci rozpoczętych stu plus jeden projektów i żaden z nich nie jest dokończony. Sery.. robione na warsztatach w celach edukacyjnych? To musi być coś na pograniczu wybuchającego wulkanu i użyźniającej lawy. Czysta magia! Nie mogę dopisać jako projekt sto plus dwa, bo nawet gdybym żył jeszcze z tysiąc lat to i tak są małe widoki na realizację. Sielskie życie – a gdzie takowe jest? No, nie narzekam albo narzekam!
Serdeczności...

Olga Jawor pisze...

Byłam na blogu Waszego kota. Punkt widzenia kota trafia mi do przekonania. Obserwacje celne. Błyskotliwość i ironia. Trafność ocen znakomita. Aż żałuję, że nie jestem kotem!Ale pogadam z moimi kotami i zasięgne rady, co zrobić, by być bardziej kocią. Może coś wymruczą...Zresztą myślę, że mrucza o tym cały czas, tylko ja mam problem ze słuchem.
A propos drogi podprowadzonej prawie pod Wasze domostwo, to po pierwsze gratulacje a po drugie nutka zazdrości. My też mamy takie kamienisto-błotniste nie wiadomo co - zwane przez miejscowych drogą.I od lat mówi się o budowie asfaltówki. Pomarzyć dobra rzecz!
I jeszcze chciałam zapytać o pisanie w "Sielskim zyciu". Czy to internetowe czasopismo czy paierowe? Jak można je znaleźć, poczytać a moze i napisać tam cosik? Ciekawam!
Cieszę się, że znaleźliście naszego bloga i odezwaliście się. My nowi, Wy nowi (no już trochę mniej nowi niż my). Zawszeć to jest o czym pogadać!

Pozdrowienia i uśmiechy zasyłam oraz drapanie kociej bródki i szyjki zasyłam. Oraz jedno niby to miaukniecie dla tego Burego, mądrego kota....Mrauuu!

Unknown pisze...

Miło Was gościć w naszych skromnych, internetowych progach drodzy Jaworowie:-)))
Ryszard od jakiegoś czasu zawiesił swoje pisarstwo. Nie ma czasu, bo dogląda cztery Barokowe Kotki, w tym dwóch swoich naśladowców. Pełne łapki roboty! A co do Sielskiego - jest to dwumiesięcznik, jak najbardziej papierowy ( w internecie jest tylko część zamieszczanych w piśmie materiałów ). Najbliższy numer powinien w punktach prasowych wylądować jutro, a link jest tutaj: http://www.sielskie-zycie.pl/prenumerata/index

Przeboje z naszą drogą opisywaliśmy nie raz - bo też i były takie dni, kiedy drogą nazwać tego bajora nie można było... Teraz to CYWILIZACJA:-))) Ale asfaltówki to bym nie chciała. Jak wieś to wieś:-)))
Pozdrawiam serdecznie
A.

Archanioły i Ludzie pisze...

Gratuluję drogi - niech Wam dobrze służy. Czytuję Wasz blog z przyjemnościom i muszę wyznać, że jednego Wam bardzo zazdroszczę - CIOCI ! Osoby, która zawsze jest, zawsze pomoże, zawsze doradzi. Pozdrawiam.

Dom Pod Sosnami pisze...

Wiedziałam, że z taką determinacją jak twoja Pani Wójt nie wygra. :)))
Zbiory piękne, nasze warzywa z pola też zebrane i w piwnicy poukładane. Selery i pietruchy natkowe posuszone, przetwory porobione. Tylko wciąż tyle milionów drobnych spraw codziennych, że nadal czasu nie ma na nic , ku naszemu szczeremu zdumieniu i rozczarowaniu! Pozdrawiam najserdeczniej!!!

Kretowata pisze...

No nareszcie!I to dubeltowe nareszcie, bo i droga i nowy pościk!!! Musicie sobie dla tej autostrady wybrać jakiś kryptonim typu A 2512 albo coś takiego;) "Sielskie życie" czytuję i prowadzę, a później także opisuję i tak koło literackie się zamyka;) Eulalii gorąco kibicuję i podziwiam za wieeelkie serce;) Ja też "tylko" uratowałam kilkanaście psów i kotów oraz jednego koguta (którego historię chyba opiszę u siebie osobno, bo ciekawa;) - co to jest w porównaniu z taką Eulalią! Ale dobrze, dobrze - niech ktoś zawyża normy, trzeba się będzie bardziej starać;) Pozdrawiam Was gorąco! żaden tam listopad nam nie straszny! A co tam "uwarzycie" na tych warsztatach to choć sfotografujcie dla mnie;)

Ataboh pisze...

Oooo produkcji serów to chciałabym się nauczyć. Pomysł fantastyczny.
Dobrze, że drogę macie... przy roztopach bez drogi to masakra. Pozdrawiam

GAJA pisze...

O, taka sama "autostrada", jak u mnie i wierzby jakby moje...

Gosianka pisze...

Wspaniałe wieści, co jedna, to lepsza:-) Pozdrawiam i pędzę do Eulalii:-)

krystynabozenna pisze...

Ale kapustę masz piękną :-)

Magda Spokostanka pisze...

Porządna wiejska droga! Nie żadna tam asfaltówka dla miękuchów :)
Warsztaty serowarskie - niesamowity pomysł! Ty i Rogata Owca, potrafiłybyście poruszyć śpiącego pod Giewontem rycerza! Jednego tylko szkoda, że serów dojrzewających nie da się spróbować w czasie trwania warsztatów ... A może by je tak przechować w piwniczce / -kach i zorganizować spotkanie degustacyjne po miesiącu, dwóch?
Pozdrawiam i podziwiam!

Mona pisze...

Gratuluje tej wyczekiwanej drogi :)! Fakt paskudna pogoda tej jesieni nastała , miło popatrzec na te jesienne zbiory . Mam słabość do roślin korzeniowych i często robię z nich jesienne zupy . Oczywiscie artykuł przeczytam z przyjemnością .Pozdrawiam z zalanego deszczem Białegostoku .

Joanna pisze...

zazdroszczę Ci tej energii ... u mnie z nią ostatnio słabo a aura wcale mi nie pomaga ...
nie ma jak swoje warzywa; widzę, że zbiór udany !
świetny pomysł z serami ...
pozdrawiam serdecznie

Łucja pisze...

Ale macie fajnego rudego kota i wierzby nastrojowe przy nowej drodze. A te sery to kiedy macie zamiar robić ? Listopad to długi, mroczny miesiąc, w dodatku jest co roku. Powodzenia z remontami. Ł

Anonimowy pisze...

Piękne zbiory, piękne ! Warsztaty serowarskie ro pyszny (!) pomysł. Zam świetną farmę pod Płockiem, która prowadzi Holender. Robi WSPANIAŁE sery kozie i krowie, prowadzi różne warsztaty, przyjeżdżaja do niego wolontariusze z całej Europy. Może Cie zainteresuje. Pozdrawiam serdecznie pracowitych mieszkańców spod Lip !
A droga - wspaniała !
Ania z Siedliska

Unknown pisze...

Bardzo się ciesze, ze los mnie zaprowadził na te stronę. Milo jest czytać takie teksty. Na listopadowa chandrę polecam lampy z białym światłem do lumino-terapii. Sprawdziłam mieszkając kiedyś w Skandynawii. Pol godzinki czytania przy takiej lampie i od razu masz nastrój jakby był lipiec :)
Pozdrawiam
Nika
PS Np Philips produkuje takie lampy

Izydor z Sewilli pisze...

Ależ Wam wybudowali autostradę...No, no, no. Kupiłam "Sielskie...". Rzuciłam okiem, ale poczytam w łózku. Sery z Frontiery ( rym zamierzony) jadłam. Smakowały mi bardzo.
My roiłyśmy warsztaty serowarskie z babkami z sąsiednich wsi. Sery dojrzewały i były degustowane w odpowiednim czasie. W ogóle to są degustowane na okrągło i się "wyrobić " z produkcją nie mogę. Pomyśl koleżanko nad pomysłem rzuconym przez Magdę z 27 strony. Może byśmy tak latem zrobiły jaki zlot u którejś i zdegustowały. Pozdrawiam

Sąsiad pisze...

To ja się jeszcze nie wpisałem ?
... na te warsztaty?
ani na ten zlot?
To może chociaż na degustację...? ;)
A w ogóle co to za warsztaty bez Gienka? ;)


krystynabozenna pisze...

Zapraszam do zabawy na mojego bloga .
Szczególnie Ciebie :-)

niewinny czarodziej pisze...

Witaj Tess,
tak dawni mnie nie było , że wstyd , ale i mnie dopadła depresja , tak troszkę wcześniejsza niż listopadowa . Trzymała , trzymała i trzymała . Teraz zwolniła swój uścisk , więc jestem. Przeczytałem tekst z zapartym tchem i dzięki niemu , a więc i Tobie jestem bardzo pozytywnie naładowany .
Dziękuję . Mam swoje wiejskie problemy . Dzięki Tobie , bardzo teraz malutkie . Pozdrawiam bardzo ciepło tak by przegonić listopadowe chłody .
NC

Ola pisze...

Też się ucieszyłam na nowy wpis.Jesień ...no cóż.Trzeba przez to przejść.
Pozdrawiam

Inkwizycja pisze...

Mimo jesiennych klimatów tryska u Ciebie optymizmem i dobrą energią! Skorzystałabym z takich warsztatów chętnie, oj chętnie... a jeszcze chętniej widziałabym je u siebie... te sery, mhmmm... może kiedyś ;-) Bo przecież jesień nie jest zła!
Chylę czoła przed Eulalią, czytałam o niej kiedyś, dawniej... wspaniała babka!
Ty Asiu też jesteś fantastyczną osobą, energii to Ci szczerze zazdroszczę ;-)
Uściski ;)

Maszaikasza pisze...

I konie Eulalii cudne i psiaki ( Odi)i kury i świnki (Lali) no a już Lopez (osioł) to mój ulubieniec:)
Konie pięknie wyglądają we mgle, jak zjawy...
Piękna u Was jesień:)



artemisia pisze...

Proszę o jakieś namiary na kursy serowarskie. Uwielbiam sery gospodarskie, ale teorię produkcji znam tylko ze stron internetowych i programów tv. Jestem właśnie w trakcie przeprowadzki na Mazury i wprawdzie sama krów/owiec/kóz nie hoduję ale moje sąsiadki, owszem. Marzy mi się jakaś wspólna inicjatywa, która pozwoliłaby tym wspaniałym kobietom podreperować domowy budżet i wyrwać się choć trochę spod kontroli mężów-gospodarzy. Dla takich terenów jak nasz (daleka od masowej turystyki, "dzika" część Mazur) widzę przyszłość w produkcji naturalnej żywności. Chciałabym, aby ten potencjał dostrzegli moi sąsiedzi, a w szczególności kobiety. Podziwiam Wasze Stowarzyszenie i mam nadzieję, że uda nam się z czasem stworzyć coś podobnego w naszej gminie.
Pozdrawiam,
kasia

Gosianka pisze...

Asiu, czy wysłałaś?
Wahałam się czy pytać, ale może nie doszło do mnie i czekasz, aż coś powiem, a ja nie mam co, bo nic nie ma:(
Jeśli to dla Ciebie kłopot, to zapomnij proszę!

Unknown pisze...

Kochana - muszę dorobić! Strasznie przepraszam Cię za "zewłokę", ale konfitury smaży się przez trzy dni, a ja nie mam ostatnio 3 dni ciurkiem! Ale zrobię. Przsięgam się!
Asia

Gosianka pisze...

Spoko:)

Qra Domowa pisze...

Asieńko urobiona...jakie piękne zbiory:))))a droga za zasługi..fiu fiu:))))Pozdrawiam

Qra Domowa pisze...

Asieńko urobiona...jakie piękne zbiory:))))a droga za zasługi..fiu fiu:))))Pozdrawiam